Służbom nie będzie potrzebny nakaz prokuratora, by dowiedzieć się na co chorujesz. Społeczeństwo, przyzwyczajane powoli do coraz większej inwigilacji, mamione „korzyściami i ułatwieniami”, niedługo zgodzi się na dostęp do swoich skrzynek mailowych i otwierania listów na poczcie.
„Wzmożona kontrola dźwignią wzajemnego zaufania” - kpił w „Zmiennikach” Stanisław Bareja. Byle pracownik sieci komórkowej, jeśli chcesz kupić telefon na kartę, ma prawo do Twojego dowodu osobistego. Straż graniczna, wg przepisów do nowej ustawy Prawo o Ruchu Drogowym z 15 września 2017 r. ma prawo zabrać dowód rejestracyjny samochodu. Jakim prawem, kto dał je uprawnienia do oceny stanu technicznego samochodu? Czyżby każdy z nich był mechanikiem samochodowym z kwalifikacjami diagnosty?
Niedługo listonosz i straż pożarna będą mogli zrobić przeszukanie bez zgody prokuratora w Twoim domu.
Wzmożona inwigilacja
Tymczasem wchodzą przepisy, które tworzą Internetowe Konto Pacjenta. Od 1 stycznia 2019 r. każda apteka ma obowiązek realizowania e-recept. Choć każdy lek będzie można realizować w innej aptece (co tak naprawdę doprowadzi tylko do chaosu), to najistotniejsze jest, że wg zapowiedzi ministerstwa zdrowia, system e-recepty umożliwi lekarzom, teoretycznie za zgodą pacjenta, uzyskać dostęp do informacji, jakimi lekami pacjent leczył się wcześniej.
Oczywiście, słyszymy tylko o zaletach tego systemu (jak np. wykaz placówek medycznych w danym regionie, choć bez trudu można znaleźć je już dzisiaj, do czego niepotrzebny jest wspomniany system), który obowiązkowy będzie od 1 stycznia 2020 r.
Konto IKP będzie można utworzyć wypełniając odpowiedni formularz na stronie: pacjent.gov.pl. Pytanie, co z osobami, które nie mają dostępu do komputera i Internetu, bądź nie potrafią go obsługiwać. Będą musiały zaufać lekarzom (zabieranie im cennego czasu na biurokrację) bądź… paniom z rejestracji.
Oczywiste, że system e-recept stanowi zagrożenie, ale tymi rząd się nie chwali. Jak pisze portal Prawo.pl:
Pacjent udaje się do lekarza, ten wystawia receptę lub paczkę recept, podpisuje ją profilem zaufanym lub podpisem elektronicznym, a następnie wysyła na Platformę P1. Wszystkie dane trafiać będą w tzw. technologiczną chmurę, na serwery rządowego systemu „recepta” i stamtąd dostępne będą dla NFZ i innych podmiotów. Zasada wystawiania takich recept jest inna, niż tych papierowych. Na jednej recepcie może zostać wypisany tylko 1 lek. Jeżeli lekarz ordynuje więcej niż jeden preparat wypisuje tyle recept, ile leków i pakuje je w paczki po 5 recept.
Źródło
Pytania:
1. Do jakich podmiotów trafią te bardzo wrażliwe dane, po co, i dlaczego? Cała ustawa o RODO – ochronie danych osobowych może okazać się zwykłą lipą i zawracaniem głowy.
2. Kolejny problem: lekarze współpracujący z firmami farmaceutycznymi będą ujawniać dane na temat swoich pacjentów i pomagać budować im strategie marketingowe.
3. Służby bez większego problemu (choć zapewne będą temu zaprzeczały), uzyskają dostęp do tych, bardzo wrażliwych danych, np. czy osoba leczy się na choroby weneryczne, choroby onkologiczne, kardiologiczne, choroby psychiatryczne, czy nadużywa alkoholu, czy chodzi do seksuologa, itp.
4. Działanie każdego systemu będzie można łatwo ominąć, tym bardziej, gdy będzie tak powszechny. Dane będą kupowane i sprzedawane.
Dzisiaj nawet Facebook potrafi żądać skanu dowodu osobistego od swoich użytkowników, a polskie państwo nic z tym nie robi. Dane medyczne o polskich obywatelach będą wyciekać również za granicę.
Jednym z zabawniejszych argumentów za e-receptami jest… nieczytelność recept. Taki argument wskazuje, że zbyt wiele ośrodków pragnie dostępu do danych pacjenta.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo