Przegrana w wyborach prezydenckich 2020 była jasnym sygnałem od części społeczeństwa. Dziś Rafał Trzaskowski pozostaje w politycznej czołówce i nie kryje ambicji. Co oznacza jego ciągła aktywność dla przyszłości i jak postrzegają ją wyborcy – jako niezłomność czy polityczną nachalność?
Ponoć demokracja otwiera drzwi. Czasem jednak wydaje się, że niektórzy wolą szukać okna.
Rafał Trzaskowski, urzędujący prezydent Warszawy, doktorant z przeszłością i jeden z liderów Platformy Obywatelskiej, jest postacią, która od kilku lat nie schodzi z pierwszych stron gazet. Jego pojedynek z Andrzejem Dudą w wyborach prezydenckich w 2020 roku zakończył się porażką, co w polityce często bywa momentem zwrotnym, skłaniającym do przemyśleń o przyszłości. Jednak w przypadku Trzaskowskiego, przegrana nie oznaczała wycofania się z krajowej sceny politycznej. Wręcz przeciwnie – utrzymał silną pozycję w partii, aktywnie uczestniczy w życiu publicznym i, co najważniejsze, jako kandydat w wyborach na najwyższe urzędy w państwie.
Ambitny powrót po porażce? Dylematy Rafała Trzaskowskiego
To zjawisko, choć nie jest niczym nadzwyczajnym w świecie polityki – historia zna wiele przypadków polityków, którzy powracali po przegranych – budzi zróżnicowane reakcje i stawia pytania o naturę demokratycznego mandatu i percepcję woli wyborców. Z jednej strony, zwolennicy Rafała Trzaskowskiego postrzegają jego nieustanną aktywność jako dowód na niezłomność, determinację i poczucie misji. Widzą w nim doświadczonego polityka, który zdobył cenne doświadczenie zarówno na arenie samorządowej, zarządzając stolicą, jak i krajowej, będąc wiceministrem czy europosłem. Dla nich przegrana w 2020 roku była jedynie przystankiem, a jego obecność i gotowość do dalszej walki to naturalna konsekwencja jego ambicji oraz poparcia, jakim wciąż cieszy się wśród dużej części elektoratu, zwłaszcza liberalnego. Uważają, że każdy ma prawo ubiegać się o mandat tak długo, jak czuje się na siłach i ma program do zaoferowania, a demokracja polega na wielokrotnym dawaniu szans i weryfikacji woli wyborców w kolejnych głosowaniach.
Z drugiej strony, pojawia się perspektywa krytyczna, często podsycana przez przeciwników politycznych, ale obecna również wśród części niezależnych komentatorów i wyborców, którzy w 2020 roku oddali głos na innego kandydata lub wstrzymali się od głosu. Według nich, wyraźne odrzucenie przez większość głosujących w 2020 roku powinno być sygnałem nie tylko do analizy porażki, ale także do zastanowienia się, czy ponowne ubieganie się o ten sam urząd w najbliższym czasie jest właściwe i czy nie jest postrzegane jako forma politycznej nachalności. Krytycy sugerują, że ciągłe "krążenie" wokół najwyższych urzędów, mimo wcześniejszego werdyktu, może być odbierane jako lekceważenie tamtej decyzji wyborców lub jako przejaw poczucia uprawnienia do władzy, niezależnie od wcześniejszego demokratycznego rozstrzygnięcia. Pojawia się pytanie o to, jak polityk po znaczącej porażce odbudowuje zaufanie i czy nie powinien skupić się na innych formach służby publicznej, zanim ponownie "zapuka do drzwi" Pałacu Prezydenckiego. Niektórzy widzą w tej strategii próbę "wejścia oknem", czyli zdobycia władzy innymi drogami lub w innych wyborach, budując pozycję na osłabieniu przeciwników lub zmęczeniu społeczeństwa, a nie na nowym, mocnym mandacie wynikającym z głębokiej zmiany percepcji przez elektorat, który wcześniej powiedział "nie".
Fenomen "politycznego comebacku" po porażce jest fascynującym studium dynamiki demokracji. Sukces takiego powrotu zależy od wielu czynników: od zdolności polityka do wyciągania wniosków z błędów, od zmiany nastrojów społecznych, od kondycji rywali, a przede wszystkim od tego, czy wyborcy zobaczą w nim nową jakość lub dadzą mu drugą szansę, wierząc, że lekcja z przeszłości została odrobiona. Persystencja w polityce może być cnotą – świadectwem zaangażowania i wiary w swoje idee. Może być jednak również wadą, jeśli jest postrzegana jako upór, nieumiejętność przyjęcia demokratycznego werdyktu, czy brak wrażliwości na sygnały wysyłane przez społeczeństwo.
Przypadek Rafała Trzaskowskiego i jego postrzeganie po przegranej w 2020 roku doskonale ilustruje złożoną relację między politykiem a elektoratem w systemie demokratycznym. Z jednej strony, polityk ma prawo do ambicji i do ponownego ubiegania się o mandat. Z drugiej, społeczeństwo ma prawo do decydowania i, co równie ważne, do swojej percepcji działań polityka. Pytanie nie brzmi, czy Trzaskowski może kandydować ponownie, bo prawo mu na to pozwala. Pytanie brzmi, jak jego styl utrzymywania się w grze i wyrażania ambicji rezonuje z wyborcami po wcześniejszym odrzuceniu. Czy jest to postrzegane jako godna podziwu determinacja, czy jako brak szacunku dla werdyktu z 2020 roku? Ostatecznie to właśnie ta percepcja, kształtowana przez działania samego polityka, narracje medialne i reakcje społeczne, zadecyduje o tym, czy jego "pukanie" do drzwi najwyższego urzędu zostanie kiedyś wysłuchane, czy też dla części wyborców pozostanie próbą "wejścia oknem" – działaniem odbieranym jako mniej upoważnione i mniej pożądane.
| #RafałTrzaskowski | #wyboryprezydenckie | #PlatformaObywatelska | #politykapolska | #demokratycznymandat | #felieton | #publicystyka | #comebackpolityczny | #percepcjaspołeczna | #ordynacjawyborcza | #samorząd | #wybory2020 | #wybory2025 |
Oprac. redaktor Gniadek
Fot. ilust. Kanał ZERO
Łączę lokalne zakorzenienie w Górowie Iławeckim (12 km na północ od Warmii) z uniwersalnym przesłaniem związanym z ikoniczną postacią Gandalfa, ma to podkreślać zarówno symboliczny jak etyczny charakter działalności. To forma budowania mojej tożsamości, która działa aktywnie na rzecz swojej małej ojczyzny, a jednocześnie aspiruję do roli moralnego świadka obserwowanej rzeczywistości...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka