Kiedy wojska Adolfa Hitlera wyważyły polską granicę we wrześniu 39', miało to być początkiem rozwoju i światowej ekspansji Tysiącletniej III Rzeszy, która miała podbić cały wschód w celu zagwarantowania przestrzeni życiowej i masy niewolników dla rasy panów. Nie było w tamtym czasie, i prawdopodobnie nigdy przedtem od czasów imperium Aleksandra Wielkiego, tak ogromnej dychotomii między siłami krajów najeżdżanych i zdobywanych a siłami najeźdźców, jak pomiędzy siłami hitlerowskich Niemiec i krajów, które one postanowiły sobie podporządkować czy podbić.
Gdyby dzisiaj marząca o restauracji swojego imperium Rosja chociaż w połowie miała taką przewagę nad siłami Ukrainy wspomaganej przez sojuszników; gdyby dysponowała taką przewagą nie tyle liczebną co technologiczną i strategiczną, jak to było w przypadku Niemiec za czasów Adolfa Hitlera czy Macedonii Aleksandra Wielkiego (nie porównując oczywiście pod innymi względami tych dwoje do siebie)... bylibyśmy bez szans w starciu z taką armią, tak jak byliśmy w 39' i tak jak były podbijane przez armię Aleksandra Wielkiego ludy Persów czy Traków.
Wbrew temu jednak Tysiącletnia III Rzesza, licząc od objęcia przez Hitlera urzędu kanclerskiego, trwała zaledwie 12 lat... choć ostatnie dwa lata to był ciąg porażek i zniszczeń wymarzonego imperium germańskiego, które zwieńczyło zawieszenie czerwonej, radzieckiej flagi na gruzach Berlina. Imperium Aleksandra Wielkiego jak szybko powstało - tak szybko się rozpadło na mniejsze królestwa po śmierci wodza w wyniku sporów między pozostałymi dowódcami wielkiej armii macedońskiej. Podboje te jednak na zawsze zmieniły historię Europy i świata.
Jaka przyszłość może jednak czekać nieporównywalnie słabszą od nich Rosję? Szybko okazało się, że jej przywódcy żyli fikcyjnymi wyobrażeniami o potędze swojej armii i swojego imperium. W zasadzie trudno tu mówić o jakimkolwiek imperium, chyba że uznamy, iż czyni ją nim jedynie posiadany arsenał nuklearny czy złoża ropy i gazu. To tylko potencjał, którego w przypadku broni atomowej wykorzystać nie może bez zniszczenia samej siebie, a w przypadku złóż surowcowych mogą one wciąż generować co prawda ogromne zyski finansowe, ale prawdziwa wartość tych zysków zależy od tego jak są czy będą one wykorzystywane. Póki co nie zostały one wykorzystane najlepiej i nie przyczyniły się w żadnym stopniu do dobrobytu społeczeństwa czy choćby zbudowania prawdziwie wielkiej armii.
Rosja, tak jak zbudowane przez Aleksandra Wielkiego imperium Macedońskie, składa się w gruncie rzeczy z ogromnych, acz pustych obszarów, które, póki co, scala ze sobą jedynie słaba armia ponosząca porażki w wywołanej niedawno wojnie, nie potrafiąca dokonać podboju nieznacznego skrawka ziemi jak Donbas czy podbić niewielkiego miasteczka jak Bachmut. To wszystko widzą sąsiedzi Rosji i ci, którzy patrzą łakomym wzrokiem na jej rozległe choć puste obszary na dalekim wschodzie.
Przegrana w Ukrainie jest już faktem: Ukraina nie została podbita a jedynie jej przygraniczne, wschodnie tereny są okupowane przez coraz mniej liczną i gorzej uzbrojoną armię rosyjską. Władimir Putin to nie Aleksander Wielki ani nawet Adolf Hitler, choć z tym ostatnim łączy go spora doza irracjonalizmu, a jego armią dowodzą nieudolni, nieprzystosowani do wymogów XXI-go wieku generałowie, którzy - tak jak 80 lat temu - polegają jedynie na zakładanej przewadze liczebnej i taktyce nie liczącej się ze stratami osobowymi. To podziałało w pierwszej połowie ubiegłego wieku, ale nie ma już decydującego znaczenia dzisiaj. Więcej już nie uda się im osiągnąć i polegając tylko na siłach konwencjonalnych będą musieli stracić to, co już udało im się zdobyć, choć jest tego niewiele.
Mając tę świadomość przywódcy Rosji w sytuacji ostatecznej porażki - mogą niestety zdecydować się na użycie sił niekonwencjonalnych w jakimś przynajmniej ograniczonym zakresie. Po porażce na polu walki - pozostaje im już tylko szantaż, a niestety mają czym zaszantażować, w przeciwieństwie do wodza III Rzeszy. To dlatego jeszcze stolica Rosji, tak jak wówczas Berlin, nie jest bombardowana przez siły alianckie a sam Putin nie siedzi gdzieś na Uralu w bunkrze i nie przygotowuje sobie ampułek z cyjankiem.
Na ile jednak skuteczny może być ów szantaż? Porażka w wojnie konwencjonalnej obnażyła małość armii rzekomego imperium i jego samego. Tego nie da się odwrócić żadnym szantażem, który jedynie może odwlec w czasie o rok czy dwa upadek aktualnego rządu w Rosji. Na zrealizowanie gróźb nikt w Rosji się nie zdecyduje, a wbrew pozorom, które usiłują sprawiać, nie wystarczy do tego wola Władimira Putina czy jego przybocznych. Prędzej znajdzie się ktoś kto w takiej sytuacji przyłoży szalonemu wodzowi pistolet do głowy niż naciśnie na jego rozkaz atomowy guzik. Co innego gdyby najpierw sama Rosja została zaatakowana za pomocą arsenału jądrowego, na to jednak Putin nie ma co liczyć.
Tak więc najlepsze co czeka malowanego cara malowanego imperium rosyjskiego - to śmierć bądź rozbrojenie ze strony swoich własnych przybocznych, którzy bez wątpienia nie zamierzają skazać siebie i swój naród na atomową eksterminację tylko po to aby zadowolić swojego szalonego wodza bądź ocalić jego wątpliwy honor. Historia ostatnich dni wodza III Rzeszy to jedynie potwierdza.
Mająca nastąpić wkrótce kontrofensywa armii ukraińskiej, nawet jeśli nie doprowadzi do odbicia całkowitego Donbasu czy Ługańska, nie mówiąc już o Krymie - uświadomi wszystkim w Rosji i poza nią niemożliwość zwycięstwa Władimira Putina i jego armii... a jego upadek i tego reżimu będzie już tylko kwestią miesięcy, najwyżej roku czy dwóch. Rosja nie rozpadnie się od razu, pierwszymi jednak którzy będą chcieli odłączyć się od niej - będą ci, którzy teraz walczą wraz z rosyjską armią na polach Ukrainy... bo oni tak naprawdę nie walczą o Rosję. Ci, którzy o nią walczą - już ponieśli sromotną porażkę.
Ponad wszystkie wasze uroki, * Ty, poezjo, i ty, wymowo, * Jeden — wiecznie będzie wysoki: * Odpowiednie dać rzeczy słowo! * C.K.Norwid, Ogólniki ze zbioru Vede-mecum
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka