Ludzie, czyli gatunek homo sapiens, żyją na Ziemi od mniej więcej 200-tu tysięcy lat. Niektórzy naukowcy twierdzą, że nawet od 400-tu tysięcy. Niezależnie od tego, kiedy powstaliśmy, to te 200 tysięcy lat jest w miarę pewne, wtedy na pewno już istnieliśmy. Wiadomo też, kiedy mniej więcej wymarły inne hominidy. Pitekantrop 200 tysięcy lat temu, człowiek z Flores 50 tysięcy, a neandertalczycy i denisowianie jakieś 40 tysięcy lat temu.
A więc nasz gatunek współistniał z tymi innymi i się z nimi najprawdopodobniej krzyżował. Czyści gatunkowo są tylko Murzyni ze środkowej Afryki — są wzorcowymi homo sapiens bez domieszek, a mieszanki z innymi hominidami to biali z Europy i żółci z Azji. Aborygeni, zanim doszli do Australii, też może się trochę z kimś pokrzyżowali.
Jak należy do tego podchodzić od strony moralnej? Czy tym innym hominidom powinny przysługiwać prawa ludzkie, czy też należałoby ich traktować jak zwierzęta?
__________________
Władza polityczna jest terytorialna <- poprzednia część serii
następna część serii ->
__________________
Moim zdaniem jest jedno jedyne kryterium: jeśli się z nimi krzyżujemy, to nie ma innego wyjścia jak nadać im dokładnie takie same prawa jak gatunkowi homo sapiens. Bo dziecko powinno mieć takie same prawa jak ojciec i matka, a ojciec i matka takie same jak dziecko. Innego logicznego wyjścia nie ma. A gdybyśmy się nie krzyżowali, to taki gatunek należałoby traktować tak samo, jak zwierzęta, ale być może z jakimś specjalnym podejściem, jak na przykład w stosunku do psów, kotów czy koni.
Ewidentnie powinna decydować biologia, możliwość posiadania wspólnego potomstwa, a nie inteligencja, czy jakieś inne cechy związane z wyglądem, czy zachowaniem. Dlatego aborcja to morderstwo, bo decyduje biologia, a nie jakiekolwiek filozoficzne pojęcia osoby czy duszy.
Mimo że dziś przydalibyśmy innym gatunkom hominidów, z którymi byśmy się krzyżowali, prawa ludzkie, to w przeszłości tak się nie działo. Pitekantrop czy człowiek z Flores być może wyginął bez udziału człowieka, ale prawie na pewno neandertalczyków i denisowian to my wytrzebiliśmy.
Wynika to z tego, że do mniej więcej 20-tu tysięcy lat wstecz ludzie kierowali się głównie instynktem i żyli w małych stadach, do 150-ciu osobników. Wybijaliśmy się nawzajem. Byliśmy łowcami-zbieraczami więc też wytrzebiliśmy większość dużych ssaków. Człowiek to drapieżna, uzbrojona, agresywna, infantylna, skłonna do gwałtów zbiorowych, małpa-morderca mająca silne instynkty terytorialne. Ten nasz instynktowny proceder zaczął powoli zanikać wraz z powstaniem cywilizacji, gdy zaczynała tworzyć się kultura wyższa i powstało rolnictwo. Stworzyliśmy wtedy własność prywatną, a w szczególności własność ziemi. Zaczęliśmy tworzyć kulturę, która jest sprzeczna z naszą naturą. Jednak kultura natury nie zastąpiła nagle, w ogóle jeszcze nie zastąpiła. Kultura ciągle z naturą walczy.
Libertarianizm, a szerzej liberalizm i idea wolności, to kwestia kultury, a nie natury, to pojęcia cywilizacyjne. Gdy cywilizacji nie było, nie było też prawa i równości wobec niego, nie byliśmy wtedy wolni, byliśmy silnie uzależnieni od stada i jego hierarchii. Jedne osobniki stały wyżej od innych – miały więcej praw wywalczonych siłą i sprytem. To był zamordyzm, a nie liberalizm. Szlachetny dzikus to nienaukowy mit. A gdy prawo zaczęło się tworzyć, gdy moralność zaczęła być spisywania, to nadal nasza mordercza natura dominowała i dzieje się tak do dziś. Stąd mamy krwawe wojny. Człowiek z natury nie jest dobry w moralnym znaczeniu tego słowa. To dopiero kultura tworzy dobro, bo je najpierw definiuje.
By dokończyć dzieło cywilizacyjne, musimy wojny całkowicie wyeliminować. W tym celu musimy rozwijać idee wolności, musimy wystawić na front naszych ideałów zwieńczenie kultury, jakim jest libertarianizm z naczelnym aksjomatem nieagresji. To kulturowa zasada mówiąca o tym, że niemoralne jest inicjowanie aktów przemocy. Te akty są naturalne, to ich stosowanie spowodowało wytrzebienie innych gatunków hominidów. Jednakże ten ideał to nie jest pacyfizm. Nie wolno inicjować przemocy, ale wolno przemocą się bronić. Dlatego symbolem libertarianizmu jest grzechotnik, który nigdy nie atakuje, ale jak go nadepniesz, to może zabić cię jadem.
Wojny są do wyeliminowania, co nie znaczy, że możemy całkowicie wyeliminować przemoc z naszego życia. Wojny wyeliminujemy nie dlatego, że się jakoś moralnie polepszymy, ale dlatego, że się przestają opłacać. Cywilizacja się rozwija poprzez rozwój technologii, a ten rozwój powoduje, że ciągle rośnie wydajność pracy. Ten wzrost jest wykładniczy. W końcu osiągniemy taki poziom, że rachunek ekonomiczny wygra nad naszymi morderczymi instynktami. Po prostu taniej coś zrobimy, niż to innemu ukradniemy.
Wojna to wysiłek i koszty. Gdy to samo co daje wojna, zrobimy taniej i mniejszym wysiłkiem poprzez dobrowolną współpracę, to wojny zanikną. Bo zanikną państwa i ich immanentna cecha, czyli naturalny terroryzm. Będą tylko drobne potyczki z psychopatami, socjopatami i innymi zboczeńcami. Wtedy, nawet jeśli uda się sklonować, czy inaczej odtworzyć neandertalczyka, to go drugi raz nie wytrzebimy, będziemy z nim żyć w pokoju. Niemniej kluczowe jest to, byśmy naszą naczelną zasadą kulturową uczynili libertarianizm z jego dwoma moralnymi aksjomatami – zasadą samoposiadania i nieagresji. To ważne, by je poznać i zrozumieć, bo te zasady są nienaturalne.
Grzegorz GPS Świderski
Moje media społecznościowe:
PS. Notki powiązane:
__________________
Nie tłumaczy się żartów <- poprzednia notka
__________________
Tagi: gps65, kultura, natura, człowiek, libertarianizm
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo