Zachodniemu światu został narzucony monopolistyczny system walutowy. Nazywa się to System z Bretton Woods – z późniejszymi zmianami, z których kluczową była likwidacja wymiany waluty na złoto. Fundamentem tego systemu jest państwowa waluta fiducjarna nie oparta na żadnych parytetach kruszcowych, oparta na bankowości centralnej, kredycie z obowiązkową rezerwą cząstkową i wielu innych drobniejszych uregulowań. Każda waluta państwa wchodzącego w to porozumienie musi spełniać szereg różnych zdefiniowanych warunków.
Jest wielu krytyków tego systemu. Najczęściej jest to krytyka konstruktywna – oni projektują inny, lepszy system, lepszą walutę. Najczęstsze propozycje to waluta uzgodniona z produkcją dóbr będących w obiegu handlowym. Chodzi o to by różnymi sposobami zrównoważyć kreację monopolistycznej waluty z powiększaniem się gospodarki, którą ta waluta obsługuje – by i wzrost wolumenu waluty i wzrost gospodarczy były proporcjonalne.
Ogólnie uważam, że tylko krytyka konstruktywna jest sensowna. Ale w tej kwestii czynię wyjątek.
Jestem niekonstruktywnym krytykiem systemu finansowego. Uważam, że obecny system jest zły, ale złe są też wszystkie te propozycje krytyków. Nie wnikam w konstrukcję waluty – zło nie tkwi w tej konstrukcji, ale w monopolu. Nie ma kompletnie znaczenia jaki monopolistyczny system walutowy przyjmiemy – każdy będzie zły. Ale każda taka zła waluta natychmiast stanie się dobra, gdy będzie konkurować z innymi. Więc uważam, że i obecny system, i wszelkie projekty krytyków, są dobre, gdy będą działać naraz, będą konkurować o te same transakcje handlowe.
By zlikwidować monopol walutowy wystarczy ogłosić, że każdy podatnik może płacić podatki w takich walutach w jakich zarabia. A zarabiać może w czym chce.
Zło państwowych walut fiducjarnych tkwi w tym, że sterują nimi ludzie. A ci ludzie mogą realizować jakieś interesy. A waluta powinna być neutralna, nie powinna realizować niczyich interesów. Są więc tacy, którzy projektują system sterowania walutą przez sztuczną inteligencję, albo przez jakieś ścisłe algorytmy, a nie arbitralne decyzje kogokolwiek.
Równie dobrze można podobnie rozwiązać problemy z wszelkimi innymi monopolami. Utwórzmy ministerstwo motoryzacji, utwórzmy państwową fabrykę samochodów, zakażmy używanie wszelkich innych, a potem zatrudnijmy sztuczną inteligencję by liczyła, jak ma wyglądać samochód, jakie ma najlepsze parametry i ile go produkować, by idealnie zaspokajał popyt w całym kraju. Głupie nie?
Dokładnie tak samo jest z walutą. Jak mamy monopol to żadna sztuczna inteligencja nie jest w stanie wyliczyć optymalnej ilości tej waluty, tak jak nikt nie jest w stanie wyliczyć optymalnej liczby samochodów, butów, lokomotyw czy komputerów. Każdy przedsiębiorca musi sobie to sam liczyć, a optymalność wymusi konkurencja między nimi. Waluta nie jest żadnym wyjątkiem, tak jak wyjątkiem od wolnego rynku i konkurencji nie jest służba zdrowia, edukacja, ubezpieczenia, kultura, straż pożarna, kanalizacja czy mieszkalnictwo.
Żadna sztuczna inteligencja, a nawet naturalna, nie zastąpi wolnego rynku. Miliony nieudanych prób są tego dobitnym dowodem. Na rynku może, a nawet powinno, być wiele konkurencyjnych walut – i praktykowane mogą być różne sposoby ich kreacji. Jak najbardziej słuszne i dobre będzie to, że będzie na rynku waluta kreowana przez sztuczną inteligencję – ale niech konkuruje z walutą kreowaną przez jakąś radę mędrców, walutą opartą na kruszcach i z kryptowalutami.
Nie ma żadnych powodów, by zarządzać monopol walutowy. Wszelkie monopole narzucane odgórnie w prawie publicznym są złe. Nie dlatego, że trudno osiągnąć ideał, ale dlatego, że ideał na rynku nie istnieje, bo rynek to sposób na wymianę dóbr o subiektywnej, a nie obiektywnej, wartości. Zinstytucjonalizowane, odgórne narzucone, centralne obiektywizowanie czegokolwiek jest zbędne i szkodliwe. Nie ma w tym wyjątków.
Konkurencja walutowa jest wielokroć łatwiejsza do wprowadzenia, łatwiejsza do praktycznego zrealizowania niż jakiekolwiek utopie systemów kreujących monopolistyczną walutę. Te wizje są totalne, wymagają potężnej siły zdolnej do narzucenia danej koncepcji całemu światu, a przynajmniej tej części świata, gdzie obowiązuje obecny monopol. A moja wizja wymaga tylko likwidacji kilku zbędnych przepisów w jakimkolwiek państwie.
Żeby totalnie przebudować system finansowy, trzeba wygrać wybory we wszystkich państwach, które ten system stosują – głównie w USA – i nie mogą to być ani demokraci, ani republikanie. Jeśli mój pomysł to utopia, ale te wszystkie inne pomysły zamiany jednego monopolu na inny są utopią do sześcianu.
Żadna sztuczna inteligencja nie wyliczy, ile należy emitować waluty i nie przewidzi, jaka będzie na niej inflacja – niezależnie od tego, czy będzie jedną z wielu, czy też wymusimy na niej monopol. Ale można traktować takie pomysły jako wyzwanie intelektualne – jako zadanie ekonomiczne na zaliczenie studiów.
Moim zdaniem lepszym wyzwaniem intelektualnym byłoby stworzenie lepszej kryptowaluty niż wszystkie obecnie istniejące. Uważam, że ściśle zdefiniowany i z góry znany algorytm kreacji waluty będzie zawsze lepszy niż jakakolwiek sztuczna inteligencja działająca niedeterministycznie, opierająca się na nieprzewidywalnych zjawiskach naturalnych. Taki indeterminizm przy kreacji waluty będzie zawsze zły. Przed inflacją, deflacją, aprecjacją, deprecjacją, czy innymi zjawiskami walutowymi najlepiej chroni wolny rynek, czyli konkurencja między walutami, a nie jakiekolwiek algorytmy kreacji.
W ogóle, gdy się mówi o pieniądzu, to powinno się go traktować jako pojęcie abstrakcyjne – gdy wchodzimy w szczegóły, gdy rozważamy praktykę, to powinna być mowa tylko o walutach, jako emanacjach pieniądza. Kreacja pieniądza to pojęcie filozoficznie – w ekonomii jest tylko kreacja jakiejś konkretnej waluty. Zjawiska na tej walucie nie są zależne tylko od niej samej, ale też od zjawisk naturalnych, nastawienia ludzi (głównie spekulantów i inwestorów), innych walut obok niej i prawa, które reguluje obrotem tych walut.
Założenie, że będziemy kreować jakąś walutę na podstawie wyprodukowanych towarów, jest bez sensu, gdy nie uwzględnimy też innych walut, które służą, albo mogą posłużyć, do obrotu handlowego tymi towarami. Co z tego, że wymyślimy idealną walutę i jej kreację, i nawet zastosujemy przemoc, by ludzi zmusić do jej używania, jeśli ludzie to oleją i cichcem, nielegalnie będą używać bitcoinów? Cały misterny plan i wyzwanie intelektualne szlag trafi.
Projektowanie nowej waluty będzie miało sens, gdy zniesiony zostanie monopol – wtedy będzie to konstruktywne wyzwanie intelektualne. A projektowanie nowej monopolistycznej państwowej waluty to pomysł gorszy niż nic nierobienie. Każdy konkretny pomysł uzależniania kreacji od produkcji wymaga totalitarnego państwa, które stosuje pełną inwigilację, by wiedzieć, ile kto czego produkuje. To ewidentnie pogorszy sytuację, a nie polepszy.
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:
------------------------------
Kolaboranci <- poprzednia notka
następna notka -> Gwałciciele, złodzieje i mordercy
------------------------------
Tagi: gps65, pieniądz, waluta, ekonomia, monopol, wolny rynek
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka