Czy sztuczna inteligencja stanie się sztucznym artystą i zastąpi wkrótce całkowicie wszystkich artystów? Wielu odpowiada, że nie, bo sztuka nie jest elementem mechanicznych działań, człowiek w swoje dzieła artystyczne wkłada swoją duszę, a tego sztuczny artysta jakoby nigdy nie osiągnie.
No ale sztuczny artysta wcale żadnych nowatorskich dział nie musi tworzyć – to, co robi, to kompilacja wszystkiego tego, co zrobił człowiek. Każdy ludzki artysta też tak robi – większość tego, co tkwi w jego dziełach, to dorobek całej artystycznej ludzkości, a nie tylko jego samego – on do tego dokłada tylko malutki kawałek własnej duszy. Sztuczny artysta własnej duszy być może nie ma, więc jej nie dołoży, niemniej robiąc kompilację i tak zrobi dzieło z duszą – duszą wszystkich artystów, z których czerpie poprzez to, że się na ich działach nauczył.
Dodatkowo należy oddzielić człowieka od jego dzieła. Samo dzieło niekoniecznie musi zawierać jakieś elementy duszy twórcy. To, że zauważamy w dziele jakiegoś nieuchwytnego ducha, może polegać na tym, że widzimy tam swojego ducha, widzimy to, co sami chcemy widzieć, a nie to, co zaplanował artysta. Dodatkowo jest jeszcze tak, że w dzieło ducha tchnąć może nie tylko twórca, ale promotor, czy ten, który je autoryzuje.
Znacie pojęcie „ghostwritera”? Jeśli sztuczny artysta robi już dużo lepsze w sensie estetycznym dzieła niż człowiek, to pojawi się milion oszustów, którzy będą te dzieła firmować swoimi nazwiskami. I co nam to da, że będziemy wiązali jakieś dzieło z jakimś człowiekiem, myśląc, że w nim tkwi cząstka jego duszy? Historycy wykryli, że działa Szekspira nie napisał Szekspir, ale ktoś inny o tym samym imieniu i nazwisku, mieszkający obok. Czy coś to zmienia w naszym odbiorze jego dzieł? Czy należy je inaczej odbierać, wiedząc, że prawdziwy autor mieszkał kilka kilometrów dalej niż ten, którego do tej pory uznawaliśmy za autora?
Jeśli czujemy, że jakiś człowiek maluje ikony dotykające sacrum ze względu na jego biografię, to znajdzie się jeszcze sto osób z jeszcze lepszą biografią, one będą firmować działa sztucznego artysty jeszcze bardziej dotykające sacrum, a my się jeszcze bardziej poczujemy otumanieni tym sacrum. To nasza psychika nas otumania, to w niej tkwi sacrum, dusza, nieuchwytnych duch sztuki, a nie w jakimś obserwowanym dziele artystycznym – to cała otoczka czyni dzieło, które nas porusza, a nie ono samo. To nasza wrażliwość i instynkt stadny czyni nas podatnymi na uniesienia sztuką, a nie autorzy. Autorzy mogą być rzemieślnikami, wyrobnikami, mechanistycznymi automatami, a i tak doznamy uniesień, gdy nas do nich tłum poniesie.
W sztuce już takie eksperymenty przeprowadzano wielokrotnie – dobry artysta firmował dzieło malarskie małpy i krytycy się nim zachwycali. Sztuka konceptualna uczyniła znanym dziełem gówno w puszce – sztuczny artysta na pewno czegoś takiego nie zrobi, bo nie ma układu trawiennego. Puszka koli Warhola to dla wielu nieosiągalne sacrum. Te jego dzieła tak wpływają na duchowe uniesienia ludzi, że jedna jego zwolenniczka go nawet postrzeliła otumaniona tym sacrum. Bałwochwalstwo w stosunku do ikon niczym się od tego nie różni – to są nadal środki chemiczne dochodzące do mózgu widzów. Z dziełami sztucznego artysty da się zrobić to samo, gdy się je da wypromować jakąś legendą. Tę promocję zorganizuje sztuczna inteligencja i napisze biografie osoby, która dzieło jakoby stworzyła, tak, że wszystkie nawiedzone dziewczyny posikają się na widok tych dzieł. Poczujecie sacrum nawet w kamyku, gdy się dowiecie, kto po nim stąpał.
Człowiek ma głód autentyczności dzieł, które ogląda, ale w istocie jest to głód unikalności – to kwestia ekonomiczna, a nie duchowa. Dzieło ma autora nie dlatego, że jest autentyczne, ale dlatego, że jest unikalne – jest nie do podrobienia. To sztuczny artysta już zniszczył, bo potrafi doskonale naśladować nie tylko człowieka ogólnie pojętego, ale każdego konkretnego artystę. Jak malarz namaluje obraz, to może do niego dodać certyfikat z wypisaniem jego cech fizycznych takich, że są nie do podrobienia. Niemniej już swojego stylu tak nie zabezpieczy. Sztuczny artysta namaluje inny obraz w jego stylu, tak, że wszyscy eksperci się zgodzą, że to dzieło tego malarza. To już jest, więc ten głód unikalności już dawno temu został zaspokojony cyfrowo. To się nazywa niewymienialne tokeny, czyli NFT. To ma potencjał do całkowitego zastąpienia rynku sztuki, w którym chodzi o lokatę kapitału, na którym puszka z gównem może osiągnąć cenę miliona dolarów.
Jednakże nadal ta technologia nie ustrzeże nas przed tym, że ludzie będą firmować dzieła sztucznych artystów. Sztuczna inteligencja może bez problemów wykreować kilku nowych Banksy'ów i będą oni realizować sacrum i autentyczność jednocześnie – bo czasem tajemniczość autora jest lepsza niż jego najbardziej szczegółowa biografia. Więc sztuka już jest stracona dla podrzędnych artystów, a zatem dla zdecydowanej większości. Geniusze ludzcy zawsze się uchowają, bo do sztuki nie potrzeba zbyt dużej inteligencji, niemniej dostaną konkurencję w postaci wielu sztucznych geniuszy sztuki. Inteligencja jest potrzebna odbiorcom sztuki, a tego ile jej mamy i na ile pozwala nam ona odbierać sztukę, nikt nam nie zabierze – im będzie więcej genialnych dzieł sztuki, tym bardziej będziemy się rozwijać w konsumowaniu estetycznym, duchowym czy narkotycznym tej sztuki. Więc rozwój sztucznych artystów nas wzbogaci. Sacrum możemy poczuć nawet przy zwykłym wschodzie słońca.
Pozostaje więc tylko sport i on nigdy nie będzie stracony, bo zawsze będzie kategoria „ludzie”. Roboty zaczną oczywiście uprawiać sport, ale go nie zastąpią. Tak jak są podziały na mężczyzn i kobiety, czy na kategorie wagowe, tak będzie podział na ludzi i na roboty. To będzie jasny, sensowny i klarowny podział, którego w sztuce nie da się uzyskać. W sztuce chodzi o dzieło i do niego nie jest potrzebny kontakt fejs to fejs z autorem. Ludzie mają i podziwiają miliony dzieł, których autorów nawet nie znają. A jak znają i za autora je cenią, to puszki z gównem tego autora, albo kamienie, po których stąpał, to doskonale zastąpią. A sportu nie zastąpi żadne dzieło, w nich kontakt jest niezbędny — szczególnie w sportach kontaktowych. Nie można stworzyć meczu wygranego, ten mecz trzeba wygrać, nawet przekupując sędziego. Nikt się z koniem kopać nie będzie — to znaczy z robotem.
Odpowiadam na pytanie tytułowe: tak, gówno w puszce ocali sztukę, a konkretnie rynek sztuki. Ci, którzy w to inwestują, nadal będą to robić, nadal to będzie dobra lokata kapitału – i nie będzie miało kompletnie znaczenia to, czy artyści będą sztuczni, czy nie, bo kupę każdy zrobi, ważny tylko jest promotor i zwolennicy. A ci, którzy sztukę konsumują z powodu jej estetycznych walorów, dzięki sztucznym artystom zostaną wzbogaceni, dostaną więcej dzieł, będą mogli się całkowicie otoczyć sztuką, która się im będzie podobać, ale której sami nigdy by nie byli w stanie stworzyć. Dzięki sztucznej inteligencji będzie lepiej — będzie lepiej i materialnie, i duchowo. Bo to nasz duch jest ważny, a nie duch sztuki.
Grzegorz GPS Świderski
t.me/KanalBlogeraGPS
PS. Notki powiązane:
------------------------------
Co robić, by się nie bać osobliwości i sztucznej inteligencji? <- poprzednia notka
następna notka -> Parę pojęć jak cepy
------------------------------
Tagi: gps65, sztuczna inteligencja, sztuczny artysta, sztuka, artyści.
English version: What to do not to be afraid of singularity and artificial intelligence
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura