Tylko prawdziwy polski zdrajca, ktoś kto nienawidzi Polski albo człowiek pozbawiony elementarnego honoru i poczucia godności, może twierdzić, że Polsce nie należą się reparacje wojenne od Niemiec.
Zdrajcy Polski i nasi niemieccy „przyjaciele” z którymi mamy niewyrównane rachunki twierdzą, że sprawa reparacji odszkodowań dla Polski została uregulowana prawnie. Co więcej, nasi odwieczni „przyjaciele” nie tylko, że nie chcą nam zapłacić odszkodowań, ale także oddać tego, co ich ojcowie i dziadkowie Polsce zrabowali, czyli kilkadziesiąt tysięcy dzieł sztuki, a nawet polskie złotówki zrabowane w czasie wojny.
Zdrajcy i nasi wrogowie powołują się na argument, że Polska zrzekła się reparacji w 1953 roku. KŁAMSTWO! Bierut owszem, zrzekł się reparacji, ale wobec Republiki Federalnej Niemiec, państwa które nie istnieje.
Bierut w imieniu polski nie zrzekł się natomiast reparacji wobec Republiki Federalnej Niemiec - RFN, państwa istniejącego do dzisiaj, jakby ktoś nie wiedział.
Bundesrepublik Deutschland tym samym jest nie paserem, ale złodziejem, krajem, w którym mordercom bardzo się upiekło. Norymberga? To bardzo niesprawiedliwy sąd.
Wielu zbrodniarzy, jak Ludwig Hahn – były oficer SS i policji bezpieczeństwa w Warszawie, Johannes Thümmler – szef Gestapo w Katowicach, Heinz Reinefarth – generał SS, odpowiedzialny za masakry ludności cywilnej podczas tłumienia Powstania Warszawskiego, Klaus Barbie, chroniony przez amerykański wywiad "rzeźnik z Lyonu" – dożyło sędziwego wieku. Tysiące lekarzy morderców, robiło po wojnie za „autorytety”. No cóż, jaki naród, tacy bohaterowie i autorytety.
Erich von dem Bach-Zelewski, od 1939 roku kat Polaków, w tym Powstania Warszawskiego, ale też morderca cywilów rosyjskich, nienawidził swojego polskiego pochodzenia. Dlatego też w mordowaniu Polaków wykazywał się wielką nadgorliwością. Po wojnie w Niemczech odpowiedział, owszem, ale za noc długich noży, a nie za zbrodnie wobec ludności polskiej. Do końca życia twierdził, że Hitler był niewinny (!).
Ponadto Ziemie Zachodnie nie są rekompensatą dla Polski za II wojnę światową, co najwyżej za utracone ziemie na Wschodzie, ale nie za świństwa, które Polakom uczynili Niemcy.
Ale z tym też sprawa jest wątpliwa. Otóż w wyniku głupiej decyzji, jakim był testament Bolesława Krzywoustego z 1138 roku, ówczesna Polska została strasznie rozbita i osłabiona, co przyczyniło się do odebrania ziem rdzennie polskich przez Cesarstwo niemieckie, zwane nie wiedzieć czemu Świętym Cesarstwem Rzymskim (ani ono było rzymskie, ani święte). Tak straciliśmy etnicznie polskie ziemie: Śląsk, Pomorze, i zachodnią część Wielkopolski, co osłabiło Polskę na wieki – odczuwamy to do dzisiaj.
Polacy nie są winni Niemcom czegokolwiek.
Zdrajców Polski, ludzi bez honoru, którzy twierdzą, że sprawa reparacji ostała załatwiona, można nazwać kukoldami politycznymi. W związku ze swoim auto-poniżeniem wobec Niemców, czerpią chyba jakąś masochistyczną przyjemność – to jakiś dziwny fetysz.
Sądzę jednak, że poglądy kukoldów politycznych wynikają z jakiejś dziwnej, trudno wytłumaczalnej nienawiści do własnego pochodzenia, co nazwane jest popularnie ojkofobią. Znam takich ludzi, sorry, że muszę to napisać, ale przeważnie są wyborcami i zwolennikami Donalda Tuska, i faktycznie, w cichych nocnych rozmowach przyznają się, że nienawidzą Polski i Polaków.
Rozmawiałem z takim specyficznym człowiekiem i jego żona, która bardziej przypomina krowę chodzącą na dwóch nogach (skądinąd jest tarocistką – wiedźmą nienawidzącą chrześcijaństwa) niż człowieka. Twierdzi on, że Polacy powinni być wdzięczni Niemcom za to, że mogą u nich pracować.
Natomiast jego krowa, gdy powiedziałem, że jadę na odsłonięcie pomnika do Domostawy, poświęconego ofiarom zbrodni ukraińskich, kpiła, że to jest głupie, że po co o tym pamiętać, że to niepotrzebne, że trzeba żyć tu i teraz, że to bezsensu i bez sensu. To było nic innego, jak plucie mi (i innym patriotom) w twarz.
Co więcej, krowo-żigolak uważa, że Niemcy mają prawo obrażać Polaków, wyzywać od „polaczków”, gdyż wielu z nich (Nas), na to zasługuje!
Nie moja wina, że Tusk ma takich wyborców. Nie twierdzę, że wszyscy tacy są, ale...
Określenie „Polaczek” pochodzi od słowa „Polacken”, gdzie przyrostek „-acke” nadaje temu słowu pogardliwy, deprecjonujący charakter. Pochodzenie wyrazu sięga czasów „Polakożercy” Bismarcka i jego kulturkampfu gdy zwalczał Polaków i Kościół Katolicki, będący, czy to się komuś podoba, czy nie, wielkim kulturowym wsparciem dla utrzymania Polskości w zaborze pruskim.
Tacy ludzie też głosują i wybierają tych, którzy przecież rządzą nimi na ich niekorzyść. Dlaczego tak się dzieje? Bo polskojęzyczni „Polacy,” jeśli można ich tak zaszczytnie nazwać, często tak nienawidzą innych Polaków (patriotów), że zrobią wszystko, aby żyło się im źle, nawet za cenę, że sami tego zła doświadczają.
Dopóki Polacy mają takich współobywateli, w Polsce nigdy nie będzie dobrze, jakby mogłoby być.
Swoją drogą, warto na chłodno rozmawiać z wewnętrznymi, polskojęzycznymi, wrogami Polski. Nie krzyczeć na nich, nie wyzywać, ale słuchać i ciągnąć za ozór. Wówczas dużo się można o nich dowiedzieć i o ich nienawiści do Polski. Ale tak właśnie wielu z nich myśli, w tym czołowi politycy rządzący obecnie Polską. Tylko tego głośno nie powiedzą. A Mazurek i Stanowski też się nie odważą, bo są przecież „symetrystami”.
Prawda jest taka, że mamy w Polsce miliony zdrajców, ludzi, którzy nienawidzą Polski i zrobią wszystko, aby jej zaszkodzić. Nie przeszkadza to im później narzeka na władzę, którą sami wybrali i w wyniku tego, jak są przez swoich ulubieńców tarzani w błocie, ponownie na nich głosować.
Polski kukold polityczny, to stan umysłu.
Na rysunku: mój „kumpel” ze swoją nienawidzącą Polski żoną.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo