Karol Fjałkowski jest bardzo inteligentnym, oczytanym, świetnie analizującym myślicielem. Były wykładowca akademicki etyki i ekonomii. Nawrócony na pierwszym roku studiów, chrześcijaninem był przez 14 lat. Co ciekawe, kwestionuje on nie tylko religie, ale wszystko – każdy prąd myślowy. Jest bowiem nihilistą.
„Byłem chrześcijaninem i wykładowcą etyki. Dziś publicznie wykazuję wady i zagrożenia religii, filozofii i ideologii oraz dzielę się doświadczeniem szczęśliwego życia bez jakiegokolwiek światopoglądu”. – pisze na swoim kanale patronite.
Chrześcijaństwo, jako konkretna oferta, dawało mu rozwiązanie problemów egzystencjalnych i epistemologicznych. Jawiło się mu wówczas, jako „porządna twierdza intelektualna”.
Jak mówi Karol Fjałkowski, odważne głoszenie chrześcijaństwa światu, to poznawanie wszystkich ludzkich i często przeciwnych (chrześcijaństwu) propozycji.
Wypowiada ciekawe zdanie: „według swoich własnych kryteriów Bóg jest zły”. Zastanawianie się nad tym i innym zagadnieniem, przyczyniło się do zmiany powziętej drogi. Dowodem ma tu być istnienie piekła. To nie mogło być zaakceptowane przez K. Fjałkowskiego, ponieważ akceptowanie „takiego” Boga, było nie do przejścia.
Do nawrócenia na ateizm nie przyczynił się Richard Dawkins, który mówi, że prawdziwy chrześcijanin by nie grzeszył, ale David Hume, który zakwestionował – zniszczył pojęcie substancji – my nie wiemy, czy za naszymi spostrzeżeniami czai się jakaś substancja. „Realizm filozofii starożytnej, że rzeczy mają swoją istotę i swoje akcydensy: nie widzimy zza akcydensów, czyli zza spostrzeżeń zmysłowych, bytów istniejących realnie (wg Hume’a ich tam nie ma). Skoro tak, to jest to argument przeciw „przeistoczeniu”, ponieważ zza tego nie widać, czy „coś tam” się zmieniło, bo „to” nadal wygląda jak chleb.
K. Fjałkowskiemu towarzyszyła wobec twardych ateistów, czy agnostyków taka myśl, a którzy uważają, że rzeczywistość duchowa jest niepoznawalna: jeżeli uważasz, że za zasłonę nie można spojrzeć, to skąd wiesz, że tam nic nie ma. Albo coś jest.
Karol Fjałkowski & Łukasz Wybrańczyk (uczestnik świetnej debaty z Bartoszem Sokółem „Debata: Wierzący vs Ateista! "Czy wiara w Boga jest racjonalna?"”) – „Bóg, wiedza i dobro” - https://www.youtube.com/watch?v=hF71Z0FhLQg
To bardzo ciekawa rozmowa byłych chrześcijan, a dziś antyteistów.
***
To ciekawe spostrzeżenia przeciwko wierzącym i niewierzącym agnostykom uświadomiło mi, że jako wierzący agnostyk jestem religijnym fundamentalistą. Uważam, że Boga nie da się naukowo udowodnić, ponieważ Bóg sam tego chce - błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29).
Ale zaraz, zaraz... Pech chciał, że wielu ludziom, tak wierzącym, jak i wielu interesujących się ezoterią, objawiały się (kuszenie świętych) „dziwne fenomeny”, jakby to nazwali inni. Wierzę w Boga, ponieważ mam wrażenie, że każdemu takie fenomeny się objawiają.
Ludziom objawia się również, dobro – przypadek, ale taki, który nie powinien zaistnieć. To również może być podstawą wiary.
***
Karl Fjałkowski był zafascynowany nauką Jezusa. Nie wiem, czy ze swoim wyborem jest szczęśliwy. Może nihilizm jest pewną skorupą w odpowiedzi na fałsz i skomplikowanie rzeczywistości.
I właśnie ktoś taki dla chrześcijan, buddystów, filozofów – osób religijnych – jest bardzo potrzebny. To źródło naukowej i religijnej falsyfikacji. Ktoś taki mówi „sprawdzam” wobec naszej religijnej postawy.
To tak, jak pytanie o czas. Fizycy i filozofowie wszędzie mówią o zaginaniu czasu i przestrzeni, a nie zaczynają od definicji tych pojęć. Tak naprawdę nie wiadomo, o co im chodzi, a wszyscy udają, że ich rozumieją.
Tak jakby przestrzeń składała się z niewidzialnych dla nas klocków o konkretnych rozmiarach, które można dowolnie kształtować. Czas? Związany jest z ruchem, a do jego mierzenia używa się procesów fizycznych.
Mnie jednak interesuje kwestionowanie dobra przez tego myśliciela, że niby obiektywne dobro nie istnieje, że ciężko zdefiniować dobro moralne, itd.
To zabawny przykład. Ktoś może wciąż szpilkę i kłuć nimi pana nihilistę, pomimo jego protestów – myślę, że szybko przekona się czym jest zło.
Zło to nie tylko brak dobra, ale jego przeciwieństwo. A może przede wszystkim przeciwieństwo. Brak dobra to nic – zero.
Przeciwieństwem wbijania szpilek, może byś głaskanie po głowie.
Dobro i zło może być odczuwane subiektywnie i obiektywnie. W porządku. Jednak hojne wpłaty na jego kontro patronite – tym jest dobro i chyba Karol Fjałkowski z tym się zgodzi.
Zło to szkodzenie komuś/czemuś związane z jego subiektywnym stanem. A owszem. Myślę jednak, że dobro to wartość obiektywna. Kolega za prof. Janem Krasickim (ojciec profesora i mój dziadek kolegowali się, a sam profesor jest dobrym znajomym mojego wuja), w 2005 r. powiedział, że zły jest brak istnienia Boga. Nic jest złe. Nicość jest zła sama w sobie – tym też może być piekło – brakiem istnienia duszy, która spłonie w ogniu i przejdzie do nicości. Przestanie istnieć.
Nihilista Karol Fjałkowski się z tym nie zgodzi i ja go rozumiem. Nie po to jest nihilistą, aby się z czymkolwiek zgadzać. Niezgadzanie się jest dla niego, dla jego stanu psychicznego, dobre.
Jednym z argumentów K. Fjałkowskiego i ateistów jest, jak dobry Bóg, może nie zbawiać niechrześcijan. Czy Ghandi jest w piekle razem z Hitlerem? Myślę, że ten problem wyjaśni sam Bóg:
Nowy Testament i Ewangelia wg św. Łukasza:
47 Sługa, który zna wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. 48 Ten zaś, który nie zna jego woli i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.
Może los niechrześcijan nie będzie taki straszny, ponieważ w przeciwieństwie do wojujących ateistów (antyteistów), nie byli chrześcijanami.
Dobro istnieje. Problem trzeba badać. Jak to jest, że istnieje Twoja osoba? Tak Czytelniku – jesteś cudem. Jak to jest, że jesteśmy i pojawiliśmy się w określonym miejscu w przestrzeni i określonym czasie – czasoprzestrzeni.
Zadawanie pytań i posiadanie wątpliwości świadczy o wolności człowieka. Posiadanie wiary, może świadczyć o otrzymanej łasce. Wiara jednak może być rozumna. Stworzenie świata, „wielki wybuch” i „nieruchomy poruszyciel”. Wiara nie może być oparta na przymusie i nieuznającym sprzeciwu autorytecie, to fakt. Ale to, że wielu ludzi religijnych popełniało świństwa w imię Boga, to argument nie przeciwko Bogu, ale przeciwko naturze wielu ludzi.
Dla nich religia to tylko pogląd polityczny, choć w swoim prymitywizmie sami tego nie wiedzą, dlatego też chcą, aby inni mieli takie same poglądy, jak oni, ale to już temat, na inne rozważania.
Ps. Swoją drogą ciekawe, dlaczego tak wielu etyków odrzuca etykę: Magdalena Środa, Jan Hartman. Mają cechy, które etyk mieć nie powinien. Podcinają gałąź, na której siedzą.
Wierząc w Boga i nie postępując jak drapieżnik (patrz: większość na liście 100 najbogatszych Polaków), stawiam wszystko na jedną kartę. Moim celem jest zbawienie.
Inne tematy w dziale Kultura