lechg lechg
148
BLOG

Czy Mikołaj istnieje? - Część druga

lechg lechg Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

http://godnoscojca.salon24.pl/688726,a-jednak-swiety-mikolaj-istnieje-czyli-skierniewicka-opowiesc-wigilijna

ciag dalszy...

Kilka dni później starsza córka wróciła ze szkoły ze łzami w oczach. Sporo ją kosztowało czasu i wysiłku, żeby w końcu nam wyznać o co chodzi. Zuch dziewczyna! Otóż pani w szkole poinformowała całą klasę, iż żaden święty Mikołaj nie istnieje. Jak to nie istnieje?! Ani ten biskup święty, ani nawet ten skandynawski krasnal nie istnieje. Ten co to do sań zaprzęga Rudolfa i tego wiecie, tego drugiego rena... Że to tylko taki zabobon, stereotyp, że tak naprawdę to rodzice kupują dzieciom prezenty w markecie, oraz przebierają się za tzw świętych. Że... że ich oszukują.

Boże! co ich napadło w tej szkole?! Rozumiem MOPR, Sąd... Jeszcze na dodatek w szkole... Dlaczego to zrobili mojemu dziecku, nam wszystkim? Dostali nowe wytyczne z kuratorium? Dlaczego nie zapytali, nie uzgodnili z nami, rodzicami?

Nie dość, że sześciolatka została przedwcześnie anektowana przez przymusowy system edukacyjny, nie dość, że przez ostatnie dwa lata musiała nauczyć się przełamywać lęki przed bandą zdemoralizowanych moprychów... uporać się z impertynencją biegłych psychologów, to jeszcze teraz ogołocono ją z nielicznych doświadczeń, które ją wzmacniały, pogłębiały emocjonalnie i pomagały przetrwać...

Świat jest jednak okrutny. Niby wiemy to... Jest podły bo przerzuca swoje błędy i skutki własnej głupoty na najsłabszych. Najlepiej na dzieci, bo są bezbronne, bo nie potrafią nazwać, dokładnie zlokalizować i wskazać zła, wyartykułować swej krzywdy.

A wszystko oczywiście dla „dobra dziecka”. Co to jest to „dobro dziecka” według was urzędowe mądrale dyplomowane do jasnej anielki? Świat nie dość że staje się coraz bardziej okrutny i wykształcony, to ostatnio całkiem zwariował!

Poczułem się bezradny, zdruzgotany, objąłem córkę i mocno przytuliłem. Mocno tak by nie dostrzegła łez rozpaczy mimowolnie napływających mi do oczu. Spojrzałem na żonę. Stała i patrzyła na nas bez słowa. Też miała łzy w oczach, ale miała jeszcze coś... Coś co chrześcijanie nazywają łaską. Łaska to nagły błysk w ciemności, taki pomysł wymodlony, wiadomo że prawdziwy i dobry, wyjście z sytuacji beznadziejnej nagle objawione jakby przez samego Pana Boga.

 

  • Kochanie, święty Mikołaj istnieje – zapewniła zdecydowanie – ale nie taki w czerwonym kubraku i z białą brodą. Jak wiesz, kiedyś żył biskup o imieniu Mikołaj i był bardzo dobrym człowiekiem. Dzielił się tym co miał z biednymi, żeby sprawić im radość. Obecnie już nie żyje, ale był tak wspaniały, że teraz każdy chce go naśladować. Mówi się że ktoś żyje dopóki inni o nim pamiętają. Tak jak my pamiętamy o babci Jadzi. Jej już z nami nie ma, ale póki o niej pamiętamy to dla nas żyje. Tak samo święty Mikołaj żyje, bo dopóki ktoś o nim pamięta i chce postępować tak jak on dając innym prezenty to tak jakby się zamienia w świętego Mikołaja - to jest taka świąteczna magia.

  • - Ja też bym chciała dawać prezenty.

  • Ty też możesz zostać świętym Mikołajem.

Dziecko rozwarło oczy. Wpatrywało się w matkę z niedowierzaniem.

  • Naprawdę?

Matka uśmiechnęła się rozczulająco

  • Tak. Jeśli będziesz postępować jak on. Wystarczy, że będziesz dzielić się bezinteresownie z innymi tym co masz.

  • Ale ja nic nie mam – odparł zasmucony aniołek.

  • Masz w sobie radość i poświęcenie, masz miłość. To nic, że nie masz pieniędzy, ani pracy żeby je zarabiać. Kiedy w dniu imienin świętego Mikołaja pomyślisz o kimś dobrze i podarujesz mu kilka miłych słów to będzie najpiękniejszy prezent jaki możesz dać. Wtedy staniesz się świętym Mikołajem.

  • A mogę narysować kredkami kwiatka i dom i niebo z chmurkami? - zapytała niepewnie

  • No oczywiście – roześmiała się matka przez łzy.

  • Tatusiu, tatusiu! - usłyszałem entuzjastyczny okrzyk córki – czy wiesz, że ja też mogę zostać świętym Mikołajem!?

 

lechg
O mnie lechg

Jan Paweł II obiecał, że Bóg nigdy nie obarczy nas ciężarami których nie będziemy w stanie unieść. Przyjmuję je i niosę zdziwiony, że jeszcze daję radę. Miesiąc temu, tydzień temu gdybym wiedział ile mi ich jeszcze przybędzie, nie uwierzyłbym że dam radę. Co będę myślał za tydzień? Ja bym raczej rozwinął myśl (obietnicę) JP2 twierdzeniem, że Bóg nigdy nie robi nam dowcipów, których nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Bóg ma wielkie poczucie humoru. Codziennie tego doświadczam. Niedawno na przykład postawił na mej drodze młodzieńca z biblią pod pachą, który zapytał czy jestem szczęśliwy? Szczęście? Dawno o nim nie myślałem. Tak Z pewnością jestem. Mimo wszystkie ciężary.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo