Efekt Prigożyna - Prigożyn pewnie już wiele dni temu dostał wyrok śmierci, nie mając wyboru postawił wszystko na jedną kartę: albo dajecie mi spokój, albo rozwalę wam Rosję.
Tymczasem postraszył, postraszył, pogroził i się wycofał. To sygnał: dajcie mi spokój, a wtedy ja wam dam spokój.
Zapewne nie miał wyboru. Wiedząc, że władza Rosji chce przejąć jego armię, poczuł się, delikatnie mówiąc, lekko zaniepokojony. Rozwalenie rakietami jego żołnierzy było sygnałem alarmowym, że i on zostanie zabity.
Jednocześnie Prigożyn musiał pokazać, że potrafi wstawić się za swoimi ludźmi.
Wszyscy liczyliśmy, że to początek rozpadu Rosji. Tak, czy inaczej, lepiej, że do tej zadymy doszło, niż gdyby wagnerowcy dalej spokojnie mordowali na Ukrainie kogo się tylko da. A, że Putin i jego moskiewscy bandyci robili w gacie, to w sumie dobrze.
Inne tematy w dziale Polityka