Przypadkowe spotkanie na wąskiej uliczce wciąga Mieczysława w sieć lokalnych tajemnic i niedopowiedzianych intryg. Wkrótce okazuje się, że pozornie błahe wydarzenia kryją ślady prowadzące do międzynarodowego spisku, a przeszłość, której unikał, znów daje o sobie znać.
Część IV.
Mieciu, profesor i Tomasz Nowak stali chwilę w milczeniu, wpatrując się w siebie nawzajem. Absurdalny pretekst – „Dlaczego nie chcę waty cukrowej?” – wisiał w powietrzu, dodając całej sytuacji elementu surrealizmu. Mieciu czuł, że brnie w coś coraz bardziej dziwacznego, ale jednocześnie ciekawość i nadzieja na odkrycie tajemnicy tuneli były silniejsze od zdrowego rozsądku.
– Dobrze – powtórzył Mieciu, starając się nadać swojemu głosowi ton powagi. – Spróbujemy. Ale mam nadzieję, że ten starszy pan okaże się bardziej… konkretny niż jego obsesja na punkcie waty cukrowej.
– Zobaczycie sami – odparł Tomasz z tajemniczym uśmiechem. – A teraz, jeśli pozwolicie, wskażę wam drogę. Domek znajduje się na skraju miasta, za starym cmentarzem. To dość odludne miejsce.
Tomasz wyjaśnił im szczegółowo, jak dotrzeć do celu, kreśląc prowizoryczną mapę na piasku. Wspomniał również, że starzec, którego imienia nie znał, mieszka w małym, drewnianym domku z zielonymi okiennicami.
Po krótkim pożegnaniu Tomasz odszedł, a Mieciu i profesor ruszyli w drogę. Idąc w kierunku cmentarza, Mieciu rozmyślał o całej tej dziwnej sytuacji. Dziennikarz, wata cukrowa, tajemniczy klucz… wszystko to wydawało się zbyt nieprawdopodobne, by mogło być prawdziwe. A jednak, gdzieś w głębi duszy, czuł, że ta absurdalna misja może ich zaprowadzić do czegoś ważnego.
Droga na cmentarz prowadziła przez zaniedbane przedmieścia. Mijali opuszczone budynki, zarośnięte chwastami ogródki i pochylone płoty. Atmosfera stawała się coraz bardziej posępna. W końcu dotarli do bramy starego cmentarza. Zardzewiałe żelazne wrota skrzypnęły złowieszczo, gdy je otworzyli.
Cmentarz był stary i zaniedbany. Nagrobki pochylone i porośnięte mchem, a niektóre ledwo widoczne spod gęstych zarośli. Panowała tu cisza, przerywana jedynie szumem wiatru w koronach starych drzew. Mieciu poczuł dreszcz przebiegający mu po plecach. To miejsce emanowało atmosferą zapomnienia i tajemnicy.
Idąc wąską ścieżką między grobami, Mieciu i profesor szukali domku ze zielonymi okiennicami. Po dłuższym czasie, w oddali, dostrzegli małą, drewnianą chatkę, ukrytą za gęstymi krzakami bzu. Podchodząc bliżej, zauważyli, że okiennice były rzeczywiście pomalowane na zielono, choć farba dawno już odprysła.
Domek wyglądał na opuszczony. Okna były brudne i zasłonięte starymi firankami, a drzwi wejściowe zniszczone i wypaczone. Panowała tu cisza, jakby nikt tu nie mieszkał od lat.
Mieciu podszedł do drzwi i zapukał. Cisza. Zapukał głośniej. Nadal bez odpowiedzi.
– Chyba nikogo nie ma w domu – szepnął profesor.
W tym momencie Mieciu zauważył coś, co wcześniej umknęło jego uwadze. Na jednym z okiennic, ledwo widoczny spod warstwy brudu, znajdował się mały napis, wykonany drobnymi literami. Przetarł szybę i odczytał: „Odległość w nieskończoności”.
Spojrzał na profesora, który również wpatrywał się w napis z wyrazem zdumienia. Co to mogło znaczyć? Czy to jakiś szyfr? A może wiadomość od starca?
– „Odległość w nieskończoności” – powtórzył Mieciu, próbując zrozumieć sens tych słów. – Co to może oznaczać?
Profesor pokręcił głową.
– Nie mam pojęcia – odparł. – Ale to na pewno nie jest przypadek.
Nagle zza domu dobiegł ich cichy szelest. Odwrócili się gwałtownie i zobaczyli starca, który stał na progu tylnych drzwi. Był niski, chudy i ubrany w stare, zniszczone ubranie. Na głowie miał czapkę z daszkiem, a jego twarz była poorana głębokimi zmarszczkami. W dłoni trzymał… patyk do waty cukrowej.
Tajemniczy napis na okiennicy, odludne miejsce i wreszcie – sam starzec, strażnik klucza i tajemnicy waty cukrowej. Co kryje się za tymi wszystkimi dziwnymi elementami? I jaką rolę odegra w tej historii „odległość w nieskończoności”?
"Wszelkie powiązania zdarzeń i postaci w tekście są przypadkowe."
Oprac. redaktor Gniadek
Łączę lokalne zakorzenienie w Górowie Iławeckim (12 km na północ od Warmii) z uniwersalnym przesłaniem związanym z ikoniczną postacią Gandalfa, ma to podkreślać zarówno symboliczny jak etyczny charakter działalności. To forma budowania mojej tożsamości, która działa aktywnie na rzecz swojej małej ojczyzny, a jednocześnie aspiruję do roli moralnego świadka obserwowanej rzeczywistości...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości