Gandalf Iławecki Gandalf Iławecki
42
BLOG

Urzędnicza twierdza i obywatel w potrzasku – walka o prawo do własnej umowy

Gandalf Iławecki Gandalf Iławecki Polityka Obserwuj notkę 0
Chciał skonsultować dokument przed podpisaniem. Usłyszał, że "ukradł" własny egzemplarz. Jak wygląda starcie obywatela z systemem, gdy w grę wchodzą podstawowe prawa i zaufanie do instytucji publicznych?
Prawdziwa władza obywatela zaczyna się od zrozumienia dokumentu. Co, gdy urzędnik staje na drodze?

 W państwie prawa, obywatel wchodzący w relację z instytucją publiczną powinien czuć się partnerem, a przynajmniej podmiotem swoich praw. Powinien mieć pewność, że procedury są przejrzyste, a dostęp do informacji i możliwość skonsultowania ważnych dokumentów to standard, nie luksus dla wybranych. Moje doświadczenie w kontakcie z górowskim ośrodkiem pomocy społecznej (MOPS) rzuca cień na ten idealistyczny obraz, podnosząc fundamentalne pytania o stan relacji obywatel-urząd i o to, komu tak naprawdę służy biurokracja.

Biurokratyczny labirynt: Kto boi się obywatela z umową?

 Historia ta,  choć wydaje się indywidualnym przypadkiem, rezonuje z szerszym problemem dostępu do informacji i prawa do negocjowania warunków umów, które przecież dotyczą naszego życia – czy to w relacjach biznesowych, czy, co równie ważne, w kontakcie ze sferą publiczną. Gdy w 18 lutego br. próbowałem uzyskać swój egzemplarz projektu kontraktu socjalnego z MOPS, aby móc go skonsultować, spotkałem się z odmową. Powód? "Dokument wewnętrzny", bo jeszcze niepodpisany. Wydaje się to kuriozalne – jak można oczekiwać świadomego podpisania umowy, której treści nie dano szansy w spokoju przeanalizować, a wręcz odmawia się jej udostępnienia?

 Sytuacja nadal eskalowała również tydzień później, 25 lutego gdy w podobnym kontekście, po jednostronnym podpisaniu przez urzędniczkę, zabrałem dokument, aby go skonsultować przed złożeniem własnego podpisu. Reakcja urzędu była zdumiewająca – oskarżenia o "wyrwanie", "kradzież", wezwanie policji. Przybyli na miejsce funkcjonariusze, przyznali wprost, że nie orientują się w tej sprawie, co jednak nie przeszkodziło im w interwencji, którą odebrałem jako ograniczającą moje podstawowe prawo do konsultacji prawnej dokumentu, który miałem podpisać. To zderzenie z "niewiedzącym" organem porządkowym w tak prozaicznej sprawie, jak dostęp do własnego dokumentu, rodzi głęboki niepokój o przygotowanie służb do mediacji w cywilnych sporach z instytucjami. Po co interweniować, jeśli brak wiedzy o przedmiocie sporu?

 Z perspektywy obywatela poszukującego wsparcia socjalnego, sytuacja ta jest szczególnie dotkliwa. Kontrakt socjalny to nie jest zwykła umowa handlowa; to narzędzie, które ma pomóc wyjść z trudnej sytuacji życiowej, a jego warunki powinny być dostosowane do indywidualnych potrzeb i możliwości osoby. Odmowa negocjacji, co również miało miejsce w wcześniej i przedstawienie sztywnego wzoru, ignorującego moją specyficzną sytuację, podważa sens tego instrumentu oraz odbiera godność osobie potrzebującej wsparcia. Urzędnicza postawa braku poszanowania godności ludzkiej, połączona z odmową dialogu i dostępności dokumentu, staje się barierą nie do przejścia.

Przeczytaj również: Ulotki w MOPS-ie: Agitacja wyborcza na koszt podatnika?

 Widzę w tych wydarzeniach szerszy kontekst, nie tylko lokalną biurokratyczną opresję. Przed rokiem ujawniłem na Salon24.pl zgłoszenie Komisarzowi Wyborczemu przypadek kolportażu materiałów wyborczych na terenie placówki publicznej, w której kierująca startowała w wyborach samorządowych z listy Platformy Obywatelskiej. Choć bezpośredni związek między tamtym zgłoszeniem a obecnymi trudnościami w MOPS nie jest formalnie potwierdzony, to świadomość wydarzeń splatają się w obraz systemu, który nie toleruje krytyki i dławienia obywatelskich prób egzekwowania prawa i przejrzystości. Wrażenie, że "niewygodne osoby się niszczy", buduje poczucie zagrożenia i podważa zaufanie do bezstronności instytucji.

 Ta historia stawia na ostrzu noża kwestię fundamentalną dla każdego obywatela: prawo do świadomego wchodzenia w zobowiązania prawne. Dlatego słusznie pytam, czy gdybyśmy jako społeczeństwo czytali, negocjowali i konsultowali umowy, w tym te z instytucjami publicznymi, uniknęlibyśmy wielu afer i problemów? Z punktu widzenia społecznego, problem ten uwidacznia głęboką nierównowagę sił między państwem (reprezentowanym przez urzędnika) a obywatelem, zwłaszcza tym w słabszej pozycji, szukającym pomocy. Rolą państwa i jego instytucji nie jest tworzenie barier, lecz wspieranie obywateli w dostępie do ich praw i świadczeń. System, w którym dostęp do dokumentu czy prawidłowa obsługa wniosku (jak w przypadku problemów z "drukowaniem internetu" i odrzucaniem treści z powodu rzekomej "nieczytelności" wydruku, za co obwinia się petenta zamiast zgłosić problem zarządcy systemu Empatia) stają się polem walki, jest systemem niewydolnym i krzywdzącym.

Przeczytaj również:

 Działania obywatelskie, takie jak zgłaszanie nieprawidłowości, domaganie się przejrzystości, czy próba skonsultowania dokumentu przed podpisaniem, są fundamentem zdrowej demokracji i niezbędnym elementem kontroli społecznej nad władzą, w tym nad lokalną biurokracją. Choć, jak pokazuje przykład, mogą one wiązać się z trudnościami, frustracją, a nawet poczuciem osamotnienia i zagrożenia, są absolutnie kluczowe dla zmiany systemu na lepszy. Historia moja jest przypomnieniem, że prawo do informacji i do świadomego działania to nie tylko abstrakcyjne hasła, ale konkretne wyzwania w codziennym starciu z urzędniczą rzeczywistością. I choć "wielu osób niewygodnych się niszczy", to właśnie niezłomność w dążeniu do prawdy i sprawiedliwości jest siłą napędową pozytywnych zmian.

Sprawa taka to symptom szerszego problemu: braku transparentności i dialogu w relacji obywatel-urząd. W państwie, które ma służyć swoim obywatelom, dostęp do informacji i możliwość konsultacji dokumentów powinny być oczywistością, nie przedmiotem sporu zakończonego interwencją policji. Dopóki instytucje nie zrozumieją, że ich legitymacja opiera się na zaufaniu budowanym poprzez szacunek dla praw obywatela, dopóty takie historie będą się powtarzać, podważając wiarę w sprawiedliwość i skuteczność państwa.


| #MOPS | #kontraktsocjalny | #biurokracja | #prawaobywatela | #transparentność | #administracjapubliczna | #socjaldemokracja | #działaniaobywatelskie | #Polska | #wyborysamorządowe | #policja | #dostępdoinformacji | #korupcja | #nadużycia | #Empatia |

Oprac. redaktor Gniadek

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj Obserwuj notkę

Łączę lokalne zakorzenienie w Górowie Iławeckim (12 km na północ od Warmii) z uniwersalnym przesłaniem związanym z ikoniczną postacią Gandalfa, ma to podkreślać zarówno symboliczny jak etyczny charakter działalności. To forma budowania mojej tożsamości, która działa aktywnie na rzecz swojej małej ojczyzny, a jednocześnie aspiruję do roli moralnego świadka obserwowanej rzeczywistości...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka