Ja sądzę coś nie dlatego, że uważam, że jest słuszne, ani nie dlatego, że jest to zgodne z jakąś ideą, którą wyznaję, albo w nią wierzę, ale dlatego, że znam wielokroć więcej sensownych argumentów za tym czymś niż przeciw temu. Jeśli mam coś dobrze przemyślane, jeśli znam dużo uzasadnień tego czegoś, jeśli mam wiele dowodów praktycznych i teoretycznych za tym czymś, to wszystkie te argumenty, dowody i uzasadnienia tworzą doktrynę.
Doktryner to ktoś, kto coś dobrze przemyślał. A jeśli ktoś mówi, że nie jest doktrynerem w jakiejś kwestii, to w istocie mówi, że tej kwestii nie zbadał, nie poznał, nie rozumie jej – i dlatego nie jest jej pewien. Każde zrozumienie czegokolwiek jest budowaniem doktryny tego czegoś.
Jak macie wątpliwości, dlaczego o czymś coś sądzę, na przykład, dlaczego uznaję libertarianizm za jedyną moralnie dopuszczalną ideę polityczną, dlaczego uważam tak, a nie inaczej, to zapytajcie, a Wam to uzasadnię, albo dam link do notki, w której to uzasadniłem, albo podam tytuł traktatu naukowego, gdzie to jest wyjaśnione. Dobry doktryner zawsze zna uzasadnienie elementów doktryny, którą głosi. Niemniej co innego doktryner, a co innego doktryna.
Błędem jest utożsamianie tego, co ktoś twierdzi i uzasadnia z nim samym i z jego poglądami. Ja na przykład często stawiam jakieś tezy, bronię je, dyskutuję, przedstawiam argumenty i wcale nie muszą to być moje poglądy. By nabierać poglądów, mogę stawiać dowolne tezy lub ich zaprzeczenia. Nie tylko mogę – muszę. Każdy pogląd, jaki mam, jest silniej lub słabiej uargumentowany. To wszystko jest dynamiczne i zmienia się w czasie. Niektóre poglądy można zmienić, bo można poznać więcej argumentów przeciw niż się zna za. Poglądy nie określają człowieka tak jak charakter czy jakieś inne wrodzone cechy. Poglądy nie są genetyczne. Wygłaszanie tez i ich bronienie nie musi oznaczać wyrażania poglądów.
Niemniej wielu ludzi silnie utożsamia poglądy z osobą. I jak ktoś im powie coś, z czym się nie zgadzają - to zamiast argumentować, uzasadniać, podważać argumenty to napadają na osobę, która im to powiedziała. Obrażają ją, deprecjonują, określają brzydkimi słowami. Zabijają posłańca przynoszącego złe wieści. I wydaje im się, że zwalczają tym doktrynę. Ja takie ataki nazywam przysrywaniem – zdarza mi się to pod prawie każdą kontrowersyjną notką. Przypatoczy się taki przysrywacz i wydaje mu się, że obrażając mnie prowadzi polemikę. Stosowanie nieuczciwych chwytów erystycznych, do których należą argumenty ad personam, nie jest polemiką i nie sprzyja jej.
Ludzie dzielą się na doktrynerów i przysrywaczy. Innych nie ma. Oczywiście każda z tych grup ma wiele odcieni i intensywności, a granica między nimi jest płynna. Doktrynerzy są dobrzy, przysrywacze źli. Doktrynerzy są mądrzy, przysrywacze głupi. Każdy z nas raz bywa doktrynerem, a innym razem przysrywaczem.
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki pokrewne:
Czy Gruzini sikają? <- poprzednia notka
następna notka -> Dewianci i psychopaci
Tagi: gps65, dyskusja, polemika, doktrynerstwo
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka