Spekulacje o możliwym samodzielnym starcie Grzegorza Brauna pojawiły się tuż po zatwierdzeniu przez radę liderów Konfederacji kandydatury Sławomira Mentzena na prezydenta. Dziś te spekulacje stały się realną możliwością, potwierdzoną przez bliskich współpracowników Brauna
O jego starcie poinformował bliski środowisku Brauna Piotr Szlachtowicz, a później potwierdził prof. Mirosław Piotrowski, były europoseł PiS, który startował z list Konfederacji do Parlamentu Europejskiego, z poparciem Brauna. W niedzielę zaś wyciekło nagranie, gdzie Braun tłumaczy swoim zwolennikom, że „Kampania się niniejszym zaczyna. Jako praworządni obywatele nie ogłaszamy tego.”
Jeżeli pogłoski o jego kandydaturze w wyborach prezydenckich potwierdzą się, to zgodnie z zapowiedziami Sławomira Mentzena znajdzie się on poza Konfederacją. Wówczas to Braun zmuszony będzie do stworzenia samodzielnego bytu partyjnego gotowego stanąć w szranki ze swymi dawnymi sojusznikami. Na ile procent w wyborach liczyć mógłby on lub sama jego partia?
Parę lat temu jeszcze wróżyć by można samodzielnemu startowi Brauna słabe wyniki. Jego poprzednia kandydatura w wyborach prezydenckich z roku 2014 dała mu ledwo 124 tysiące głosów, zaledwie o ćwierć więcej niż wymagana liczba podpisów i wynik poniżej jednego procenta. Jednakże, od tego czasu jego popularność tylko rosła, aż w końcu zdołał on przeskoczyć „jedynkę” na liście w wyborach do europarlamentu i objąć mandat europosła. Wyczyn Brauna był dalece upokarzający dla rozpoznawalnego lidera listy Konrada Berkowicza, który startował z krakowskiego okręgu, z którym związany jest od dekad, i gdzie jest już drugą kadencję posłem.
Co więcej, w unikalnym sondażu z 2023 roku, spytano wyborców, na którą z partii składowych Konfederacji, oddaliby głos. Partia Grzegorza Brauna, Konfederacja Korony Polskiej, uzyskała 2,5% poparcia przy 7% dla całej Konfederacji. Na drugim miejscu znalazła się Nowa Nadzieja partia Sławomira Mentzena, po rebrandingu z nazwy Korwin. Trzecia w rankingu była najbardziej proukraińska z czterech i nieistniejąca już partia Wolnościowcy (0.7%), a o dziwo najgorzej wypadł tu Ruch Narodowy z zaledwie pół procentem poparcia. Powyżej wskazany sondaż może, jednak w znacznej mierze wynikać z nazwy partii Grzegorza Brauna. Ta zapewne nie bez przyczyny wybrana tak by brzmieć dalece podobnie do nazwy samej Konfederacji, mogła skonfundować istotną część respondentów.
Miarą Wybory
Najlepszą miarą siły poparcia dla Brauna wśród wyborców może być sam werdykt wyborców w dwóch ostatnich ogólnokrajowych głosowaniach. W wyborach do Sejmu połowa z 900 kandydatów na listach Konfederacji była członkiem jednej z trzech partii składających się na prawicowy twór. Ci partyjni kandydaci otrzymali około 85% wszystkich głosów, na tą listę.
Wśród trzech partii tworzących nieformalną koalicję to Korona była zdecydowanie najsłabsza. Osiągnęła mały ułamek głosów zdobytych przez dwie inne partie, odpowiadając za zaledwie 15% całego elektoratu Konfederacji. Co więcej kandydaci od Brauna stanowili około 23% miejsc na listach, więc to nie ich brak na nich odpowiada za marny wyborczy wynik.
Poniższe zestawienie mogłoby wskazywać, że w gruncie rzeczy Braun jest nieistotną częścią Konfederacji. Jego nieobecność na listach, przyniosłaby nikłą szkodę: odpływ około 15% wyborców. Mentzen i Bosak mogliby nawet zakładać, że zyski z nowych wyborców dotychczas zrażonych Braunem mogłyby przewyższać odpływ najwierniejszych wyborców Korony.
Jednak w przeciągu pół roku od wyborów parlamentarnych zaszła zasadnicza zmiana w Konfederacyjnym elektoracie. Proporcje wyglądają już zupełnie inaczej w wyborach do europarlamentu.
W wyborach w 2024 głosy na Koronę Grzegorza Brauna i bratnią mu partię Polska Jest Jedna (która w tych wyborach startowała z list Konfederacji) stanowią już prawię jedną trzecią wszystkich głosów. Przewyższają one liczbę głosów na grający wraz z Nową Nadzieją pierwsze skrzypce Ruch Narodowy. W przeciągu siedmiu miesięcy Korona stała się drugą największą siłą w Konfederacji. Co może stać za tą dość fundamentalną zmianą w elektoracie?
Pierwsza hipoteza może być taka, że to efekt świecznika. Grzegorz Braun wypłynął na oceany nowego elektoratu swym antysemickim widowiskiem w Sejmie. Zagrał na plugawym instynkcie, który choć przyczajony zawsze istniał w polskim elektoracie. Stał się niekwestionowanym liderem wszelkich wyborców pragnących reprezentacji politycznej dla swej nienawiści wobec Żydów.
Wytłumaczeniem, może być też specyfika wyborów europejskich. Tu do wyborów pójść mogli najbardziej radykalni z wyborców. Ci pragnący otwartych nawoływań do Polexitu, a nie bardziej stonowanych stanowisk Mentzena, czy Bosaka, którzy choć nie szczędzą krytyki UE, słowa „Polexit” boją się jak ognia. Jednak nawet w bezwzględnych liczbach Braun zwiększył liczbę swych wyborców o prawie 50%. W wyborach do Sejmu zaledwie 300 tysięcy głosów oddane zostało na jego partię. W wyborach do europarlamentu było to już 450 tysięcy. Jeżeli obecny trend nie ustanie, w przyszłości Braun może stać się niekwestionowanym przywódcą Konfederacji.
Wyborcza Lokomotywa?
Liczby wyglądają jeszcze lepiej dla Brauna, jeżeli weźmie się pod uwagę to, że jego słaba pozycja negocjacyjna w partii, częstokroć plasuje jego kandydatów poza biorącymi miejscami na listach, na które głosują najbardziej nieświadomi wyborcy. W wyborach do Sejmu kandydaci Korony otrzymali pięć biorących jedynek. Za to w wyborach do parlamentu Europejskiego ludzie Grzegorza Brauna, nie otrzymali na listach ani jednej z biorących jedynek do Parlamentu Europejskiego.
W wyborach do Sejmu Korona otrzymała ogółem 15% głosów, lecz już wśród głosów oddanych nie na „jedynki” osiągnęła około 23%. W wyborach do europarlamentu rozdźwięk jest jeszcze wyższy. Wśród miejsc na liście poza tym pierwszym Korona osiągnęła połowę wszystkich głosów. Wyborcy Brauna są mocno zdyscyplinowani w swych głosowaniach i zdają się nie być przywiązani do samego szyldu Konfederacji. Dla nich liczy się jedynie frakcja wokół Brauna, za którą dogmatycznie podążą gdziekolwiek ta będzie.
Koszt dla Mentzena w wyborach prezydenckich
Wiele dał bym za to by być w zeszły weekend, w sztabie wyborczym Mentzena i móc obserwować nerwową gorączkę, która musiała tam zapanować. Odejście Brauna bowiem oznacza dlań poważne problemy wyborcze. Jeżeliby przyjąć dane z wyborów do Parlamentu Europejskiego, to prawie jedną trzecią wyborców Konfederacji stanowią stosunkowo wierni sympatycy Brauna. Jeżeli wszyscy ci odejdą do nowego kandydata, to Mentzen oscylujący dziś około 11%, spadłby do zaledwie 7.7%. Dla lidera Nowej Nadziei te nowe wyniki sondażowe nieprzyjemnie przypominają te z porażki w 2023 i niewiele polepszają wynik Krzysztofa Bosaka sprzed 4 lat.
W tych wyborach Mentzen walczy o trzecie miejsce z Hołownią. Pojawienie się na scenie Brauna, przechyla szalę na korzyść lidera Polski 2050. Mentzen znajdzie się w sytuacji, gdy będzie musiał toczyć walkę na dwa fronty. Kandydat Trzeciej Drogi zarzucać mu będzie prawicowy ekstremizm, teokratyczne zapędy, bądź prorosyjskie sympatie. Grzegorz Braun zaś będzie atakował go za ich brak. Kandydat Konfederacji będzie musiał namiętnie lawirować między Scyllą a Charybdą, zbierając cięgi z obu stron. Mentzen i Bosak przez lata tolerując wybryki Brauna, w końcu wyhodowali sobie postać, bez której ich polityczna przyszłość jest nazbyt niepewna, by móc się od niej odciąć. Sam Braun dziś jeszcze nie ma potencjału na przekroczenie progu wyborczego, lecz zdobycie 3% dających subwencję, jest już w pełni możliwe.
Nadzieja Platformy?
Paradoksalnie Grzegorz Braun zapewnić może drugą kadencję obecnie rządzącej koalicji. Wedle obecnych sondaży Konfederacja ma właśnie potencjał na swe słynne „wywrócenie stolika”. Jeżeli utrzyma swe obecne prowadzenie, stworzenie kolejnego rządu nie będzie możliwe bez niej. Jednak odejście Brauna może uniemożliwić realizację tych ambicji. Zaledwie parę punktów procentowych oddanych na jego partię oznaczać będzie, że znów spadną oni poniżej 10%. A bezlitosny Hondt przełoży się na drobny klub poselski, torując drogę drugiej kadencji rządu Donalda Tuska.
Inne tematy w dziale Polityka