Ja często dyskutuję z ludźmi (choć ostatnio też z AI). Lubię się wgryzać w poruszane problemy. Widzę duży potencjał poznania i zrozumienia świata w formie polemik z innymi. Dlatego poszukuję w rozmowach argumentów.
Jeśli spotkam kogoś rozsądnego, kto potrafi uzasadniać to, co twierdzi, to wdaję się z nim w polemikę i niezależnie od tego, jak daną sprawę do tej pory przemyślałem, staram się stanąć po przeciwnej stronie niż ta osoba – tak by moimi kontrargumentami wyciągać od niej więcej argumentów. To bywa nazywane postawą adwokata diabła. Czasem z tego powodu jestem oskarżany o brak poglądów czy o to, że jestem w stanie uwierzyć we wszystko, wszystko powiedzieć, wszystkiemu zaprzeczyć. Tak, jestem w stanie. Uważam to za zaletę, a nie wadę, bo dzięki temu lepiej potrafię wyrobić sobie poglądy i poznać prawdę.
Niemniej, gdy już daną kwestię porządnie przedyskutuję, gdy poczytam o tym jakieś naukowe opracowania, to potem to opisuję w blogowej notce. Robię to po to, by się nie powtarzać, by nie wchodzić ciągle do tej samej rzeki. Jeśli już coś opisałem w dłuższym opracowaniu, w bardziej dogłębnej analizie, to nie powtarzam tego w dyskusji, nie kopiuję fragmentów mojej notki, tylko daję do niej odnośnik. Uważam, że tak każdy powinien robić, bo bez tego jesteśmy jak komicy czy aktorzy, którzy po raz tysięczny grają ten sam program, tylko że nie odgrywamy tego, ale przepisujemy.
Filmu nie wyparł teatr, bo mimo że nagrać coś można raz i potem to odtwarzać bez męczenia się na nowo, to jednak ludzie chcą widzieć grę na żywo. Więc dyskusja na żywo ma sens, nawet jeśli się powtarza coś, co się już wiele razy mówiło, bo widać, że się ma ciągle nową publikę. Niemniej powtarzanie tego samego dowcipu w tym samym gronie jest bez sensu.
Jednakże jeśli coś piszę, a to można zapisać i zapamiętać, to kompletnie nie ma sensu, by to samo potem pisać ponownie wiele razy. To tak jakby zrobić seans filmowy, nazwać go teatrem i puszczać film, który jest nagraną sztuką na nowo odegraną za każdym razem. Kręcę film, puszczam go jednorazowo, a potem przed każdym seansem nagrywam go na nowo i na nowo puszczam. To jest totalnie bez sensu.
Czasem robi się remaki filmów, ale nie są to dokładne kopie – jest to powtórzenie tej samej fabuły, ale jest dużo do tego dodanego czegoś nowego – inni aktorzy, lepszy dźwięk, muzyka, efekty specjalne czy inna puenta. Niemniej nikt nie robi remaków z tymi samymi aktorami, w tej samej scenografii, z tą samą muzyką i identyczną treścią.
Mimo to wielu ludzi oburza się, wyśmiewa mnie, czy krytykuje, gdy w dyskusjach podaje odnośniki do moich notek, w których poruszamy kwestię, którą kiedyś porządnie rozkminiłem i napisałem o tym. Chcą, bym im to na nowo tłumaczył. Jak bym robił copypastę, to by tego nawet nie zauważyli! A copypastowanie w Internecie to najpoważniejsze przestępstwo – i przeciw środowisku naturalnemu, i przeciw technologii. To się nazywa spam. Pisanie po wielokroć tych samych myśli, nawet inaczej sformułowanych, to spam intelektualny. Treści są powielane w nieskończoność, a to marnotrawstwo i łączy, i miejsca, i energii. A zamiana tekstu na obrazki w postaci memów, to spam do kwadratu. Powinno się liczyć ślad węglowy każdej pasty oraz memu i odejmować to każdemu z limitu, jaki dostanie na latanie samolotami.
Hiperlink, to po ogniu i kole, największy wynalazek ludzkości! To skok w intelektualną hiperprzestrzeń! To wynalazek wciąż niedoceniany i słabo stosowany. A ja go stosuję nagminnie i każdemu to polecam.
Ten styl powinien przyjąć też ustawodawca i tak publikować prawo, by nie było w nim odnośników do poprzednich ustaw w formie długiego wymieniania ich tytułów, dat i sygnatur, ale by robić hiperlinki. Naukowcy to trochę lepiej zaadaptowali, ale nadal wiele bibliografii zawiera tylko tytuły, nazwiska i sygnatury prac naukowych, a nie odnośniki w formie hiperlinku. Najwyższy czas nauczyć się percepcji drzew, a nie tylko linearnego przepływu! Hiperlinki to wejście w prędkość nadświetlną, w porównaniu z dawnym szukaniem źródeł w bibliotece!
Gdy używam odnośników, to czasem spotykam się z niemerytoryczną ripostą dotyczącą środowiska, w którym publikuję. Na przykład ktoś mi odpowiada: „A! Salon24! — to niszowy portal, więc jest niewiarygodny, nie zaglądam tam”, albo: „Jastrzębowski to idiota — nie wierzę w to, co piszą na jego portalu”, albo: „Czy tam czasem nie pisze ten głupek Woś?”. To jest jeszcze głupsze niż czepianie się odnośnika jako takiego. To tak jakbym komuś coś powiedział na ulicy Bieruta, a ktoś by mi zripostował: „gadasz głupoty, bo Bierut był komuchem”.
Na Salonie24 jestem długo przed tym, zanim stał się szmatławcem i będę po tym, jak się zeszmaci na śmierć. Nie mam nic wspólnego z redakcją ani głupotami, które wyprawiają. Piszę tu od lat i to oni do mnie przyszli, a nie ja do nich. Tak jak jestem Polakiem od pokoleń i to głupie państwo mi się wtrynia w mój kraj, a nie ja brużdżę temu państwu. Ja dążę do obalenia tego durnego państwa i tak samo chciałbym by zdechła jeszcze głupsza redakcja Salonu24!
Niemniej, nawet gdyby to była sensowna redakcja, taka, jaka kiedyś była, nawet gdy przyjdzie sensowny i mądry właściciel, to nadal kompletnie bez sensu jest utożsamiać mnie z nim, z jego pracownikami czy klakierami. Ludzie mnie krytykują na fejsbuku czy tłiterze za pisanie na Salonie24, więc mógłbym im ripostować, że im nie wierzę, bo Zuckerberg i Musk są niewiarygodny. To by było głupie, nieprawdaż?
Grzegorz GPS Świderski
t.me/KanalBlogeraGPS
PS. Notki powiązane:
------------------------------
Świadomość sztucznej inteligencji to pamięć bieżąca <- poprzednia notka
następna notka -> Dusza sztucznej inteligencji
------------------------------
Tagi: gps65, hiperlink, hyperlink, odnośnik, Salon24, blog, link, bibliografia
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo