Na świecie toczą się wojny. W sąsiadującym z nami państwie toczy się wojna już prawie dwa lata. W związku z tym dostajemy liczne relacje o dużych obszarach, w tym na Bałtyku, na których występują zakłócenia sygnału GPS. Niektórzy żeglarze komentują to tak, że warto powrócić do tradycyjnych metod nawigacyjnych, bo nawigacji satelitarnej nie można ufać.
Motto: Noblesse-nickesse oblige...
Oczywiście tradycyjną nawigację zawsze warto znać, ale nie jest prawdą, że sygnałowi GPS nie można ufać. Te zakłócenia w kontekście militarnym, na obszarze na przykład połowy Bałtyku, mogą być robione tylko z samolotów. I to może być tylko zakłócenie, czyli sygnał zagłuszający skutkujący tym, że odbiorniki GPS nie będą w stanie wyznaczyć pozycji. Jednakże nie ma możliwości by, sygnał oszukać, tak by odbiorniki pokazywały błędną pozycję. Tak oszukać można tylko odbiornik, który śledzimy na radarze, ale wtedy wszystkie inne odbiorniki odbierające ten oszukany sygnał będą pokazywać taką samą trajektorię, jaką porusza się ten jeden oszukiwany obiekt.
Dodatkowo operator GPS nie może zakłócać wyrywkowo, na niektórych obszarach. Zakłócenia (nie mylić z oszukiwaniem, bo to jest niemożliwe bez śledzenia na radarze oszukiwanego odbiornika) mogą być robione tylko lokalnie poprzez jakiś nadajnik zakłócający — albo naziemny, wtedy jego zasięg zależy od wysokości wieży, albo z samolotu, by objęło to większe obszary. To, co widać na mapach zakłóceń GPS, nie mogło być zakłócone nadajnikiem naziemnym, bo obejmuje to zbyt duże obszary i za bardzo się zmienia, to mogą zakłócać tylko samoloty (albo balony). To się opłaca tylko w celach militarnych. Dla żeglarstwa nie ma to większego znaczenia, bo wystarczy, że umiemy pobrać dokładną pozycję raz na dobę, a resztę się w miarę precyzyjnie pozna ze zliczenia na podstawie mapy, logu i kompasu. Zakłócenia GPS trwające dłużej niż dobę mogą się zdarzać tylko na obszarze, na którym jest wojna. Dla ćwiczeń albo innych celów nie opłaca się zakłócać tak długo.
W TV podają informację o niemieckim turyście, którego zmyliła nawigacja i utknął w nocy na górskiej drodze. Słyszę dziś tę informację coraz częściej i wszędzie jest ostrzeżenie, by nie ufać nawigacji samochodowej. Jednak nikt nie podaje, o jaką markę samochodu i nawigacji chodzi.
Wszystkie systemy nawigacyjne, jakie znam, z Google Maps na czele, mają możliwość wskazania czy nawigujemy samochodem, rowerem, komunikacją miejską, czy na piechotę. Wszystkie mają możliwość wyłączenia uwzględniania dróg gruntowych, płatnych i innych. Dlaczego dziennikarze nie informują przy okazji takiego przypadku o tych możliwościach i nie ostrzegają przed konkretnymi systemami, które nie mają takich możliwości?
Ten Niemiec jechał samochodem Audi. Pewnie używał wbudowanej nawigacji, a nie Google Maps na komórce. Pewnie nie umiał sobie tej nawigacji skonfigurować. Być może to ignorant. Tylko dlaczego dziennikarze są jeszcze większymi ignorantami!? Dlaczego nie spytają dzieci, jak obsługuje się nawigację i nie poinformują o tym ludzi?
Grzegorz GPS Świderski
T.me/KanalBlogeraGPS
X.com/GPS65
PS. Notki powiązane:
___________________
TVP to goebbelsowska gadzinówka <- poprzednia notka
następna notka -> Jak walczyć z cenzurą?
___________________
Tagi: gps65, GPS, nawigacja
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie