Gdyby na samym początku, tuż po katastrofie, wrak samolotu został otoczony właściwą opieką, a nie demolowany na oczach kamer; gdyby od samego początku w śledztwie mogły brać udział niezależne instytucje międzynarodowe... sprawa dzisiaj wyglądałaby inaczej. Dlaczego tak się nie stało? Czy ówczesny rząd mógł wymóc to na rządzie rosyjskim? Rosja nie jest częścią NATO i nie miała podpisanych żadnych umów, które wymuszałyby na niej poddawanie się w takiej sytuacji międzynarodowym czy natowskim instytucjom badawczym, nie mówiąc już o dopuszczeniu do sprawy służb innych krajów, np USA. Więcej, zdaje się, że międzynarodowe prawo lotnicze mówi, że prawo do przeprowadzania śledztwa w takich sytuacjach ma rząd kraju, w którym doszło do katastrofy i kraju właścicielskiego. Nie ma mowy o konieczności dopuszczania międzynarodowych instytucji etc.
Być może polski rząd mógł lepiej dopilnować to jak postępowano z wrakiem samolotu i szczątkami ofiar, od pierwszych dni jednak polscy specjaliści brali udział w badaniach wraku i miejsca katastrofy. Równie dobrze można powiedzieć, że przebywający w tamtym czasie niecałe 30 km od miejsca katastrofy były szef SKW w latach 2006/2007, Antoni Macierewicz, zamiast w pośpiechu wracać do Polski wraz z pozostałymi członkami delegacji przebywającej wówczas w Katyniu - mógł pojechać wraz z innymi na miejsce katastrofy i pilnować aby wszystko odbywało się jak należy. Sam parę lat później przyznał, że żałuje, iż tak nie zrobił. Zamiast tego wg wielu świadków pośpieszał wręcz innych do powrotu.
Powody, dla których Antoni Macierewicz nie leciał na uroczystości katyńskie samolotem wraz z prezydentem... wciąż zostają owiane tajemnicą. Czyżby ktoś uznał, że na to nie zasłużył? A może po prostu bał się latać? Przecież bez wątpienia ktoś ustąpiłby miejsca w samolocie tak ważnej personie.
Po ośmiu latach rządów, dwóch kadencjach, w PiS postanowiono wreszcie zacząć działać w kwestii zwrotu wraku samolotu, który się rozbił pod Smoleńskiem, przetrzymywanym przez rząd rosyjski i spełnić tym samym swoją obietnicę wyborczą z 2015 r. Co robili do tej pory? Jakie i na jakiej podstawie prowadzili śledztwo i wyciągali wnioski o zamachu, skoro się nagle okazuje, że kluczowe dowody zalegają w Rosji i nie można przez to skończyć śledztwa?
Teraz, w najgorszej i najmniej sprzyjającej takim żądaniom sytuacji... postanowili poruszyć sprawę na forum ONZ. To oczywiste, że zaleganie wraku samolotu w Rosji było i jest temu rządowi na rękę, bo dzięki temu ma dodatkowy argument aby śledztwa nigdy nie skończyć i powielać w społeczeństwie jedynie wyssane z palca (skoro wrak jest w Rosji...) tezy zamachowe. Podnoszą teraz sprawę na forum ONZ bo brakuje im już argumentów na uzasadnienie swojej indolencji w wyjaśnianiu katastrofy po swojej myśli... bo przecież jej podstawowe wątki zostały już dawno przedstawione przez pierwszą komisję, jedyną do tej pory, która przedstawiła jakiekolwiek wnioski oparte na jakichkolwiek dowodach i badaniach, w tym badaniach wraku, ale one akurat temu rządowi nie pasują z powodów politycznych.
Wymyślili więc sobie, że teraz zażądają zwrotu wraku samolotu choć dobrze wiedzą, że jest to najgorszy z możliwych momentów na to i bez wątpienia do tego nie dojdzie, czego mają niewątpliwie świadomość. Jedyne co może zrobić w tej sprawie ONZ to wysmarować kolejną nic nie wartą rezolucję aby na Kremlu mieli czym sobie podcierać tyłki.
Prawda jest dodatkowo taka, że wszystko co miało jakąś wartość dla wyjaśnienia tej katastrofy a znajdowało się w tym wraku - zostało już pobrane i zbadane. To, co teraz tam zostało nie ma już żadnej wartości dowodowej choćby dlatego, że przez długie miesiące wrak leżał na świeżym powietrzu wystawiony na wszelkiego rodzaju zjawiska atmosferyczne, mieli do niego dostęp niewiadomi ludzie i przede wszystkim rosyjskie służby, które - jeżeli miałyby tam znajdować się jakiekolwiek dowody na zamach - to co trzeba już dawno mogły usunąć. Więcej, mogły zostać podrzucone fałszywe dowody, szczątki mogły zostać skażone dowolnymi substancjami. Dlatego zalegające tam pozostałości samolotu... nie mają już żadnej wartości dowodowej i wszelkie próby ewentualnego wyciągania wniosków na ich podstawie zostaną bez problemu podważone. Jeśli przyszli badacze znajdą tam pozostałości jakichś substancji wybuchowych - wszyscy powiedzą, że to rosyjskie służby skaziły celowo nimi wrak aby nas potem ośmieszyć. Jeśli ktoś znajdzie we wraku szczątki świadczące o działaniu sił wybuchowych od wewnątrz samolotu - wszyscy powiedzą, że zostały one spreparowane przez rosyjskie służby w tym samym celu. To w zasadzie jest już tylko bezwartościowy ZŁOM.
Zresztą, podstawowe dowody jak zapisy rejestratorów lotu, newralgiczne części samolotu jak skrzydła, silnik etc. - zostały już wcześniej przebadane. Prawda jest jednak jeszcze gorsza: jeśli/kiedy wrak wróci do Polski i nawet jakimś cudem nikt przy nim nie grzebał - może on ujawnić czarno na białym brak jakichkolwiek dowodów na teorie zamachowe. To jest to czego obawia się ten rząd i dlatego do tej pory nic pod tym względem nie zrobił. Wtedy jednak zwolennicy zamachu mogą przyznać, że wszelkie dowody mogły zostać usunięte przez rosyjskie służby w czasie, gdy wrak zalegał w Rosji. Tak więc tak czy owak wrak samolotu nie ma już żadnej wartości dowodowej dla żadnej ze stron a jego sprowadzenie do Polski może mieć tylko wartość symboliczną i emocjonalną... i to jest być może jedyny powód jeszcze dla którego temu rządowi mogłoby rzeczywiście zależeć na jego sprowadzeniu do kraju.
Ponad wszystkie wasze uroki, * Ty, poezjo, i ty, wymowo, * Jeden — wiecznie będzie wysoki: * Odpowiednie dać rzeczy słowo! * C.K.Norwid, Ogólniki ze zbioru Vede-mecum
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka