Aktualne rządy Prawa i Sprawiedliwości (co ta nazwa jeszcze znaczy po tych wszystkich aferach korupcyjnych, podporządkowaniu prokuratury, sędziów i upolitycznianiu Trybunału Konstytucyjnego aby wydawał wyroki służące partii rządzącej a nie Polakom... chyba nie trzeba wyjaśniać) to rządy nie demokratyczne a autorytarne, na modłę komunistycznej partii nieboszczki... PiS jednak uratował tyle ile mógł z poprzedniego systemu.
Nazwy się zmieniły, gospodarka się skapitalizowała i zintegrowała z gospodarką unijną i światową - bynajmniej nie dzięki PiS i Jarosławowi Kaczyńskiemu, i to nie im zawdzięczamy dotychczasowy wzrost gospodarczy, ale właśnie przede wszystkim zaradczości i pracowitości Polaków, oraz obecności w Unii Europejskiej - nasza klasa polityczna jednak wciąż nie dorosła do demokracji i szuka jedynie sposobów jakby tu ją obejść aby utrzymać się przy władzy i korycie.
Nikt nie ma wątpliwości, że gdyby nie sztandarowy pogram PiS tzw. 500+ - ta partia nie wygrałaby kolejnych wyborów w 2019 r. i nie miałaby już żadnych szans na trzecią już kadencję w mających nastąpić w tym roku wyborach. Polacy mają jednak słabość do idei państwa opiekuńczego, choćby dlatego, że duży procent z nich wciąż pamięta czasy komunizmu, które - szczególnie na wsiach i wśród miejskich robotników - kojarzą się pozytywnie. W kapitalizmie są oni jedynie mięsem pracującym, wyzyskiwanym i porzucanym bez skrupułów w dowolnym momencie przez bezduszny biznes... a przynajmniej tak to odczuwają. Nie rozumieją, że komunizm upadł właśnie dlatego, że był nierentowny, a był nierentowny właśnie dlatego, że nie kładziono wówczas nacisku na efektywność pracy, a jedynie na jej dawanie. To powodowało nieprzystawanie i odizolowanie gospodarek komunistycznych od gospodarek kapitalistycznych, i prowadziło prędzej czy później do zadłużeń i recesji.
Poświęcanie nadwyżek budżetowych (o ile jakieś są, a raczej nie ma, więc to wszystko idzie na poczet zadłużenia wewnętrznego i zewnętrznego kraju, i grozi coraz bardziej niewypłacalnością państwa i recesją, której zalążki właśnie obserwujemy) na cele nieekonomiczne, a więc rozdawnictwo nie związane z realną pomocą naprawdę potrzebującym a skierowane do wszystkich jak leci bez względu na potrzeby - prowadzi do nadwyżek popytu nad podażą i nieopłacalności produkcji. Ta nadwyżka była właśnie główną przyczyną recesji w czasach komunistycznych, co objawiało się tym, że mieliśmy pełne walizki bezwartościowych pieniędzy, ale nie mieliśmy ich gdzie wydać.
Patrząc na wciąż pełne półki w supermarketach - trudno spodziewać się czegoś podobnego. W istocie, półki będą nadal pełne gdyż będą zalewać nas towary z importu, oczywiście coraz droższe. Dzisiejszy kryzys będzie miał nieco inne objawy gdyż nasza gospodarka nie jest zamkniętą gospodarką komunistyczną, ale skutki będą takie same. Jeśli bowiem producentom (w tym głównie rolnikom) przestanie opłacać się coraz więcej produkować i hodować gdyż ceny w sklepach co prawda będą szły w górę (jak w komunie), ale ludzie będą musieli coraz bardziej oszczędzać z powodu inflacji (pełnych walizek pieniędzy nie będziemy już mieli gdyż ten rząd nie może aż na taką skalą jak w komunie dodrukowywać pieniędzy) - wówczas tego towaru na rynku będzie coraz mniej i stanie się jeszcze droższy (jak w komunie). Rząd usiłujący ratować się przed linczem - będzie rozdawał każdy dostępny grosz na programy socjalne (obserwowane aktualnie) wbrew rozsądkowi ekonomicznemu. To zdegraduje jeszcze bardziej wartość tego pieniądza, gdyż nie będzie miał on pokrycia w realnej produkcji! To dlatego już w styczniu 2022 r., na miesiąc przed wybuchem wojny na Ukrainie, w Polsce mieliśmy największą inflację w całej Europie (z wyjątkiem państw bałtyckich) wynoszącą 10 proc.! Pandemia nie miała na to większego wpływu, a jedynie chwilowo zmniejszyła popyt, co powinno przyczynić się nawet do obniżki cen (jak w Niemczech), ale nie przyczyniło ze względu na dotychczasową bezmyślną politykę finansową rządu.
Dopiero wojna w Ukrainie obnażyła i spotęgowała skutki tej polityki. Większość Polaków jednak nie ma zbyt dużego pojęcia o przyczynach aktualnego stanu rzeczy a jedynie bierze pod uwagę rozdawnictwo rządu, który w ten sposób usiłuje maskować negatywne skutki swojej polityki finansowej. Nikt już na pewno nie zawraca sobie głowy tym co będzie za rok, dwa, czy trzy lata. Zapewne myślą, że rząd w razie czego dorzuci kolejną zapomogę i jakoś to będzie. Mało kto potrafi poprawnie zidentyfikować prawdziwe przyczyna aktualnego stanu rzeczy, tym bardziej że ten rząd, który za niego odpowiada - jednocześnie uzależnił ich od swojej polityki socjalnej. Będą więc na niego głosować do upadłego, tzn. aż wszystko nie posypie się do tego stopnia, że i te zapomogi już nic nie pomogą (również coraz bardziej obserwowane). Naprawienie jednak negatywnych skutków takiej polityki będzie kosztowało Polaków kolejną dekadę recesji, odbudowywanie zniszczonych standardów demokratycznych, walkę z patologią korupcyjną, skorumpowanymi sądami, prokuraturą etc.
Gorzko wówczas Polacy zapłaczą i zapłacą. Prawica europejska najprawdopodobniej rozwali w tym czasie jeszcze Unię Europejską i skończy się finansowanie 70 proc. rządowych i obywatelskich inicjatyw gospodarczych w naszym kraju i łatanie dziury budżetowej unijnymi środkami. Zostaniemy z największą w historii dziurą budżetową, największym w historii zadłużeniem państwa i obywateli, największą w historii inflacją i zrujnowanymi instytucjami państwa.
To nas czeka bez dwóch zdań jeśli PiS będzie rządził samodzielnie przez następną kadencję. Putin tylko na to liczy i jak PiS wygra kolejne wybory - pierwsze korki od szampanów wystrzelą na Kremlu.
Ponad wszystkie wasze uroki, * Ty, poezjo, i ty, wymowo, * Jeden — wiecznie będzie wysoki: * Odpowiednie dać rzeczy słowo! * C.K.Norwid, Ogólniki ze zbioru Vede-mecum
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka