GPS GPS
231
BLOG

Pierwotne zawłaszczenie w libertariańskich traktatach

GPS GPS Społeczeństwo Obserwuj notkę 4
Libertarianie z zasady samoposiadania, z prawa każdego człowieka do samego siebie, wywodzą wszelkie prawa własności. Jeśli mam prawo do samego siebie, to mam prawo do wszystkiego, co sam zrobię. Mam też prawo do dóbr naturalnych, które zmieszam z moją pracą. Mam też prawo do wszystkiego, czym się z innymi wymienię tym, co jest moje, na to, co jest ich, za obopólną zgodą.

       Wszystko, co zdobędę pokojowo, jest moje – czyli to, co zrobię, kupię, dostanę w prezencie czy odziedziczę. Dotyczy to też dóbr naturalnych, w tym własności ziemi. Nie jest natomiast moje to, co ukradnę czy zdobędę oszustwem, bez woli właściciela, bez jego zgody.

       To są proste zasady dotyczące własności, które prawie każdy człowiek w naszej cywilizacji akceptuje, gdy mu się je tak przedstawi. W tej kwestii libertarianie nie wymyślili nic nowego – tylko zgodzili się na odwieczne zasady naszej cywilizacji łacińskiej – czyli na własność osobistą, własność ziemi, na pierwotne zasiedzenia, na handel, dziedziczenie i podarunki. Jestem właścicielem z racji bycia człowiekiem, jestem podmiotem własności, bo sam siebie posiadam. Libertarianie napisali wiele traktatów naukowych w tych kwestiach, odwołując się do prawa naturalnego naszej cywilizacji.

       Najdawniej o pierwotnym zawłaszczeniu pisał John Locke w "Drugim traktacie o rządzie". Potem wytłumaczył to Murray Rothbard w "Etyce wolności", czy w traktacie: "O nową wolność - Manifest libertariański". Ważne są też traktaty najwybitniejszego paleolibertarianina Hansa Hermanna Hoppe: "Ekonomia i etyka własności prywatnej", "Krótka historia człowieka", czy "Teoria kapitalizmu i socjalizmu". A z naszych polskich myślicieli dobrze kwestie pierwotnego zawłaszczenia wyjaśnił Jakub Woziński w artykule „A priori sprawiedliwości”. Tego jest setki.

       Traktaty naukowe libertarian, nie tylko te wymienione, są dostępne w wersji elektronicznej do łatwego kupienia – a jak ktoś wie, jak to zrobić, to też łatwo sobie je ściągnie za darmo w ramach pierwotnego zawłaszczenia. Poniżej, dla zachęty do przeczytania całości, wklejam małe fragmenty wspomnianych dzieł.

       Ważne jest, by to dokładnie zrozumieć, bo współczesne państwa z samej swojej istoty łamią te naturalne prawa własności. Dlatego musi to być precyzyjnie wyjaśnione. Obecnie w świecie dominuje ideologia socjaldemokratyczna, która jest sprzeczna z fundamentami cywilizacji łacińskiej dotyczącymi własności, które wykładają libertarianie. Rządzący socjaldemokraci, w Polsce dotyczy to i PiS, i PO, i SLD, i PSL i wszelkiej innej lewicy, nie uznają tych zasad – kierują się inną etyką dotyczącą własności. Oni reprezentują inną cywilizację – czasem turańską, czasem bizantyjską, czasem żydowską.

       Czołowym przedstawicielem mieszającym te cywilizacje jest Rosja. Ona teraz toczy wojnę militarną, ale ideologiczną walkę już wygrała dawno temu. Socjaldemokraci na zachodzie, w tym u nas, to realizatorzy zasad płynących ze wschodu. Dlatego Niemcy czy Francuzi tak bardzo lubią Rosję.

       Tak jak kiedyś Rzym zniszczyli barbarzyńcy, którzy wyplemili się gdzieś na wschodzie, tak i dziś naszą cywilizację łacińską niszczą socjaldemokraci wyplemieni gdzieś w Rosji. Barbarzyńskie plemiona opanowały dziś świat. Ale nie wszystko jeszcze stracone. Dzięki postępowi technologicznemu etyczne zdobywanie własności, tak jak je opisują libertarianie, na pewno będzie przywrócone w ciągu najbliższego ćwierćwiecza. Wynika to z tego, że nieetyczne, państwowe metody zawłaszczania się już po prostu nie opłacają. 

Grzegorz GPS Świderski

PS. Notki powiązane:

------------------------------

Statolatria w Europie <- poprzednia notka

następna notka -> Każdy może być bohaterem...

------------------------------

John Lock – fragment "Drugiego traktatu o rządzie":

       Każdy człowiek posiada własność swojej własnej osoby. Nikt nie ma do niej prawa prócz niego samego. Możemy powiedzieć, że trud jego ciała i praca jego rąk należą w sposób właściwy do niego. Cokolwiek więc usuwa ze stanu, który natura stworzyła i pozostawiła, miesza ze swoją pracą i dodaje do czegoś innego, co należy do niego, czyni w ten sposób swoją własnością. Ta zaś rzecz, będąc usunięta z powszechnego stanu, w jakim natura ją pozostawiła, posiada teraz coś zaanektowanego przez pracę, co wyklucza powszechne prawo do niej innych osób. Dlatego praca ta, będąc niekwestionowaną własnością osoby ją wykonującej, sprawia, że nikt inny, jak tylko ona, ma prawo to tego, co sama raz złączyła. [...]

       Ten, kto żywi się żołędziami, które zebrał pod dębem, lub jabłkami zebranymi z drzew w sadzie, z pewnością zawłaszczył je dla siebie. Nikt nie może zaprzeczyć, że to pożywienie należy do niego. Pytam zatem, kiedy zaczęło ono do niego należeć? [...]

       I jest jasne, że jeśli pierwsze zawłaszczenie nie uczyniło go jego własnością, to nie mogło tego sprawić nic innego. Ta praca wniosła rozróżnienie między i własnością wspólną a jego własną. Wniosła ona coś więcej niż natura, wspólna matka wszystkiego: zyskał on prywatne prawo własności. Czy ktokolwiek powie, że nie miał on prawa do tych żołędzi lub jabłek, które w ten sposób sobie przywłaszczył, ponieważ nie miał zgody całej ludzkości do uczynienia ich swoimi? [...]

       Gdyby tego typu zgoda była konieczna, człowiek głodowałby pomimo obfitości, którą dał mu Bóg. Widzimy w prawach zwyczajowych, które obowiązują na mocy umowy, że to właśnie zabieranie części czegoś wspólnego i usunięcie jej ze stanu, w którym zostawiła ją natura, jest początkiem własności, która bez tego, co wspólne, jest bezużyteczna".

Hans Hermann Hoppe – fragmenty traktatu "Ekonomia i etyka własności prywatnej":

       ...Na bardzo abstrakcyjnym poziomie odpowiedź na pytanie, dlaczego istnieją stale rosnące podatki, brzmi tak: podstawową przyczyną jest powolna, ale dramatyczna zmiana idei sprawiedliwości, która zaszła w opinii publicznej. Pozwolę sobie wyjaśnić. Własność można nabyć albo przez zawłaszczenie, produkcję i umowy, albo przez wywłaszczenie i wyzysk zawłaszczających, producentów i zawierających umowy. Nie ma innych sposobów. Obie metody są dla ludzkości naturalne. Obok produkcji i kontraktów zawsze istniał proces nieproduktywnego i nie opartego na kontraktach zaboru mienia. Tak jak produktywne przedsiębiorstwa mogą rozwinąć się w firmy i korporacje, biznes wywłaszczeń i wyzysku może zachodzić na większą skalę i rozwijać się w rządy i państwa. To, że istnieje opodatkowanie jako takie i że istnieje tendencja do zwiększania opodatkowania, nie powinno stanowić zaskoczenia. Idea nieproduktywnego i nie opartego na kontraktach zdobywania własności jest bowiem niemal tak stara, jak idea pozyskiwania jej w produktywny sposób, a każdy — wyzyskiwacz z pewnością nie mniej niż producent — woli wyższy dochód od niższego....

Hans Hermann Hoppe – fragmenty traktatu: "Krótka historia człowieka":

       ...W historii myśli społecznej i politycznej zaproponowano niezliczone rozwiązania problemu ładu społecznego i ta wielość wzajemnie wykluczających się propozycji walnie przyczyniła się do szeroko rozpowszechnionego przekonania, te poszukiwanie jednego „właściwego" rozwiązania skazane jest na niepowodzenie. A jednak istnieje ono i nic ma powodu, aby poddawać się moralnemu relatywizmowi. Znamy je tak naprawdę od stuleci - to idea własności prywatnej.

       Najpierw odniosę to rozwiązanie do specjalnego przypadku rajskiego ogrodu, a następnie do rzeczywistej sytuacji wszechobecnej rzadkości dóbr. W rajskim ogrodzie rozwiązanie to przybiera postać prostej reguły mówiącej, że każdy może przemieścić swoje własne ciało tam, gdzie tylko chce, pod warunkiem, że nikt inny już nic stoi w tym miejscu i go nic zajmuje.

       Poza rajskim ogrodem, w rzeczywistości powszechnej rzadkości zasobów, rozwiązanie to sprowadza się do czterech powiązanych ze sobą logicznie reguł:

  • Każda osoba jest prywatnym (wyłącznym) właścicielem swego ciała. Któż, jak nie Crusoe, powinien być właścicielem jego ciała? Piętaszek? A może Piętaszek i Crusoe łącznie? To jednak nie pomogłoby uniknąć konfliktów, lecz by je wywoływało i czyniło stałym elementem ich życia.
  • Każda osoba jest prywatnym właścicielem wszystkich dóbr naturalnych, które uznała za rzadkie i których zaczęła używać za pomocą swojego ciała, zanim zrobił co ktokolwiek inny. Któż, jak nie pierwszy użytkownik danej rzeczy, powinien być jej właścicielem? Jej drugi z kolei użytkownik? A może pierwszy i drugi łącznie? Tego typu ustalenia byłyby jednak sprzeczne z samym celem norm, którym jest unikanie konfliktów.
  • Każda osoba, która za pomocą swojego ciała i dóbr nabytych w drodze pierwotnego zawłaszczenia, wyprodukuje jakieś nowe dobra, staje się tym samym ich właścicielem, jeśli w procesie ich produkcji nie dokonała ona żadnych fizycznych zniszczeń dóbr należących do innej osoby.
  • Jeśli jakieś dobro zostało nabyte w drodze pierwotnego zawłaszczenia bądź produkcji, może być ono nabyte przez nowego właściciela wyłącznie w wyniku dokonania przez aktualnego właściciela dobrowolnego transferu tytułu własności do tego dobra na rzecz nowego właściciela.

       Nie będę w tym miejscu przedstawiał szczegółowego etycznego czy ekonomicznego uzasadnienia tych reguł - zostało ono zaprezentowane w innych miejscach. Chciałbym jednak poczynić na cen temat kilka uwag.

       W przeciwieństwie do rozpowszechnionego przekonania, jakoby instytucja własności prywatnej była jedynie konwencją, należy wyraźnie stwierdzić, że konwencja służy jakiemuś celowi i jest czymś, dla czego istnieje jakaś alternatywa. Na przykład, celem alfabetu łacińskiego jest komunikacja za pomocą słowa pisanego, a jego alternatywą jest, na przykład, cyrylica. Z tych właśnie powodów alfabet jest konwencją.

       Jaki jest jednak cel norm działania ludzkiego? Gdyby nie istniały konflikty interpersonalne - to znaczy, gdyby w wyniku wcześniej wykształconej harmonii wszystkich interesów, nigdy nie pojawiła się sytuacja, w której dwoje lub więcej ludzi chciałoby korzystać z tego samego dobra na różne sposoby- wówczas normy nie byłyby potrzebne. Celem norm jest więc unikanie konfliktów, których inaczej nie dałoby się uniknąć. Norma, która generuje konflikty, zamiast prowadzić do ich uniknięcia, jest sprzeczna z samym celem norm. Jest to norma dysfunkcjonalna lub też wypaczenie normy.

       W odniesieniu do celu, jakim jest unikanie konfliktów, instytucja własności prywatnej nie jest jednak jedynie konwencją, ponieważ nie istnieje dla niej żadna alternatywa. Jedynie prywatna (wyłączna) własność pozwala uniknąć wszystkich konfliktów, które w innym wypadku byłyby niemożliwe do uniknięcia. Podobnie Jedynie zasada nabycia własności w drodze pierwotnego zawłaszczenia dokonywanego przez konkretne jednostki w konkretnym czasie i miejscu pozwała unikać konfliktów od samego zarania rodzaju ludzkiego, ponieważ jedynie pierwsze zawłaszczenie uprzednio nie zawłaszczonego dobra może być wolne od konfliktów, z definicji bowiem nikt inny nie miał wcześniej z tym dobrem nic wspólnego...

Hans Hermann Hoppe – fragment traktatu: "Teoria kapitalizmu i socjalizmu"

       ...Chociaż między ciałami a pozostałymi rzadkimi zasobami istnieją pewne oczywiste różnice, to wprowadzenie i zastosowanie odpowiednich rozróżnień pojęciowych nie powinno przysparza trudności. W odróżnieniu od ciał, które nigdy nie mogą być „nieposiadane” i zawsze mają swojego naturalnego właściciela, wszystkie inne rzadkie zasoby mogą rzeczywiście być nieposiadane, o ile będą pozostawać przez nikogo nieużywane w swoim naturalnym stanie. Czyjąś własnością stają się one dopiero wówczas, gdy zaczynają być traktowane jako rzadkie środki, czyli gdy są zajmowane w ramach pewnych obiektywnych granic i użytkowane przez kogoś w jakiś sposób. Ów akt zdobycia wcześniej nieposiadanych zasobów nazywany jest „pierwotnym zawłaszczeniem”. Kiedy nieposiadane wcześniej zasoby zostaną już przywłaszczone, agresję stanowić będzie każdy akt niepożądanej przez właściciela zmiany ich fizycznych właściwości lub ograniczenia zakresu możliwości takiego wykorzystania przez niego tych zasobów, które nie wpływałoby na fizyczne cechy własności należącej do innych osób – podobnie zatem jak w przypadku ciał. Wykorzystanie i zmienianie rzeczy, które zostały już wcześniej zdobyte, przez osobę niebędącą ich właścicielem możliwe jest jedynie w ramach stosunku umowy, a więc w sytuacji, gdy istnieje na to wyraźna zgoda naturalnego właściciela. Natomiast osoba ta może stać się właścicielem tych rzeczy tylko wtedy, gdy pierwotny bądź dotychczasowy właściciel świadomie przeniesie na nią swój tytuł własności – w zamian za coś innego albo w ramach prezentu. W odróżnieniu od ciał, które z przyczyn „naturalnych” nigdy nie mogą być nieposiadane ani których naturalni właściciele nigdy nie mogą się całkowicie pozbyć, a jedynie je „wypożyczyć” na czas trwania udzielonej przez nich zgody, wszystkie inne rzadkie zasoby można oczywiście „wyalienować” albo zrzec się do nich raz na zawsze tytułu własności.

       System społeczny wynikający z naturalnego stanowiska w kwestii wyznaczania praw własności to system czysto kapitalistyczny – i tak będzie od tej pory nazywany. A z tego powodu, że opiera się na tych samych ideach co prawo prywatne, czyli normach regulujących relacje między osobami prywatnymi, można go określać również mianem czystego systemu prawa prywatnego. System ten bazuje na koncepcji, że roszczenia do własności, by nie zostały uznane za agresywne, muszą być poparte przez „obiektywny” fakt pierwotnego zawłaszczenia, wcześniejszego posiadania lub wzajemnie korzystnego stosunku umowy. Stosunek ten może się sprowadzać albo do świadomej współpracy między właścicielami, albo do zamierzonego przeniesienia tytułów własności przez właściciela na inną osobę. Z kolei o socjalizmie (częściowym) można mówić wtedy, gdy system ten zostanie zmieniony i będą wprowadzone rozwiązania przyznające prawa wyłącznej kontroli nad rzadkimi zasobami, choćby częściowe, osobom czy grupom osób, które nie mogą powołać się ani na akt wcześniejszego użytkowania rzeczy, ani na stosunek umowy z wcześniejszym użytkownikiem-właścicielem…

Jakub Woziński – fragment artykułu „A priori sprawiedliwości” 

Pierwotne zawłaszczenie

       W tym miejscu możemy uznać dyskusję na temat rzekomych alternatywnych teorii prawa własności za zamkniętą i skupić się na mechanizmie działania libertariańskiej teorii własności. W poprzednim rozdziale wskazaliśmy na jej fundament — czyli samoposiadanie ciała oraz rzeczy uzyskanych drogą pierwotnego zawłaszczenia lub na drodze wymiany. Cechą zasadniczą pierwotnego zawłaszczenia jest to, iż wymaga ona konkretnego przekształcenia rzeczywistości zewnętrznej. Innymi słowy, w wyniku aktu pierwotnego zawłaszczenia rzecz zmienia swoją fizyczną właściwość, a mianowicie zmienia swoje miejsce położenia. Najczęstszym przykładem jest tu podniesienie leżącego pod drzewem jabłka. Jako właściciele swoich ciał, o ile oczywiście dokonujemy tego jako pierwsi, poprzez wzięcie jabłka do ręki uzyskujemy pełne prawo do kontroli nad nim.

       Oczywiście, nie wszystkie rzeczy można przecież przenieść, np. ziemi. Istnieje więc pokusa, żeby pierwotne zawłaszczenie uznać także w wypadku zmiany kształtu. Ostatecznie jednak tego typu zmiana również sprowadza się do przemieszczenia danej rzeczy, choć na mniejszą skalę. Uprawianie ziemi polega przede wszystkim na jej cyklicznym oraniu, czyli przemieszczaniu jej warstw. Żadnej rośliny nie da się zresztą uprawiać na zasadzie bezwładnego rzucania na nią ziaren — konieczne jest uzdatnienie gleby do przyjęcia ich. Zwyczajne przechadzanie się po ziemi także nie czyni jej niczyją własnością, o ile nie jest ono celowym działaniem, służącym przemieszczeniu jej wierzchniej warstwy.

       Zmianie miejsca związanego z pierwotnym zawłaszczeniem także nie sposób zaprzeczyć bez popadnięcia w sprzeczność. Prowadzenie dyskusji polega na aktywnym korzystaniu z pierwotnego, rzadkiego zasobu — ludzkiego ciała. Byłoby to niemożliwe bez aktywnego poruszania ciałem — ruchu ust, posługiwania się długopisem (w przypadku dyskusji prowadzonej pisemnie) itd. Nasza zdolność do korzystania z ciała manifestuje się więc przede wszystkim w komunikacyjnym wysiłku dokonywania ruchu częściami naszego ciała.

       Gdyby rzeczy stawały się naszą własnością na zasadzie pomyślenia o nich, natrafilibyśmy na nierozstrzygalny konflikt ustalenia pierwotności czyjejś myśli. Poza tym, myśl nie może stanowić przedmiotu własności, o czym wspominaliśmy już w Rozdziale I. Pierwotne zawłaszczenie polega więc na realnym kontakcie dwóch jednostek: ludzkiej oraz nie-ludzkiej. Inne osoby nie należą do zakresu zasobów, podlegających pierwotnemu zawłaszczeniu z tego powodu, iż każdy człowiek stoi już przed faktem pierwotnego zawłaszczenia swego ciała. Człowiek poczyna się wraz ze swoim ciałem i od tego momentu jest też jego właścicielem — pierwotnym zawłaszczycielem. Nadajemy przemieszczeniu status wyróżniony, ponieważ jest to jedyna możliwa oznaka zapanowania nad danym przedmiotem oraz ponieważ nasze samoposiadanie (podstawa wszelkiej własności) daje się uzasadnić jedynie na drodze komunikacji, polegającej na przemieszczaniu rzadkiego zasobu, czyli ciała. Proponowana przez Locke’a praca lub Rothbardowska energia stanowią zawodne kryterium, gdyż kładą one nacisk na proces zawłaszczania. Energia lub też wysiłek nie są jednak w stanie same przyczynić się do zawłaszczenia danej rzeczy. Przykładowo: wiele osób może włożyć wysiłek w złapanie i oswojenie konia, ale jedynie osoba zdolna do zapanowania nad nim może nazywać się jego właścicielem. Panować nad rzeczą oznacza być w stanie zmienić jej uprzednie, naturalne położenie.

       Istnieje jeszcze jeden wymóg związany z pierwotnym zawłaszczeniem: chodzi mianowicie o uczynienie go rozpoznawalnym dla innych osób. Problem ten byłby nieobecny jedynie w takim świecie, w którym żyłby tylko jeden osobnik gatunku ludzkiego. Jako że żyjemy w świecie zamieszkałym przez wiele osób, konieczne jest zamanifestowanie swego zawłaszczenia względem innych osób. Gdyby bowiem opisywany przez Locke’a człowiek najpierw zebrał leżące pod drzewem żołędzie, później porozrzucał je z powrotem na ziemi w nieładzie, sprawiłby w ten sposób nie lada kłopot innej osobie, która natknęłaby się na nie później i rościła sobie do nich pretensje. Innymi słowy, dokonywane przez nas przemieszczenie danych zasobów musi być rozpoznawalne dla innych potencjalnych pierwotnych zawłaszczycieli.

       Problem „rozpoznawalności” dokonanego uprzednio pierwotnego zawłaszczenia znajduje swoje naturalne rozwiązanie w chronologii wydarzeń. Każdy nas przychodzi na świat nagi i posiada początkowo jedynie własne ciało. Najpierw dysponujemy mieniem swoich rodziców bądź opiekunów, nadal będąc niezdolnymi do rozwinięcia swego stanu posiadania. Dorastając, uczymy się korzystać ze swego ciała do nabywania coraz to nowych przedmiotów. Gromadzimy je w naszych dłoniach, torbach, kieszeniach, pokojach, domach, mieszkaniach, działkach — umieszczamy je w konkretnych miejscach. Rozpoznawalność pierwotnego zawłaszczenia polega więc na przeniesieniu nowego przedmiotu do miejsca już uprzednio zawłaszczonego (w przypadku osób żyjących w wynajmowanych lokalach lub na wynajmowanych działkach istotne jest to, iż dany przedmiot opuszcza swe miejsce za sprawą czyjegoś ciała).

       Kryterium tego nie można uznać za ograniczanie prawa własności i czynienie ustępstw względem społeczeństwa. Należy je raczej postrzegać jako naturalny wymóg współistnienia ze sobą ludzi, którzy mogą wejść w konflikt, dotyczący danego rzadkiego zasobu. Manifestując zawłaszczenie czynimy jednocześnie zabezpieczenie przed tym, aby samemu nie znaleźć się w sytuacji niepewności względem pewnego przedmiotu, co do którego nie wiemy, czy został już zawłaszczony, czy nie. Przemieszczenie danego przedmiotu w zakres już zawłaszczonych zasobów (ciała, budynku lub ziemi) czyni nadto nasze zawłaszczenie o wiele lepiej zabezpieczonym względem innych, potencjalnych zawłaszczycieli.

       W tym miejscu wspomnijmy jeszcze o narzędziowości, związanej z pierwotnym zawłaszczeniem. Podstawowym narzędziem, prawdziwą bazą, służącą do nabywania innych przedmiotów, jest nasze własne ciało. Człowiek dość wcześnie nauczył się posługiwać rozmaitego rodzaju przedmiotami, ułatwiającymi mu życie. Rybak łowi ryby siecią, drwal rąbie drzewo siekierą itd. We współczesnym świecie zdarza się bardzo często, że proces pozyskiwania pewnego dobra jest niemal całkowicie zautomatyzowany, właściciel zaś nigdy nie ma z nim bezpośredniej styczności. Tego typu sytuacje wcale nie świadczą przeciw proponowanej przez nas teorii. Wręcz przeciwnie: potwierdzają ją, wskazując na schemat pierwotnie posiadanego ciała, służącego jako narzędzie pozyskiwania innych przedmiotów, które później same mogą stać się narzędziem do uzyskania kolejnych rzeczy. Wszystkie rzeczy, jakie posiada człowiek, można więc podzielić na te, które zawłaszczył bezpośrednio przy użyciu swojego ciała i na te, które pozyskał przy użyciu zawłaszczonych uprzednio przedmiotów.

Transfer zawłaszczonych zasobów

       Wszystkie rzeczy materialne, które zna człowiek można podzielić na:

  • przedmioty już zawłaszczone na zasadzie zmiany miejsca;
  • przedmioty jeszcze niezawłaszczone, pochodzące z zasobów naturalnych lub niegdyś przez kogoś opuszczone. Pierwszą klasę rzeczy można z kolei podzielić na:
  • przedmioty pierwotnie zawłaszczone, które nie zmieniły właściciela;
  • przedmioty pierwotnie zawłaszczone, które zmieniły właściciela.

       O ile przedmioty zawłaszczone w sposób pierwotny (wydobyte ze stanu natury) zostały zmodyfikowane na zasadzie przemieszczenia, o tyle zmiana, która jest podstawą transferu tytułu własnościowego, polega już na czymś innym. Naturalnym następstwem zawłaszczenia sobie danej rzeczy z naturalnych zasobów jest możliwość przekazania jej komuś innemu. Można to uczynić za pewną z góry ustaloną cenę lub też przekazać daną rzecz za darmo. Kwestia ceny nie jest w przypadku prawa własności nazbyt istotna. Jedyną rzeczą, która ma znaczenie, jest dobrowolność wymiany. W przeciwieństwie więc do pierwotnego zawłaszczenia, to właśnie dobrowolny i obustronny akt zgody na dokonanie transakcji czyni daną uprzednio, zawłaszczoną pierwotnie rzecz czyjąś własnością. W przypadku transferu tytułu własności do danej rzeczy ona sama może pozostać pod względem zajmowanego miejsca całkowicie niezmieniona, lecz przemieszczeniu musi ulec przynajmniej jeden inny przedmiot będący wobec niej rękojmią.

       Pierwotne zawłaszczenie jest najczęściej znamieniem społeczeństwa na wczesnym etapie rozwoju. Ma ono do czynienia przede wszystkim z dziewiczą ziemią, którą trzeba odpowiednio przysposabiać do własnych potrzeb: ludzie pierwotni karczują las, polują na dziką zwierzynę, uczą się uprawiać ziemię. Wraz ze stopniowym rozwojem cywilizacyjnym coraz większa część zasobów naturalnych jest już w pewien sposób przekształcona. Społeczeństwo zaczyna więc tworzyć dobra wyższego rzędu. Przykładowo, przy użyciu przeznaczanych niegdyś jedynie na opał kawałków drewna i mchu, człowiek pierwotny zaczyna budować sobie szałas. Z czasem wykształca się specjalny zawód cieśli, którzy wycinkę drzewa pozostawiają drwalom. Ich specjalizacja jest możliwa jedynie dzięki prawu własności, które przynależy najpierw drwalom, następnie flisakom, a na samym końcu cieślom. Zawłaszczone przez drwali drewno staje się ich własnością, ale dzięki dobrowolnej umowie z flisakami zrzekają się go na rzecz pieniędzy, które otrzymują później sami flisacy po dostarczeniu drewna do cieśli.

       Choć może wydać się to dziwne, w przypadku dokonania wymiany tytułów własnościowych także mamy do czynienia z przemieszczeniem (zmianą zajmowanego miejsca) danej rzeczy. Żyjąc w dobie płatności internetowych, nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że u podstaw każdej wymiany leży fizyczne i namacalne przekazanie innej osobie konkretnego przedmiotu.

       Aby lepiej zrozumieć to zagadnienie, wyobraźmy sobie dwie pierwotne osoby. Pierwsza z nich jest rybakiem, druga drwalem. Obie chcą się zamienić swoimi zawłaszczonymi pierwotnie przedmiotami: rybak pragnie wzbogacić się o drewno na opał, a drwal o ryby, potrzebne mu jako pożywienie. Uprzednio każdy z nich zawłaszczył (czyli przemieścił) odpowiednie potrzebne do wymiany zasoby. Aby dana rzecz mogła być spożytkowana przez swego nowego właściciela, musi on dokonać jej przemieszczenia — w przypadku pierwotnego człowieka sięgnąć po nią ręką.

       Wraz z rozwojem cywilizacji, zawłaszczane pierwotnie zasoby stają się coraz bardziej obfite — w związku z tym pojawia się techniczny problem, w jaki sposób dany zasób (np. wiele metrów sześciennych drewna wyrąbanego przez drwala) może stać się w danej chwili czyjąś własnością, bez konieczności osobistego przeniesienia wielokilogramowego (wielotomowego) ciężaru. W celu pokonania tego problemu człowiek nauczył się posługiwać przedmiotami będącymi rękojmią wymiany. Ową rękojmią może być cokolwiek: złoto, kawałek papieru czy też dowolny inny przedmiot. Z naturalnych względów, które wyjaśnimy za chwilę, najlepszą rękojmią okazała się spisana na kartce papieru umowa (która dzisiaj coraz częściej zastępowana jest przez odpowiedni zapis cyfrowy).

       Skoro dana rzecz jest zbyt duża, zbyt odległa lub z jakiegokolwiek innego względu nie nadaje się do bezpośredniego i osobistego przemieszczenia jej, ale istnieje obustronna wola do dokonania wymiany, obie strony transakcji w sposób intencjonalny nadają innej, bardziej poręcznej rzeczy charakter rękojmi. Ich wzajemna umowa nie może mieć jednak charakteru jedynie myślowego — w związku z tym w sposób konieczny muszą zgodzić się, aby zamiast właściwego przedmiotu kontraktu, jego rolę pełnił pewien materialny substytut. Murray Rothbard, twierdząc w „Etyce wolności”, że obietnica nie jest wiążącym kontraktem, ponieważ ewentualne jej złamanie nie gwałci niczyjego prawa własności, oparł swoje twierdzenie właśnie na tym, iż obietnicy brakuje materialnej rękojmi. Obietnica jest tylko myślą ucieleśnioną poprzez nasze ciało — ale nasze własne ciało jest i zawsze pozostanie jedynie naszą własnością; jest niezbywalne. Dopiero przeniesienie obietnicy za sprawą intencjonalnego aktu obu wymieniających się osób na pewien inny przedmiot — rękojmię, może uczynić z niego kontrakt, czyli pełnoprawną wymianę.

       We wczesnej fazie rozwoju cywilizacji rękojmią mogły być przedmioty dowolnego rodzaju. Lecz jak już wspominaliśmy, charakter rzeczywistości i dostępnych w niej zasobów wymaga doskonalenia tego narzędzia. Przykładowo: zamówienie przez kupca drewna może być zrealizowane jedynie w określonym czasie i miejscu i jest uwarunkowane wieloma innymi czynnikami. Jeżeli obydwie strony bardzo sobie ufają (np. są członkami tej samej rodziny), mogą w ogóle nie skorzystać z jakiejkolwiek rękojmi i wierzyć sobie „na słowo”. Dzięki temu mogą sobie oszczędzić czasu i formalności (to właśnie dlatego rodzinne interesy są nieraz tak bardzo udane), ale w przypadku konfliktu pozostaną bez jakiegokolwiek narzędzia, które mogłoby im pomóc w wyegzekwowaniu od innych swoich oczekiwań. Dlatego właśnie, a więc z powodu braku pewności co do wypełnienia danego kontraktu, ludzie nauczyli się spisywać umowy, które szczegółowo wymieniają warunki wymiany. Kontrakt spisany jest także najbardziej naturalną formą dla rękojmi, ze względu na możliwość najpełniejszego rozjaśnienia wszystkich jego punktów. Intencjonalność kontraktu znajduje swój najlepszy wyraz w formie pisanej, która pozwala na uszczegółowienie wszelkich elementów związanych z fizycznym udostępnieniem danego dobra.

       Rzecz jasna, rękojmia jest całkowicie dobrowolna. Ma ona sens jedynie wtedy, gdy jedna strona (bądź obie) zażąda od drugiej gwarancji wykonania kontraktu. Jak już wspomnieliśmy powyżej, przekazujący sobie dobra bez żadnej umowy członkowie rodziny lub dobrzy przyjaciele mogą się bez niej całkowicie obyć. Ich wzajemne zaufanie jest samo przez się czymś analogicznym do rękojmi (choć nie jest nią samą). Dlatego też ogromna ilość rękojmi (znanych nam najczęściej w formie umów pisanych małym druczkiem, dołączanych do produktów) znana nam ze świata współczesnego świadczy o wzroście niepewności wobec innych ludzi. Przewidywalność otoczenia społecznego nie rodzi potrzeby zabezpieczenia obietnicy ustnej materialną rękojmią, potrzeba ta bierze się z racji braku pewności co do poszanowania prawa własności.

       O żyjącej ze sobą rodzinie nie mówi się zazwyczaj jako grupie osób, dokonuje transferu (wymiany) posiadanych zasobów, choć w rzeczywistości to właśnie ma miejsce. Fakt, iż dzielą się dostępnymi im rzeczami (pieniędzmi, jedzeniem, środkami transportu itd.) bez jakiejkolwiek umowy lub innego rodzaju rękojmi wcale nie oznacza, że ich wymiany są nieważne lub nieobecne. Wręcz przeciwnie — istnieją i mają dużą częstotliwość, lecz z racji braku materialnego uprzedmiotowienia w rękojmi nie mają mocy prawnej.

Tagi: gps65, liberałowie, libertarianie, paleolibertarianie, John Lock, Murray Rothbard, Hans Hermann Hoppe, Jakub Woziński

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj4 Obserwuj notkę
GPS
O mnie GPS

Blo­ger, że­gla­rz, informatyk, trajk­ka­rz, sar­ma­to­li­ber­ta­ria­nin, fu­tu­ry­sta AI. My­ślę, po­le­mi­zu­ję, ar­gu­men­tu­ję, po­li­ty­ku­ję, fi­lo­zo­fu­ję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo