Mam sto procent pewność, że dobry Bóg nie postępuje niesprawiedliwie. Jeśli coś nam nakazał, to i sam musi się do tego stosować, mimo że jest wszechmogący i może robić, co chce. Może czynić zło, ale nie powinien. Jeśli sam czyni zło, to traci cały swój autorytet – takiemu bogu nie należy ufać, bo to oszust, podaje się za dobrego, a jest zły.
Stosowanie odpowiedzialności zbiorowej to grzech ciężki. Jeśli ktoś mi zawinił, a ja pozabijam wszystkich mu podobnych – czy to rasą, czy narodowością, czy miejscem zamieszkania, czy przynależnością do rodziny, to popełnię grzech, który będzie bardzo trudno odpokutować.
Zabicie dziecka za grzech ojca to bardzo ciężki grzech. Wybicie całego miasta za to, że niektórzy mieszkańcy zgrzeszyli to grzech cholernie ciężki – nawet jeśli niektórych niewinnych się wcześniej ostrzeże. Dodatkowo wymordowanie jakichś ludzi za grzechy, a nie wymordowanie innych grzeszników, to jawna niesprawiedliwość.
Jeśli starotestamentowy, okrutny, krwiożerczy, mściwy bóg wymordował mieszkańców Sodomy i Gomory, to tym bardziej powinien wymordować wszystkich obywateli III Rzeszy. Mam sto procent pewność, że takiego boga nie ma.
Bóg jest wszechmogący, więc gdyby chciał już tu, na Ziemi, karać za grzechy, to by karał tylko grzeszników i wszystkich grzeszników. Bez problemów może zrobić tak, że grzesznik na miejscu pada martwym, gdy popełni za którymś razem grzech, mimo że wcześniej się dowiedział, że ten czyn to jest grzech i się z niego wyspowiadał. Recydywiści mogliby mrzeć na zawał, albo na wiele innych sposobów. Nie ma żadnych sensownych powodów, by do karania grzeszników stosować pożary, powodzie, czy inne kataklizmy naturalne, które zabijają też przy okazji niewinnych. Mam sto procent pewność, że dobry Bóg tak nie postępuje. Chyba że nie jest dobry. Chyba że to okrutny, niesprawiedliwy tyran. W takiego boga nigdy nie uwierzę.
Opowieści z hagad Starego Testamentu nie są o Bogu, one są ludzkimi, prymitywnymi, politycznymi wyobrażeniami o jakimś żydowskim, okrutnym, niemoralnym władcy, który podawał się za boga.
Stary Testament nie jest kroniką historyczną, bo nie przeszedł żadnej rzetelnej weryfikacji historycznej. Tam są oczywiście ziarna prawy, tak jak w każdej bajce, ale legendy nie są historyczną relacją. Stary Testament to zbiór przypowieści, to fikcja literacka, to hagady.
Oczywiście teologicznie przypowieści mają sens, bo sam Chrystus posługiwał się przypowieściami, ale nie należy ich traktować dosłownie. One mają znaczenie metaforyczne. Ale i dosłownie, i metaforycznie, starotestamentowe opowieści nie są o Bogu, tylko o jakimś żydowskim okrutniku pultającym się chaotycznie w swych politycznych decyzjach.
Ten okrutnik nie traktuje ludzi indywidualnie, ale zbiorowo. To jest podejście wschodnie, żydowskie, perskie, indyjskie, chińskie – tam liczy się kolektyw, klan, ród, a nie pojedynczy człowiek. To jest podejście naturalne, ukształtowane ewolucyjnie, bo człowiek to ssak stadny i żyjąc kilkaset tysięcy lat w plemionach, małych społecznościach zbieracko-łowieckich znał tylko odpowiedzialność zbiorową. Nie był żadną indywidualnością, był elementem stada.
By tych starotestamentowych legend użyć do rozważań teologicznych, trzeba się intelektualnie cholernie nagimnastykować – użyć głównie Nowego Testamentu, który całkowicie odwraca ten wschodni porządek, czyniąc każdego indywidualnego człowieka podmiotem moralności.
Domorośli teolodzy, którzy żydowskie hagady ze Starego Testamentu odczytują dosłownie, moim zdaniem popadają w herezję. Kościół katolicki dawniej zakazał samodzielnego czytania Biblii i to było bardzo słuszne.
Stary Testament to tylko wstęp do historii Jezusa, prawdziwego Boga, filozofa, moralizatora, twórcy naszej cywilizacji. Ten wstęp jest potrzebny po to, by móc zrozumieć mentalność ludzi, których nauczał Chrystus, do których mówił, których sumienia zmieniał. Stary Testament to legendy, bajki, hagady, które ukształtowały lud, którego fałszywe myślenie, głupie wierzenia, błędną moralność musiał wyprostować Jezus. Bez zrozumienia mentalności tamtego ludu nie zrozumiemy Nowego Testamentu, nie zrozumiemy przekazu Chrystusa, nie zrozumiemy jego cywilizacyjnej roli.
Dlatego Biblia to oba Testamenty – stary wstęp z legendami pokazującymi naturalną mentalność ludu opartą o odpowiedzialność zbiorową i nowe rozwinięcie prostujące tę mentalność, tłumaczące, że odpowiedzialność jest indywidualna. Nie będziemy zbawieni zbiorowo, plemiennie, rodowo, narodowo, państwowo – każdy z nas indywidualnie odpowie tylko swoje nieodpokutowane grzechy.
Ale oczywiście dobrowolny udział, czy wsparcie, jakiegoś zbiorowego dzieła, jakiejś organizacji czy państwa, które dokonuje czynów niemoralnych, to grzech indywidualny. Grzeszyć można indywidualnie, ale też w spółce z innymi.
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:
Rozpad Białorusi <- poprzednia notka
następna notka -> Osoba niebinarna
Tagi: #gps65, #Bóg, #religia, #cywilizacja, #chrześcijaństwo, #Biblia
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo