Zastanówmy się: jaki cel mają feministki?
Przecież prawo głosu w wyborach kobiety już mają, a jeśli chodzi o równość względem prawa, to jej co prawda nie ma, ale akurat nierówność ta jest bardziej korzystna dla kobiet, bo mają one różnorodne przywileje: nie podlegają obowiązkowemu poborowi do wojska, mają niższy wiek przechodzenia na emeryturę, są preferowane w sądach rodzinnych, mają prawo do urlopu macierzyńskiego itd… O co więc chodzi feministkom w ich walce politycznej? Dlaczego walczą głównie o legalizację aborcji, co raczej cieszy się większym poparciem mężczyzn niż kobiet?
Moim zdaniem feministkom chodzi głównie o to, by kobiety mogły się pieprzyć tak jak mężczyźni - bez ryzyka, że coś w ciele się zagnieździ, bez konieczności myślenia o konsekwencjach, bez myślenia o wcześniejszym zabezpieczeniu. Chodzi o pieprzenie, o coraz więcej pieprzenia, o coraz częstsze pieprzenie, o coraz bardziej swobodne i beztroskie pieprzenie.
Zaznaczam, że słowa "pieprzenie" używam tu świadomie, mimo, że może ono zabrzmieć wulgarnie. Ale tutaj chodzi właśnie o taki wulgarny seks, więc to słowo jest bardzo adekwatne i na miejscu - feministkom nie chodzi o miłość, kochanie się, poszanowanie dla kobiet czy wolność wyboru - do tego aborcja nie jest potrzebna - chodzi o pieprzenie się - aborcja ma ułatwiać pieprzenie, a nie miłość, związek męsko-damski czy rodzicielstwo, chodzi o czystą fizyczną przyjemność bez względu na konsekwencje, chodzi o to by uniknąć konsekwencji wszelkimi metodami, nawet kosztem ludzkiego życia.
Niechciana ciąża może być dramatem dla kobiety, czyli konsekwencja pieprzenia może być dramatyczna. I feministkom chodzi o to, by można było łatwo się tego dramatu pozbyć - by móc się pieprzyć do woli bez ryzyka urodzenia dziecka, nawet jak się zajdzie w ciąże. Celem jest pieprzenie bez konsekwencji. Chodzi o to, żeby niechciana ciąża dla nieodpowiedzialnej matki była takim samym dramatem, jakim jest dla nieodpowiedzialnego ojca, czyli małym dramatem. Jak ojciec jest odpowiedzialny, to dla niego niechciana ciąża może być powodem do zadbania o dziecko, ale jak jest nieodpowiedzialnym luzakiem, to może to olać i zwalić obowiązek opieki na kobietę. Niektóre kobiety też tak by chciały - też chciałyby się wyluzować i móc olewać. Ale natura im w tym przeszkadza. Jedyną możliwość by móc tak samo olewać jest dopuścić do mordowania dzieci nienarodzonych. Celem nie jest to by olewanie ograniczyć, ale by je zwiększać.
Celem aborcji i pigułek wywołujących poronienie jest to by kobiety mogły się bardziej puszczać - a to, że kobiety, które się mało puszczają mogą na tym skorzystać to jest efekt uboczny. Chodzi o to, by zrównać kobietę z mężczyzną, wbrew naturze, która nie uczyniła obu płci równymi. Chodzi o to by kobieta mogła się pieprzyć tak swobodnie i beztrosko jak to mogą robić mężczyźni. Mężczyzna może pieprzyć się z kim chce z dowolną częstotliwością i zawsze może się wszystkiego wyprzeć, uciec czy ukryć się. Kobieta przed dzieckiem, które się w niej zagnieździ, uciec nie może - aby wyrównać sytuacje feministki chcą dać kobietom możliwość zamordowania swojego dziecka.
Swoboda zabiegów aborcji, ich dostępność i darmowość służy temu by można się było więcej pieprzyć, z większą ilością mężczyzn, w każdej sytuacji. Feministkom chodzi o to, żeby wszystkie kobiety mogły się pieprzyć z każdym, kto się im spodoba i z kim miałaby na to ochotę, bez względu na czas, miejsce, formalne związki z partnerem i własną urodę. A ponieważ feministki są brzydkie i mają owłosione nogi, to tym bardziej zależy im na tym by pieprzenie było łatwiejsze i z mniejszymi konsekwencjami. Problem aborcji to ideologia niczym nieograniczonego pieprzenia.
Kobieta czasami może ulec mężczyźnie wbrew sobie, ale nie wyrażając wprost sprzeciwu. No i im ma większe szanse, że nie poniesie konsekwencji (a prawo do aborcji zwiększa tą szansę) tym chętniej będzie ulegać - ilość pieprzenia w przyrodzie wzrasta, a przyrost naturalny maleje. Dzięki feministkom, które wywalczyły prawo do aborcji, mężczyzna może mniej szanować kobiety i mniej zważać na ich sprzeciw, gdy się chce z nimi pieprzyć. Pieprzenie staje się łatwiejsze.
Myślę, że feministki swoją walką obnażają swoje kompleksy - zazdroszczą mężczyznom beztroski pieprzenia się. Natura im tej beztroski nie dała, więc chciałyby to osiągnąć metodami prawnymi, bez względu na koszty - indywidualne czy społeczne.
Tymczasem konsekwencją stosunku płciowego może być poczęcie dziecka i temu dziecku należy się ochrona prawna - społeczeństwo i państwo powinno chronić jego życia. Jeśli z powodu tej prawnej ochrony koszty społeczne, zdrowotne czy finansowe matki są większe niż ojca, to nie znaczy, że w imię równości należy obniżyć koszty matki, ale raczej należałoby podwyższyć koszty ojca. Te koszty to są wartości niewspółmiernie niższe niż wartość ludzkiego życia, i to, że akurat niedoskonałe prawo nie czyni ojca bardziej odpowiedzialnym, nie może powodować tego, że zaczniemy w prawie obniżać wartość ludzkiego życia.
U obojga płci do podjęcia współżycia wystarczy sama chęć. Tylko, że konsekwencje biologiczne tej chęci są nierówne. No i feministki głoszą, że chodzi o wyrównanie tych nierówności. Głoszą, że jeśli mężczyzna może być nieodpowiedzialny, to kobieta powinna móc być równie nieodpowiedzialna. To jest równanie w dół. Ale to nie jest jedyna metoda wyrównywania - można jeszcze wyrównywać w górę - ale tego już feministki nie chcą. Czyli w istocie nie chodzi o żadną równość, ale o pieprzenie.
Feministki dążą do równości polegającej na zrównaniu wartości ludzkiego życia z wartością, jakim są koszty jego wychowania i utrzymania. Tego nigdy nie uda się zrównać, a jak się uda, to ludzkość upadnie. Każdy gatunek zwierząt istnieje tylko dlatego, że instynkt macierzyński prowadzący do doprowadzenia własnego potomka do stanu, gdy sam może się skutecznie rozmnożyć, jest silniejszy niż instynkt własnej wygody, spokoju czy zadowolenia. Feministki dążąc do prawnego zrównoważenia instynktu macierzyńskiego z instynktem lenistwa w istocie dążą do upadku ludzkości - są antyludzkie, antyzwierzęce i w ogóle antybiologiczne.
Na szczęście feministki są brzydkie, mają owłosione nogi, niemodnie się ubierają, nie potrafią kokietować i odstraszają mężczyzn - są ogólnie aseksualne, a o seksie tylko marzą mając trudności w praktycznej realizacji swoich żądzy, dlatego mają małą szansę na rozmnożenie się, więc ludzkość jednak ma szanse na przetrwanie. Ale bez walki ideologicznej się nie obędzie.
Walka feministek nie jest jeszcze skończona. Ciągle jeszcze pieprzenie może wywoływać nieprzyjemne konsekwencje - trzeba walczyć, by je likwidować, wymyślać coraz to nowsze i bezbolesne metody mordowania dzieci, które kobietom przeszkadzają.
Ale w istocie konsekwencja pieprzenia to nie ruina całego życia, albo przynajmniej zmarnowane 18 lat na wychowywanie niechcianego bachora, ale 9 miesięcy niedogodności. Czyli z jednej strony mamy życie dziecka, a z drugiej 9 miesięcy niedogodności. Feministki głoszą, że życie dziecka jest wielokroć mniej warte niż brak tych niewygód.
Aborcja jest czymś złym obiektywnie - nie ma to związku z jakąkolwiek konkretną moralnością. Aborcja jest wyjątkowo obrzydliwym morderstwem - jest świadomym zabiciem istoty niewinnej i bezbronnej poprzez zlecenie tego morderstwa przez osobę, która ma moralny obowiązek opiekować się tą istotą.
Ale w rzeczywistości feministki, tak jak anarchiści, sataniści i tym podobne grupy awanturników to są narzędzia w walce o władzę.
Wbrew pozorom feministki znajdują poparcie nie tylko u zdegenerowanych kobiet. Ludzie w większości są prymitywni i zależy im tylko na tym by sobie pojeść, popić i popieprzyć. Feministki walcząc o swobodę pieprzenia sprzyjają też tym prymitywnym gustom u mężczyzn.
A więc feminizm to ruch polityczny, który może liczyć na poparcie szerokich mas społecznych. Feministki nawołując do tego, by państwo mogło dokonywać tak ohydnych zbrodni w istocie nawołują do tego by państwo zepsuć, uczynić je zbrodniczym i narazić na spiski. Działalność feministek jest antypaństwowa i antycywilizacyjna.
Feministki dążą do pieprzenia kosztem ludzkiego życia. W życiu może się zdarzyć wiele nieszczęść, sytuacja rodzinna może się bardzo pogorszyć, mąż może zacząć więcej pić, może stracić pracę, może się zdegenerować, może kobietę zacząć bić i może się to zdarzyć niezależnie od wieku dzieci. Dlaczego zatem gdy sytuacja jest trudna to dziecko przed urodzeniem wolno unicestwić, a po urodzeniu już nie? Sytuacja przed urodzeniem i po urodzeniu jest taka sama zła. Co się zmienia w momencie urodzenia, że już nie można pozbyć się dodatkowego kłopotu poprzez unicestwienie go? Dlaczego nie dać kobiecie jeszcze jednej możliwości i pozwolić unicestwić już urodzone dzieci, by ułatwić jej życie?
Widać więc, że feministki mają jeszcze o co walczyć i mają jeszcze dużo do zdziałania w polityce. Pieprzenie musi wzrastać, pieprzenie musi być powszechne, pieprzenie powinno być upaństwowione i zinstytucjonalizowane. Taki mają cel.
Grzegorz GPS Świderski
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka