Korzystajmy z wolności słowa zanim wszyscy staniemy w kolejce do komisji Kaczyńskiego (już stoimy?).
*
Część pierwsza: Zapowiedź.
*
Trzy dni temu, 31 maja, Jarosław Kaczyński wyjawił w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" swoje plany na okres tuż przed wyborami: "Już wiele miesięcy temu mówiłem, że nasi przeciwnicy polityczni chcą doprowadzić do prowokacji przed wyborami. Rosjanie też. Nie muszą w tym celu współpracować, ale mogą współgrać. Jedni będą wykorzystywali efekty działań drugich".
Od razu jak tylko wczoraj przeczytałem te słowa nie miało dla mnie wątpliwości, że ten człowiek planuje coś wyjątkowego na czas przed wyborami i zacząłem wieczorem pisać ten wpis z zamiarem opublikowania go dzisiaj (w zasadzie prawie zawsze tak robię). Codziennie rano robię kwerendę wszystkich najważniejszych mediów od prawa do lewa i z wielkim zdumieniem (chociaż w zasadzie i nie, o czym za chwilę) czytam na stronie głównej Newsweeka artykuł, którego autor komentuje m.in. te same słowa. Jak widać są to kwestie narzucające się same przez się.
Jakoś tak jest, a co obserwujemy nie od dziś, ale dziś szczególnie w związku z trwającą wojną na Ukrainie, że ludzie o proweniencji autokratów przeważnie wyjawiają w mediach swoje własne niecne plany zarzucając je najpierw swoim przeciwnikom. Kiedy więc Putin mówi, że obawia się jakiejś prowokacji ze strony Ukraińców - to znaczy, że sam takiej prowokacji (odwróconej jedynie symetrycznie) planuje dokonać. Nie jest to nic nowego i stosowali tę metodę rozprawiania się z opozycją czy swoimi wrogami niemal wszyscy autokraci i dyktatorzy od przynajmniej czasów rzymskich, a i w Iliadzie Homera można odnaleźć jej ślady.
*
W związku z tym mała historyczna nota... W nocy z 27 na 28 lutego 1933 r. wybuchł pożar w Reichstagu, ówczesnym parlamencie Rzeszy. Zbliżały się wybory parlamentarne, co do których powołany całkiem niedawno nowy kanclerz Niemiec, Adolf Hitler, miał ogromne oczekiwania. Tuż po swoim wyborze (30 stycznia) na szefa ówczesnego, jeszcze koalicyjnego, rządu, Hitler złożył do prezydenta Hindenburga wniosek o rozwiązanie parlamentu i ogłoszenie przedwczesnych wyborów. Hindenburg się zgodził i wybory zostały zaplanowane na 5 marca. Celem Hitlera było uzyskanie większości parlamentarnej i zmiana konstytucji.
Pierwszą decyzją Hitlera po wygranych wyborach miało być uchwalenie tzw. Ustawy o pełnomocnictwach, która oficjalnie nazywała się również... "Ustawą o usunięciu zagrożenia narodu i Rzeszy". Tym, co narodowi miało zagrażać, była... ówczesna lewicowa opozycja. Aby to przeprowadzić i usunąć opozycję celem przejęcia władzy całkowitej Hitler potrzebował jednak większości w parlamencie, którą mógł uzyskać jedynie wygrywając zdecydowanie wybory. Ustawa ta nadawała rządowi Rzeszy prawo wydawania rozporządzeń z mocą ustawy ale bez udziału parlamentu (sic!).
Do dzisiaj nie ma pełnej jasności co do tego kto odpowiada za podpalenie Reichstagu, za które został osądzony i skazany na śmierć przez powieszenie holenderski działacz komunistyczny, Marinus van der Lubbe, który miał zresztą w przesłuchaniu na policji przyznać się do tego, choć twierdził do końca, że działał w pojedynkę. Został on wyłowiony przez służby spośród gapiów przyglądających się pożarowi. Przesłuchaniu van der Lubbego przyglądali się m.in.: Adolf Hitler, Joseph Goebbels, Hermann Göring, Wilhelm Frick. Göring z miejsca uznał to za szerszy spisek komunistyczny, lewicowy i początek komunistycznego powstania, które należy jak najszybciej zdławić. Czemu akurat to holenderski komunista miał jednak rozpoczynać powstanie komunistów w Niemczech i do tego podpaleniem niemieckiego parlamentu przed wyborami, w których nie było wcale jasne, że Hitler zdobędzie większość... kto się nad tym wówczas zastanawiał? Z tego choćby powodu Policja była bardziej skłonna uznać podpalenie za czyn osoby chorej psychicznie niż początek jakiegoś zbiorowego, europejskiego powstania komunistów... ale ta wersja z oczywistych powodów nie pasowała nazistom.
O tym jak naprawdę było chyba już nie dowiemy się nigdy. Jedno jest pewne: pożar Reichstagu został umiejętnie wykorzystany przez nazistów (o ile oni sami za nim nie stali), którzy tuż po tym nakłonili Hindenburga do podpisania... dekretu "O ochronie narodu i państwa" wprowadzającego stan wyjątkowy, który na tygodnie przed przedterminowymi wyborami do Reichstagu zawieszał „czasowo” podstawowe prawa obywatelskie i sankcjonował prawnie prześladowanie opozycji politycznej hitlerowców przez policję pruską (podporządkowaną Hermannowi Göringowi). "Nie ma teraz litości; kto stanie nam na drodze, będzie zniszczony", miał powiedzieć Adolf Hitler tuż po przesłuchaniu rzekomego podpalacza Reichstagu, Marinusa van der Lubbego. W zasadzie to nie powinien go za to wieszać, ale wręczyć mu medal, bo dzięki niemu w końcu wygrał te wybory i to z miażdżącą przewagą... tym bardziej, że nie było już na kogo innego głosować. :))
*
A teraz wróćmy do czasów współczesnych... Prezydent Andrzej Duda podpisuje... ustawę o badaniu wpływów rosyjskich w Polsce w latach 2007 - 2022, która nadaje specjalnej, pozaparlamentarnej komisji uprawnienia do przesłuchiwania i oskarżania polityków opozycyjnych (swoich przecież nie postawią przed tą komisją w roli oskarżonych), ale również zwykłych działaczy opozycyjnych oraz dziennikarzy krytycznych wobec rządu o współdziałanie (mniej lub bardziej świadome, czyli w zasadzie można zostać skazanym za każdą działalność, która wymagała kontaktów choćby dyplomatycznych ze stroną rosyjską) z rosyjskim reżimem bądź rzekome działanie na jego korzyść. Komisja nie tylko ma oskarżać, ale i skazywać, więc będzie policją, prokuraturą i sądem w jednym (sic!). Oskarżeni mają być pozbawiani na okres do 10 lat prawa do pełnienia stanowisk rządowych związanych z dysponowaniem środkami publicznymi, czyli faktycznie nie będą mogli pełnić żadnych funkcji ministerialnych, nie mówiąc o najwyższych stanowiskach w państwie aż po prezydentów miast czy choćby wójtów, którzy przecież też dysponują środkami publicznymi. Oznacza to de facto całkowitą ich eliminację z życia politycznego.
Tekst ten pisałem wczoraj wieczorem, a jak wiadomo dzisiaj Andrzej Duda, ale dopiero pod wpływem potężnej krytyki ze strony opozycji i niezależnych od rządu mediów, w tym mediów zagranicznych, ale głównie wyraźnego sprzeciwu KE i wątpliwości zgłaszanych przez USA - zgłasza nowelizację ustawy, po której członkami komisji nie będą mogli być członkowie parlamentu (ale politycy PiS nie będący członkami parlamentu polskiego a np PE, już będą mogli w niej zasiadać... więc co to za różnica?), będzie można się odwołać od jej postanowień do Sądu Apelacyjnego w Warszawie (już nie tylko administracyjnego), a także mają zostać usunięte przepisy o tzw. środkach zaradczych, które budziły największy bodaj sprzeciw u wszystkich, w tym pozbawienia na okres do 10 lat praw do pełnienia stanowisk państwowych związanych z dysponowaniem środkami publicznymi.
Członkowie komisji nadal jednak nie będą odpowiadać za swoje wyroki i działania przed nikim (będą mieć specjalny immunitet). Mogą zatem dopuścić się wszelkiej maści nadużyć i nadinterpretacji, a sądzeni przez nich nie będą mogli się temu doraźnie przeciwstawić, gdyż nawet nie będą mieć swojego obrońcy (sic!), który i tak byłby zbędny skoro w ramach komisji taki obrońca nie będzie miał nawet komu zgłosić swojego sprzeciwu... gdyż zwyczajnie nie będzie tam żadnego sędziego - choć de facto będą nim wszyscy członkowie komisji.
Ta ustawa zatem nadal łamie wszystkie najważniejsze przepisy polskiego i unijnego prawa karnego, wszystkie najważniejsze punkty polskiej i unijnej Konstytucji, podstawowe prawa człowieka, w tym prawo do obrony, bycia sądzonym i skazywanym przez prawdziwych sędziów (już nawet nie tyle niezależnych) w ramach prawdziwego sądu (już nawet nie tyle niezależnego), prawo do realnego i skutecznego odwołania (czy Sąd Apelacyjny będzie w stanie ocenić słuszność powodów dla których ktoś został uznany za rosyjskiego szpiega czy to czy jego działania były w istocie na niekorzyść państwa czy z inspiracji rosyjskiego reżimu... szczerze w to wątpię tym bardziej, że takie zarzuty często nie trzymają się żadnej logiki, którą można by obalać, a jedynie na dwuznacznych intuicjach... a te jak niby miałby rozpatrzyć rzetelnie nawet Sąd Apelacyjny? Konia z rzędem temu kto na to odpowie). Wystarczy, że łatka rosyjskiego szpiega czy zdrajcy (mniej lub bardziej świadomego, co to w tej sytuacji za różnica?) zostanie komuś przypięta, np kontrkandydatowi na prezydenta czy premiera. Nawet po tej nowelizacji komisja będzie mogła stwierdzić, że "osoba uznana za działającą pod wpływem rosyjskim, nie daje rękojmi wykonywania obowiązków publicznych". W praktyce zatem wychodzi na to samo, bo choć nadal taka osoba będzie mogła np startować w wyborach, to będzie musiała to robić z tak przypiętą łatką... Nasuwa mi się tu na myśl zmuszanie Żydów w czasie okupacji przez Niemców do noszenia na ramieniu naszywki z gwiazdą Dawida. To będzie ewidentnie komisja służąca stygmatyzowaniu i prześladowaniu opozycji.
Jest to ni mniej ni więcej zatem ciągle zwykły, polityczny sąd kapturowy za pomocą jakich rozprawiały się ze swoimi przeciwnikami politycznymi wszystkie reżimy i rządy autorytarne na przestrzeni ostatnich trzech tysięcy lat, i robią to nadal. Scenariusz działania takich reżimów jest w zasadzie ten sam i został przedstawiony powyżej na przykładzie reżimu hitlerowskiego. To skrajny przypadek, ale podobieństwa, a nawet kolejność zdarzeń, wprowadzanie tuż przed wyborami ustaw mających ograniczać prawa opozycji i ją zwalczać, są uderzające, co tym bardziej powinno dać każdemu z miejsca do myślenia.
*
"Otóż to jest szanowni państwo właśnie tego rodzaju akcja: Polska nie może być silnym narodem, nie może mieć silnego państwa - bo to się nie podoba naszym sąsiadom. Otóż nie - będziemy mieli silne państwo, i zniszczymy tych ludzi..."
Jarosław Kaczyński, 8 grudnia 2022 r., przemówienie w Chojnicach.
Wyrwane z kontekstu? Jak ktoś mówi o niszczeniu ludzi... to co tu jest do wyrywania i z jakiego kontekstu? Jarosławowi Kaczyńskiemu zapewne chodziło o "zniszczenie tych ludzi" w sensie politycznym, bo innych sensów jednak mu tu nie przypisujemy, nie mamy ku temu na szczęście żadnych powodów. Jeśli jednak pozwolimy mu na to nawet w tym sensie... to jaką mamy gwarancję, że jeśli już nie on sam, to jego następcy - nie posuną się już do czegoś więcej? Otóż - żadnej. Dlatego również nie możemy mu na to pozwolić w żadnym sensie.
W części drugiej tekstu (i tak już było wystarczająco długo) przedstawię jakie moim zdaniem prowokacyjne działania mogą być planowane przez ten rząd celem zrzucenia odpowiedzialności za nie na opozycję, przedstawienia siebie w roli rzekomej ofiary (czy nie na tym ta formacja bazuje przynajmniej od czasu 10 kwietnia 2010 r.? czy nie dzięki temu głównie udało się jej wygrać po raz pierwszy wybory? ...nic więc dziwnego, że chcieliby to powtórzyć, aby wygrać kolejne) etc. i wprowadzenie przynajmniej atmosfery stanu wyjątkowego w Polsce na tydzień czy dwa przed wyborami, w których aktualnie rządzący nie walczą już tylko o zachowanie władzy, ale w wielu przypadkach - o uniknięcie Trybunałów Stanu przed jakimi wielu z nich bez wątpienia będzie mogło stanąć choćby za samo wprowadzenie w/w niekonstytucyjnej, antydemokratycznej ustawy. Dodatkowo będzie motywować ich utrata dotychczasowych źródeł dodatkowych dochodów często wątpliwych pod względem prawnym, za co też mogą zostać postawieni przed sądami, jak i za wyłudzanie funduszy na lipne fundacje i wille dla nich, jak i utrata synekur w państwowych spółkach etc. A w takiej sytuacji... będą usiłowali użyć wszelkich dostępnych im środków aby tych wyborów nie przegrać, albo nawet do nich nie dopuścić.
Ponad wszystkie wasze uroki, * Ty, poezjo, i ty, wymowo, * Jeden — wiecznie będzie wysoki: * Odpowiednie dać rzeczy słowo! * C.K.Norwid, Ogólniki ze zbioru Vede-mecum
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka