Najemnicy z Grupy Wagnera pod przywództwem Jewgienija Prigożyna mieli szansę dokonać czegoś czego nie udało się dokonać od czterystu lat nikomu, ani Napoleonowi, ani Hitlerowi. Mógł teraz stać na środku Placu Czerwonego ze swoimi najemnikami z mikrofonem w ręku i wygłaszać orędzie do narodu rosyjskiego, w którym mógłby pytać: No i gdzie są ci tchórze, Szojgu, Gierasimov i reszta? Zbiegli jak te szczury zostawiając mieszkańców Moskwy samych sobie.
Efekt tego byłby piorunujący i nie do odwrócenia już żadnymi zaklęciami Putina nawet jeśli niedługo potem Prigożyn zostałby zlikwidowany a Grupa Wagnera rozbita. Reżim Putina zostałby ośmieszony w oczach Rosjan i całego świata, który przekonałby się, że ta cała Rosja to dmuchany kolos, który wystarczy lekko ukłuć aby spuścić z niego to całe powietrze jakim był nadmuchiwany sztucznie przez ostatnie kilka dziesięcioleci.
Już "oczyma duszy" widziałem Prigożyna przechadzającego się, jak zwykł to robić do tej pory Putin, po opustoszałych salach Kremla a co wszystko byłoby transmitowane na żywo przez główne rosyjskie stacje telewizyjne do kilkudziesięciu milionów zszokowanych i ogłupiałych Rosjan.
Niestety, Prigożyn zatrzymał swoją prywatną armię liczącą kilka tysięcy ludzi ok 200 km od celu po błyskawicznym sprincie, w którym pokonała ok. 800 km w przeciągu niecałej doby opanowując po drodze dwa wielkie miasta. Nic podobnego jeszcze nikomu w Rosji się nie udało, nawet Hitlerowi. Co prawda w normalnych warunkach nie udałoby się i Prigożynowi, ale on też taki głupi by nie był aby próbować to zrobić w normalnych warunkach.
Zatrzymując się stracił jedyną szansę w swoim życiu wejścia do historii nie jako tchórzliwy buntownik, który cofnął się w momencie, w którym miał już w zasadzie cel u swoich stóp, ale wojownik, który postawił się niepokonanemu carowi Putinowi i jego nieudolnym przybocznym sługusom, zmieniając historię Rosji raz na zawsze. O ile do tej pory budził on we mnie skrajną pogardę i obrzydzenie ze względu na metody jakie stosował na Ukrainie - to teraz zasłużył sobie na nie podwójnie, jak nie poczwórnie.
Przecież nie może mieć on wątpliwości, że po tym co zrobił jak i po tym jak został nazwany zdrajcą przez samego Putina na oczach milionów Rosjan - nie ma co liczyć na dobrowolne spełnienie jakichkolwiek jego postulatów przez ten reżim ani na ułaskawienie.
Car powiedział milionom Rosjan, że Prigożyn to zdrajca i zostanie ukarany... i już nawet sam car nie może tego cofnąć, bo inaczej by się ośmieszył i podważył swoją władzę w oczach wszystkich. Prigożyn to wie bez wątpienia. Czemu więc się zatrzymał tracąc jedyną okazję do zrobienia rzeczy dotąd niewyobrażalnej i zapisania się w historii czynem bez precedensu?
W dodatku musi wiedzieć, że daje Putinowi czas na zgromadzenie wojsk pod Moskwą, które już nadciągają odwołane z Ukrainy wraz z oddziałami Kadyrowa. Jak tylko zbiorą siły - uderzą na jego obozy. No chyba, że skorzysta z amnestii zaproponowanej mu niespełna dwie godziny temu przez rzecznika Kremla, Pieskowa, i uda się ze swoimi najemnikami na Białoruś. Zapewne chodzi tylko o to aby go uspokoić, zwabić i unieszkodliwić. Sam Prigożyn musi to też brać pod uwagę.
Być może Prigożyn chce zebrać większe siły, sprowadzić więcej broni i maszyn z Ukrainy, które podobno cały czas są stamtąd zwożone. Tylko po co? Pod Moskwą stała już będzie całkiem liczna armia Putina bo cały efekt zaskoczenia jaki jest głównym warunkiem blitzkriegu - został właśnie przez niego zaprzepaszczony.
Wszystko rozwiąże się w przeciągu kilku następnych dni. Prigożyn albo da się wprowadzić w zastawioną na niego pułapkę i unieszkodliwić - albo na przedmieściach Moskwy wkrótce stoczy się bitwa, która zmieni historię Rosji i świata.
Ponad wszystkie wasze uroki, * Ty, poezjo, i ty, wymowo, * Jeden — wiecznie będzie wysoki: * Odpowiednie dać rzeczy słowo! * C.K.Norwid, Ogólniki ze zbioru Vede-mecum
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka