Ja jestem wężem. Z dwóch powodów: po pierwsze jestem zwolennikiem ukraińskiej mitologii Wyspy Wężowej i w pełni popieram hasło: „russkij wojennyj korabl, idi nachuj!”, a po drugie jestem libertarianinem, a naszym symbolem jest grzechotnik z napisem: nie depcz po mnie.
Więc się ucieszyłem, że powstała partia węży i próbowałem przyłączyć się do nich. Niestety węże mnie wypluły.
Na grupie telegramowej tej partii, nazwanej: „Hyde Park”, czyli takiej, że można pisać o czym się chce i jak się chce, byle zachować elementarne zasady kultury, a zatem z wolnością słowa do kwadratu, zostałem wulgarnie zaatakowany przez jakichś dwóch grubiańskich osobników. Uznali, że jestem szpiegiem zaprzyjaźnionej partii, choć w niej nigdy nie byłem. A ja po prostu grzecznie i merytorycznie argumentowałem, że nie warto toczyć wewnętrznych sporów, że należy dążyć do zgody, że ważna jest transparentność, że lepiej na plotkach się nie opierać. Żaden moderator nie przywołał ich do porządku za niegrzeczne ataki ad personam. Również żaden uczestnik grupy ich nie skarcił za elementarny brak dobrego wychowania.
Argumentowałem, że decyzja o przyjęciu nowego posła przez nowego prezesa do koalicyjnej partii jest dobra i słuszna. To nie jest mój pogląd, bo to świeża sprawa – w dyskusji chciałem go tylko sobie wyrobić, więc podawałem argumenty „za”. Nie udało mi się w zamian dostać uzasadnienia „przeciw”. Zamiast argumentów dostałem tylko tezę, że o tym pośle krążą plotki, że to rozbijacz i oskarżenie mnie, że jestem kretem bratniej partii i mnie wywalono bez ostrzeżenia. Nawet nie wiem za co – nikt mnie o tym do dziś nie poinformował. Syndrom oblężonej twierdzy doprowadził tam wszystkich do paranoi.
Prosiłem o konkretne i precyzyjne informacje, a dostawałem tylko jakieś emocjonalne, oparte na pomówieniach, niedomówieniach, plotkach czy domniemaniach, amatorskie analizy polityczne, z których wynikało, że prezes zaprzyjaźnionej partii dąży bezwzględnie do pozbawienia węży jedynek na listach wyborczych, na które dostali gwarancję na piśmie. Może to prawda, a może nie. Ważne, by jasno wyspecyfikować argumenty, wiedzieć, z czego to wynika, jakie o tym świadczą fakty, jakie jest uzasadnienie. Nie udało mi się tych faktów ustalić. Głównie dlatego, że zasłaniano się tajemnicą. I na dodatek żądano trzymania w tajemnicy tego, co i tak wypłynęło. Więc podstawą do zarzutów wobec prezesa sojuszniczej partii są tylko plotki.
W ugrupowaniu toczy się walka o jedynki na listach. Nowy prezes sprzymierzonej partii chce przewrócić do góry nogami dotychczasowe ustalenia w kwestii tych jedynek. Ale nie da się uzyskać informacji o żadnych konkretach w tej sprawie. Uchwały koalicyjnego ciała decyzyjnego są tajne. Więc nie wiadomo kto konkretnie dostał jedynkę i w jakim okręgu. Prezes bliźniaczej partii proponuje prawybory, a węże zarzucają mu spisek, ale nie są w stanie podać żadnych konkretów – kogo chce zastąpić kim i gdzie. To znaczy oni tam wewnątrz może to wiedzą, ale to tajemnica. Szukają pomocy na zewnątrz, zbierają zwolenników, ale konkretnych informacji podać nie chcą, wolą tworzyć emocjonalną atmosferę walki ze spiskiem przeciw nim. Stawiają tylko jakieś dziwne tezy, a uzasadnieniem jest to, że dobry psycholog to widzi, a dla tych, którzy skończyli kursy politologii, jest to oczywiste. Są emocje, logiki nie ma.
Efektem moich komentarzy, pytań, rozważań, było to, że po chamskim ataku ad personam na mnie, moderatorzyca tego forum uznała, że to moja wina, bo te prostaki się rozsierdziły i mnie bez ostrzeżenia, bez pytania, bez żadnych prób wyjaśnień, znienacka, z grupy wywaliła. Nie da się więc dokładnie i precyzyjnie dowiedzieć, o co chodzi w sporach partyjnych. Nie da się tych sporów łagodzić, bo się nie da ich wyjaśnić. Nie można się powoływać na konkrety, bo są poufne. Nie można dyskutować, bo się wyleci.
Ja zazwyczaj z moich dyskusji, w których piszę jakieś moje głębsze przemyślenia, robię potem notkę blogową. We wrogim środowisku, na przykład na fejsburzycy, gdzie mogę w każdym momencie bez powodu być wywalony, a mój komentarz może znienacka zniknąć, robię tak, że najpierw piszę komentarz na boku, zapisuję to, a potem umieszczam na fejsburzycy. Ale będąc w środowisku z pozoru przyjaznym, zapomniałem o tym i niestety nie mam kopii tych moim rozważań, które poczyniłem na Hyde Parku węży.
Więc poprosiłem moderatorzycę tego forum, by oddała mi moje komentarze. Odmówiła i napisała, że działa z polecania zarządu. To jest już poważna sprawa. Ta niesprawiedliwość i niezdolność stosowania elementarnych zasad to nie kwestia jakichś chamów to nie działanie niekompetentnej moderatorzycy, ale samych węży. No to ewidentnie coś jest z nimi nie tak. Chamów jest pełno, niekompetencja jest powszechna, więc to się może zdarzyć wszędzie. Ale jeśli przywódcy to świadomie firmują, jeśli w sporze argumentacji z chamstwem wybierają chamstwo, jeśli akceptują to, że wywalonemu nawet nie oznajmia się, za co został wywalony, to znaczy, że to oni są problemem.
Te spory węży z prezesem bratniej partii nie są czarno-białe, to nie tylko on dąży do wywalenia węży, ale oni też brużdżą. Na swojej grupie zebrali klakierów, którzy mają im lajkować wewnętrzne brudy, które wywlekają na forum publiczne. Ci klakierzy nie mają logicznie dyskutować, nie mają analizować, nie muszą wiedzieć wszystkiego, wystarczą im plotki, pomówienia czy insynuacje. Mają pisać krótkie tłiterowe komentarze utwierdzające ich w przekonaniu jak bardzo węże są krzywdzone i jakim to strasznym manipulatorem jest prezes zaprzyjaźnionej partii.
Tworzą towarzystwo wzajemnej adoracji, które wymienia się płytkimi treściami, luźnymi uwagami bez większego znaczenia. Polemiki są niemile widziane. Tkwią w oblężonej twierdzy. Jak ktoś wda się w szczegółową analizę, to zostanie stamtąd wypluty. Może prezes bratniej partii to cyniczny gracz, ale druga strona lepsza nie jest. Ta ich obawa przed argumentami, pełną informacją i transparentnością, świadczy na ich niekorzyść. Tajemnica ich niszczy.
Na moje prośby o jawne, publiczne informacje dostałem odpowiedź, bym zadzwonił, a się dowiem. Dowiem się tajemnic z zakazem ich ujawniania. To bez sensu. Dowiem się w rozmowie na żywo, więc to potem przekręcę i się zrodzi następna plotka, bo to przecież jest głuchy telefon. A ja bym chciał dostać informacje na piśmie, które można publicznie ujawnić bez przeinaczania. Nie chcę znać tajemnic, bo wtedy bym stał się czynnym elementem mechanizmu skłócania i brużdżenia.
Tak napisałem wężom po tym, jak mnie wypluli: straciłem do was zaufanie. Jeśli nawet w tak błahych sprawach, jak forum dyskusyjne „Hyde Park”, na którym wolno pisać, co się chce, nie umiecie zachować elementarnych zasad, wywalając mnie, nawet nie informując, za co i nie dając szansy na obronę przed donosami i oskarżeniami, jeśli odmawiacie mi prawa do mojej własności intelektualnej, dajecie wiarę jakimś chamom, jeśli nie umiecie sprawy zbadać dokładnie, choć wszystkie dane macie na tacy, są dostępne na grupie, tylko operujecie plotkami, pomówieniami i relacjami prostaków ewidentnie wrogo nastawionych, będących stroną sporu, jeśli nie potraficie wyznaczyć obiektywnego arbitra, tylko robicie jakieś sądy kapturowe, to wszystko to znaczy, że i w poważniejszych sprawach jesteście w stanie wyrolować ludzi. Z takim podejściem i mentalnością nie ma się co dziwić, że i o jedynki na listach się kłócicie, bo nie trzymacie się żadnych elementarnych zasad współżycia między ludźmi i jesteście w stanie dokonywać dowolnych świństw, by osiągnąć swoje. Ta sytuacja to dobitny dowód tego, w jakim bagnie żyjecie – i to wy je tworzycie.
Każda szanująca się firma, gdy się dowie o jakimś konflikcie pracownika czy klienta, związanym z tą firmą, zaczyna wszelkie rozmowy z poszkodowanym od przeprosin i prośby, by opisał swój punkt widzenia. Węże tej kultury nie znają. Moderatorzyca na wszelkie prośby poszkodowanego o oddanie jego własności intelektualnej odpowiada, że nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobisz. A na pytanie o przyczyny wywalenia milczy. A na bezpośrednie prośby poszkodowanego do węży, dwóch nie odpowiada, choć jest potwierdzenie, że je czytają, a tylko jeden wąż wyjaśnia, że nie wie dokładnie, ale chyba chodzi o niepłacenie składak, trollowanie i podważanie sensu pisania szczegółowego programu, ale sam ofiary nie pyta i o wyjaśnienia nie prosi. Powtarza plotki. Czyli nadal nie zrozumiał, że to plotki ich niszczą.
No, może moderatorzyca kłamie, że robi to po konsultacjach z zarządem. To tym gorzej dla zarządu, że taką wynajął. A przecież można bardzo prosto odpowiedzieć: „przepraszam, nie mam czasu, nie wiem, o co chodzi, postaram się to wyjaśnić albo komuś to zlecę”. Albo: „zleciłem sekretarce, by zadbała o oddanie ci twoich komentarzy i proszę, byś nam więcej nie zawracał głowy. Zajmie to tydzień, bo ona jest nierozgarnięta”. Albo: „jesteś trollem, nie płacisz składek, podważasz nasz program, spierdalaj!”. Sami sobie partię założyli, a nie potrafią się nią zaopiekować.
Na początku lat 90-tych poprzedniego wieku byłem szeregowym członkiem partii liberalnej. Nie udało mi się nic zdziałać, bo po rozłamie zniechęciłem się do głupot, które wyprawiali przywódcy. Ówczesny prezes wygrał rozłam, bo kilka dni i nocy okupował swój gabinet bez sikana w toalecie – krążyły plotki, że sikał do słoika i dlatego wygrał. Potem były kolejne rozłamy, a plotek jeszcze więcej. Kilka lat temu współtworzyłem ugrupowanie libertarian, które zanikło, bo członkowie nie mieli zapału do polityki – woleli zająć się biznesem. Moja trzecia próba zdziałania czegoś w kwestii wolności w Polsce też się nie powiodła, bo mnie węże już na samym wstępie wypluły. Ale się nie poddaję – będę próbować dalej. Tylko chyba lepiej działać niezależnie, bo partie to cholerne bagno. Dobrze, że te piekielne twory niedługo zbankrutują razem z państwami.
Ta notka to efekt mojego szantażu wobec węży. Napisałem, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego, nie będę o tym pisał, pójdę sobie i już nigdy o mnie nie usłyszą. Ale proszę o oddanie moich komentarzy – bo tam zawarłem cenne dla mnie analizy. Jeśli mi nie oddadzą, to opiszę całą sytuację na blogu. Nie oddali. No to opisałem. A to przecież żaden problem oddać te komentarze – to 5 minut roboty. Widać utknęły w bagnie. Albo je przeczytali i uznali, że one ich bardziej kompromitują niż ta notka. Takie plotki będę rozpowszechniał.
Ta notka to wywlekanie wewnętrznych brudów na zewnątrz. Do tego nieuchronnie prowadzą plotki, niedomówienia i niezdolność do jasnego stawiania spraw. To brak sensownej komunikacji. Gdybym dostał od nich jakiekolwiek jasne i konkretne stanowisko, to by sprawy nie było. Ale nie potrafią klarownie odpowiedzieć na moje pytania i prośby. Kazali moderatorzycy wyrzucić ofiarę chamstwa, a po co, za co, pomyślą za miesiąc, albo i nie.
W kwestii walki o jedynki pewnie działają te same mechanizmy. Nie potrzeba żadnych kretów, szpiegów, mącicieli czy trolli. Atmosfera oblężonej twierdzy, plotki, tajemnice, cyniczne gierki, chamstwo, niechęć do logicznej argumentacji, emocje, wystarczają, by się sami pogrążali w niekończących się sporach. To ich koalicyjne ciało decyzyjne mogłoby ich wszelkie spory uciąć jednym oświadczeniem jasno i klarownie ogłaszającym decyzję co do jedynek – ogłosić prawybory, przydzielić jedynki posłom, odebrać te jedynki, cokolwiek. Ale ciało milczy. Ciało działa w tajemnicy, ciało walczy na plotki, ciało politykuje. I tak to się toczy od ponad 30 lat… a Polska staje się coraz bardziej socjalistyczna.
Czasem warto wejść do stada szympansów, by poznać ich instynkty i to, jakie mechanizmy spajają i rozbijają ich stada. Żadne kursy biologii tego nie zastąpią.
A poza tym sądzę, że Federację Rosyjską należy zniszczyć.
Grzegorz GPS Świderski
t.me/gps65
PS. Notki powiązane
------------------------------
Ukryte podatki to zawsze strata <- poprzednia notka
następna notka -> Jestem załamany i zdruzgotany
------------------------------
Tagi: gps65, Konfederacja, Wolnościowcy, bagno
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka