Pytanie o to, kto jest stwórcą świata, już samo w sobie sugeruje odpowiedź - że to jest ktoś, byt osobowy. Więc to pytanie jest niedobre. "Kto" to jakiś człowiek, albo ktoś, kto ma cechy człowieka. Samo pytanie wyklucza koty, roboty, kosmitów, naturę, prawa fizyki czy jeszcze coś innego niebędącego osobą. "Kto" to "ktoś", a ktoś ma imię, ma rodziców, urodził się, ewentualnie umarł, ma jakieś cechy, można z nim pogadać, coś rozumie, coś zrobił, coś powiedział w życiu. Nic takiego nie wiemy o stwórcy.
Jako katolicy wierzymy, że Bóg jest osobą, stworzył nas na swoje podobieństwo, więc jest takim "ktosiem". Ale ja tego nie wiem i nie ufam tym, którzy zapewniają, że wiedzą. Wierzę, że jest jakiś stwórca, ale to pewnie jest jakiś byt kompletnie inny niż osoby ludzkie. Przede wszystkim bytuje w transcendencji, w jakimś nadświecie, w którym nasz jest zanurzony. Ale tego nadświata nie znamy, nie obserwujemy - możemy tylko pośrednio wnioskować, że coś takiego jest, czy powinno być.
Wszystkie religie jakoś opisują ten nadświat i jego mieszkańców, ale to są oczywiste bajki, mity, wyobrażenia - ważne, potrzebne, niezbędne, występujące w każdej kulturze, więc naturalne, ale jednak fantazje, a nie opisy rzeczywistości.
Jedynie sensowny opis Boga, to moim zdaniem taki Bóg, na jakiego dowody podał św. Tomasz - czyli, że to Pierwszy Poruszyciel, Początkowa Siła Sprawcza, Przyczyna Konieczna, Maksymalna Doskonałość etc... - to o tym czymś można w miarę z sensem powiedzieć. Ale to, że celowo zsyła na ludzi kataklizmy, jakieś potopy, to są ewidentne fantazje, na dodatek sprzeczne z innymi fantazjami dotyczącymi tego domniemanego stwórcy.
Moim zdaniem żadna religia nie ma spójnej wizji bogów czy boga - wszystko to jest miotanie się w chaotycznych sprzecznościach. Jedyny porządek w religiach to ich aspekt społeczny - czyli zasady porządkujące współpracę między ludźmi. Zasady tworzą porządek, ale cechy tego, kto jakoby ten porządek zarządził, są bez sensu, to raczej rodzaj poezji, a nie opis czegoś spójnego.
Wszelkie bajki, mity, wyobrażenia, opowieści religijne, mają w sobie pierwiastek prawdy. Jakiś potop na dużą skalę z pewnością kiedyś był, co nawet archeolodzy potwierdzają - mit o potopie jest prawie w każdej znanej religijnej mitologii. Więc z pewnością to, co czytamy o potopie w Biblii, to jakiś cień rzeczywistości. Ale czy ta dawna powódź miała jakikolwiek związek ze stwórcą?
W większości religii, szczególnie animalistycznych, ma sens kojarzenie kataklizmów z bogiem - to naturalna wizja, że Zeus miota piorunami. Ale do katolicyzmu to kompletnie nie pasuje. Bóg, który chaotycznie, bez sensu, losowo morduje ludzi, bez związku z ich czynami, kompletnie nie pasuje do Chrystusa, który ludzi leczy, wskrzesza, naucza. Żydowski Bóg z Biblii jest taki sam jak Zeus, który zachowuje się jak okrutny tyran. Chrystus Zeusem nie jest. Chrystus to postać realnie żyjąca, to więcej niż cień. Zeus to cień cienia, ale nie żadnego boga stwórcy, ale być może jakichś dalekich przodków Greków, tak jak Jahwe to cień jakichś okrutnych władców żydowskich. To są wszystko cienie jakiejś tam prawdy. Ale z prawdziwym Pierwszym Poruszycielem raczej związków nie mają.
Bóg jest nam potrzebny po to, by uzasadnić sens zasad społecznych porządkujących współpracę między ludźmi. Moralność ma sens, jest potrzebna, pozwala żyć w pokoju. Ale każdy system moralny to po prostu zestaw zasad, które nie mają uzasadnienia - tak jak aksjomaty w matematyce. Jedynym sensownym ich wytłumaczeniem jest to, że działają.
Jeśli cywilizacja oparta o jakąś moralność przetrwała tysiące lat, to znaczy, że te zasady moralne działają. Dokładnie tak samo działają jak aksjomaty jakiejś matematycznej teorii, która ma praktyczne zastosowania w modelowaniu rzeczywistości.
Moglibyśmy więc przyjąć zasady moralne bez wnikania w to, kto je ustanowił. Twórca zasad jest drugorzędny. To te zasady działają, a nie ich domniemany pomysłodawca.
Weźmy jakąś aksjomatyczną teorię matematyczną. Ona może być użyta do opisu działania jakiegoś zjawiska i może je poprawnie modelować tak, by generować wiele praktycznych przewidywań mających korzystne materialne skutki. Te aksjomaty po prostu działają w praktyce. Po co dociekać kto je wymyślił i ogłosił? Po co wierzyć, albo nie, w jakieś cechy tego pomysłodawcy? Jeśli się okaże, że wszystkie biografie Einsteina są przekłamane, że naprawdę Einstein był kobietą, to należy porzucić teorię względności i nie tworzyć niczego co się na niej opiera?
Chcemy oczywiście wiedzieć, kto, co i kiedy wymyślił, ale jak się w tym pomylimy, jeśli źle opiszemy jego cechy, to w żaden sposób nie popsuje to działania modelu. Jak model przestaje działać, to go poprawimy i w ten sposób nowy model będzie miał już kilku autorów - tego kto go pierwotnie wymyślił i tego poprawiającego. Ale nadal istotny jest ten model, a nie to jak dobrze znamy autorów. Możemy ich w ogóle nie znać, a model stosować.
Tak jest też z cywilizacją. Bóg cywilizacji w istocie nie jest potrzebny. Jest potrzebny tylko dlatego, że większość ludzi chce znać stwórcę - i jeśli go nie zna, to nie uznaje zasad, które regulują życiem społecznym. By ludzi przekonać do zasad, trzeba ich postraszyć kimś potężnym, kto te zasady ustanowił i okrutnie ich ukaże po śmierci za łamanie zasad. By uznać zasady, potrzebny jest gniew kogoś, kto nam uczyni krzywdę nawet po śmierci. Śmierć nie będzie najgorszym, co się nam może wydarzyć. To wszystko są potrzeby społeczne - one są niezależne od tego, kto naprawdę jest stwórcą. A przecież może być tak, że coś innego stworzyło świat, a coś innego skaże nas na wieczne męki po śmierci - niby dlaczego to musi być ten sam byt?
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:
Łamana polszczyzna <- poprzednia notka
następna notka -> Mój rasizm nie jest gorszy niż Twój
Tagi: #gps65, #Bóg
Bloger, żeglarz, informatyk, trajkkarz, sarmatolibertarianin, futurysta AI. Myślę, polemizuję, argumentuję, politykuję, filozofuję, łapówki przyjmuję: suppi.pl/gps65
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo