Przypadkowe spotkanie na wąskiej uliczce wciąga Mieczysława w sieć lokalnych tajemnic i niedopowiedzianych intryg. Wkrótce okazuje się, że pozornie błahe wydarzenia kryją ślady prowadzące do międzynarodowego spisku, a przeszłość, której unikał, znów daje o sobie znać.
Część VIII.
Po wyjściu z cmentarza, Mieciu i profesor szli w milczeniu, obciążeni ciężarem usłyszanych historii. Klucz w kieszeni Miecia ciążył im obojgu, symbolizując nie tylko fizyczny przedmiot, ale i odpowiedzialność za odkrycie prawdy. Zapadający zmrok i atmosfera cmentarza potęgowały poczucie tajemnicy i niepokoju.
– Co teraz? – zapytał w końcu profesor, przerywając ciszę.
– Musimy znaleźć to wejście do tuneli – odpowiedział Mieciu, wyjmując klucz i oglądając go pod światło latarni. – Starzec powiedział, że to jeden z nich. Musi być gdzieś w pobliżu elektrowni.
Zdecydowali, że następnego dnia z samego rana udadzą się w okolice elektrowni i rozpoczną poszukiwania. Tymczasem postanowili wrócić do miasta i odpocząć po pełnym wrażeń dniu.
Następnego ranka, gdy tylko słońce wzeszło, Mieciu i profesor byli już w drodze do elektrowni. Znajdowała się ona na obrzeżach miasta, nad brzegiem rzeki. Im bliżej byli celu, tym bardziej odczuwali narastające napięcie.
Okolica elektrowni była opustoszała. Stary budynek, choć wciąż imponujący swoją architekturą, nosił ślady upływu czasu. Okna były powybijane, a mury pokryte graffiti. Wokół rozciągały się zarośnięte chwastami tereny, a ciszę przerywał jedynie szum rzeki.
Rozpoczęli systematyczne przeszukiwanie terenu wokół elektrowni. Szukali jakichkolwiek śladów wejścia do tuneli: zamaskowanych drzwi, ukrytych włazów, a nawet podejrzanych uskoków terenu. Po kilku godzinach bezowocnych poszukiwań zaczęli tracić nadzieję.
– Może starzec się pomylił? – zapytał zrezygnowany profesor. – Może ten klucz nie pasuje do żadnego wejścia?
– Nie sądzę – odparł Mieciu, wpatrując się w budynek elektrowni. – Coś mi mówi, że jesteśmy blisko.
W tym momencie ich uwagę przykuł starszy mężczyzna, siedzący na ławce nieopodal. Był ubrany w stary, kolejarski mundur, a na głowie miał czapkę z daszkiem. Wyglądał, jakby czekał na pociąg, który nigdy nie nadejdzie.
Mieciu podszedł do niego i zapytał:
– Przepraszam, czy mógłby pan nam coś powiedzieć o tej elektrowni?
Kolejarz spojrzał na nich zmęczonym wzrokiem.
– Elektrownia… – powtórzył cicho. – Pamiętam ją jeszcze, jak działała pełną parą. To były czasy…
Zaczął opowiadać im o czasach swojej młodości, kiedy pracował na kolei i często przejeżdżał obok elektrowni. Wspomniał o nocnych transportach, które wjeżdżały na jej teren, i o dziwnych odgłosach, które dochodziły z jej podziemi.
– A pamięta pan może jakieś wejścia do tuneli? – zapytał Mieciu, starając się naprowadzić rozmowę na interesujący ich temat.
Kolejarz zamyślił się na chwilę, a potem skinął głową.
– Było jedno wejście – powiedział. – Zamaskowane za starą bocznicą kolejową. Już jej dawno nie ma, ale pamiętam, że prowadziła prosto do elektrowni. A stamtąd, jak słyszałem, można było zejść do podziemi.
Mieciu i profesor spojrzeli na siebie z nadzieją. To był przełom!
– Gdzie dokładnie znajdowała się ta bocznica? – zapytał Mieciu.
Kolejarz wskazał ręką na zarośnięty teren za elektrownią.
– Tam, gdzie teraz rosną te krzaki – powiedział. – Tam kiedyś były tory.
Mieciu i profesor podziękowali kolejarzowi i ruszyli we wskazanym kierunku. Po chwili, przedzierając się przez gęste zarośla, natknęli się na zarośnięty fragment nasypu kolejowego. Ledwo widoczny spod warstwy krzew i chwastów, ale nie ulegało wątpliwości, że to właśnie tutaj znajdowała się bocznica.
Podążając wzdłuż nasypu, dotarli do ściany elektrowni. Tam, ukryte za gęstymi krzakami, odkryli małe, metalowe drzwi. Były zardzewiałe i ledwo widoczne, ale nie ulegało wątpliwości, że to wejście do tuneli.
Mieciu wyjął klucz i włożył go do zamka. Pasował idealnie. Zamek zaskrzypiał i drzwi się otworzyły.
Dzięki wspomnieniom starszego mężczyzny, Mieciu i profesor odnaleźli ukryte wejście do tuneli. Co czeka na nich w podziemiach elektrowni? Jakie tajemnice skrywają te mroczne korytarze? I czy uda im się odkryć prawdę o przeszłości?
"Wszelkie powiązania zdarzeń i postaci w tekście są przypadkowe."
Oprac. redaktor Gniadek
Łączę lokalne zakorzenienie w Górowie Iławeckim (12 km na północ od Warmii) z uniwersalnym przesłaniem związanym z ikoniczną postacią Gandalfa, ma to podkreślać zarówno symboliczny jak etyczny charakter działalności. To forma budowania mojej tożsamości, która działa aktywnie na rzecz swojej małej ojczyzny, a jednocześnie aspiruję do roli moralnego świadka obserwowanej rzeczywistości...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości