Język jest niesprawiedliwy i seksistowski. Niektóre nazwy zawodów czy urzędów mają tylko męskie formy, a nie mają żeńskich i na odwrót. Na przykład prezydent i przedszkolanka. Nie ma osobnego słowa na kobietę głowę państwa i mężczyznę opiekującego się dziećmi w przedszkolu. Więc niektórzy próbują takie słowa wymyślać i propagować.
Gdy dorobimy do nazwy zawodu żeńską końcówkę, to ograniczamy zbiór danych osób do kobiet, a tymczasem bez końcówki, to był zbiór ludzi dowolnej płci.
Gdy powiemy: ”fizycy” to oznacza to zbiór wszystkich ludzi zajmujących się fizyką – i kobiet, i mężczyzn. A „fizyczki” to w pierwszym znaczeniu kobiety nauczycielki fizyki, a w drugim kobiety zajmujące się w ogóle fizyką. Jeśli tak, to brakuje słowa na mężczyzn zajmujących się fizyką. A jeśli zmienimy znaczenie słowa „fizycy” na mężczyzn zajmujących się fizyką, to zabraknie słowa na ogół fizyków.
Samo dodanie słowa „fizyczki” nie likwiduje niesprawiedliwości i seksistowskiego charakteru języka - bo fizyczki to tylko kobiety a fizycy to wszyscy. Dodanie słowa „przedszkolanek” nie rozwiązuje problemu, bo trzeba jeszcze nazwać ogół opiekunów dzieci w przedszkolu.
Jeszcze gorzej jest z nazwami urzędów - na przykład prezydent, poseł, minister, wójt, wojewoda. Tu możemy mieć ogół ministrów, ministra kobietę, ministra mężczyznę i urząd ministra, co do którego nie wiadomo jeszcze czy zasiada na nim kobieta czy mężczyzna - potrzeba więc czterech słów. Ministr, ministra, minister, ministerka, ministżyca, ministrzy, ministerzy, ministerowie - tu wybór jest. Ale co z wójtem? Wójtostwo - urząd, wójt - mężczyzna, wójcina - kobieta, wójty - ogół wójtów i wójcinek. Wszystkie te słowa trzeba rozpracować.
Wszystkie słowa da się wymyślić, bo są na to tradycje. Kobietę papieża nazywamy „papieżycą” – i tę formę żeńską proponuję zaadoptować do innych zawodów. Uważam, że fejsbuk jest kobietą, bo to sztuczna inteligencje, czyli ona - i dlatego nazywam ją „fejsbużycą”. Myślę, że na kobietę premiera dobrą nazwą byłaby: „premieżyca”. No i dalej mamy: „ministżycę”, „wójcieżycę”, „wojewodzicę”, „poślicę”, „doktożycę”, „chirurgicę”, „filolożycę”. A mężczyzna to oczywiście wiedźmin i strzyg.
O problemie z dziećmi, czyli konieczności dołożeniem formy nijakiej, nie wspominam, bo póki co wolno dzieci poniżać brakiem odpowiedniej formy, bo są po prostu małe i głupie. Ale postęp następuje nieubłaganie i niedługo powstaną polityczne ruchy infantynizmu (nie mylić z infantylizmem) domagające się swoich końcówek. Są przecież znane 14-letnie dziewczynki fizyczki – trzeba by je nazwać fizyczęta.
Grzegorz GPS Świderski
PS. Notki powiązane:
- Fejsbużyca banuje i promuje
- Trajk czy Trajka?
- Wulgaryzmy
- Wulgarna pejoratywizacja pojęć zepitetyzowanych
Pytania o godność <- poprzednia notka
następna notka -> Dylematy moralne w związku z korzyściami z Holokaustu
Tagi: gps65, język, feminatywy, feminizm, poprawność polityczna
Komentarze
Pokaż komentarze (15)