Polska od lat 90' przeszła gruntowne przemiany ustrojowe, gospodarcze i społeczne. Jedni stali się milionerami a inni bezdomnymi. W dzikich latach polskiego kapitalizmu fortuny rosły jak na drożdżach ale także ubóstwo. Po likwidacji państwowych zakładów pracy wiele osób nie miało szans odnaleźć się na nowym rynku pracy.
Współczesna Polska to kraj kilku prędkości. Do dzisiaj są regiony które nie pozbierały się po transformacji. Świadczyć może o tym sam fakt, że niemal co czwarty powiat w Polsce zmaga się z dwucyfrowym bezrobociem [1]. Nie brakuje też miejsc gdzie o pracę przy stosownym zaangażowaniu można się potknąć. Kolejną kwestią jest płaca. Pensje w Polsce wydaje się, że nigdy nie dogonią tych zachodnich. Kiedy w Polsce płaca minimalna rośnie o 3 złote na godzinę, to w Niemczech wzrasta o 1,5 euro [2];[3]. Po blisko 20 latach w UE nadal bardziej opłaca się wyjechać do Holandii na magazyn niż pracować w Polsce gdzieś w biurze. Może tylko w Warszawie istnieje relatywnie duża szansa na zarobienie kariery po studiach. W kilku innych największych miastach te szanse są już takie sobie. W reszcie dużych, średnich i małych miast nadal liczą się w rekrutacjach i awansach znajomości. Nie brakuje całych powiatów gdzie oprócz pracy w miejscowym urzędzie i szkole nie ma praktycznie żadnych miejsc pracy. Ogłoszenia o pracę pojawiają się od święta i dotyczą najczęściej osób z orzeczeniem niepełnosprawności lub stażystów. Nie wszyscy Polacy liznęli jeszcze tego zachodniego dobrobytu.
O tym że Polakom w kraju żyje się ciężko nie trzeba mówić. Jednak wielu, którym się udało zaprzecza podstawowym faktom z codzienności. Miliony młodych Polaków nadal musi opuścić miejsce swojego zamieszkania aby zwiększyć swoje szanse na znalezienie pracy. Migracje wewnętrzne i emigracje zagraniczne doprowadziły do wyludnienia się całych dzielnic dużych miast, miasteczek i wsi. Układ kapitalistyczno-deweloperski wypchnął za granicę miliony młodych Polaków. Wyjechali zarówno Warszawiacy, Łodzianie, Krakusy, Ślązacy, Górale czy Podlasianie. Rynek pracy i rynek nieruchomości nigdy nie sprzyjały w tym kraju młodym. Niezależnie od rządu. Już po kilkunastu latach takiej polityki i gospodarki doczekaliśmy się pierwszych skutków ubocznych. Katastrofy demograficznej i kryzysu samotności na rynku matrymonialnym. To są właśnie efekty tych 15 tysięcy złotych za metr kwadratowy w dużych miastach i rynku pracy oscylującego wokół tylko tych dużych miast. Młodzi Polacy nie mają wyjścia. Zaczynają grać w loterię jaką są studia i wyprowadzka do dużego miasta. To oczywiście dotyczy tej części, która wiąże przyszłość z Polską. Jak wiemy wielu młodych Polaków tej przyszłości z krajem nie wiąże. Cały czas przybywa młodych emigrantów w Holandii, Niemczech czy Norwegii. W ich miejsce sprowadza się coraz więcej imigrantów. To jasny sygnał, że biznes w tym kraju nie zamierza zabiegać o młodych Polaków czy powrót tych starszych z emigracji. Nawet tam gdzie te bezrobocie jest wyższe i może gdyby ktoś coś zainwestował, to nie byłoby tylu wyjazdów. Widocznie tak ma zostać, kilka wysp dobrobytu w morzu polskiej beznadziei.
To że na polskiej prowincji ubywa mieszkańców wiemy już od lat 80'. Jednak prawdziwym rozmiarem polskiej katastrofy gospodarczej czy demograficznej są te największe ośrodki wielkomiejskie jak GOP czy Łódź, które tracą mieszkańców na potęge. Jakoś dziwnym trafem pomija się te dwa miejsca na mapie Polski kiedy mowa jest o rozwoju i dobrobycie. Zawsze tylko Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań i Trójmiasto. Bo tak w zasadzie na tym się kończy lista wysp polskiego dobrobytu. Wszystkie inne miasta na zachodzie czy wschodzie kraju popadły w recesję. Jedne w większą a inne w mniejszą. Jakie perspektywy ma dziś mieszkaniec Kielc, Radomia, Bytomia, Wałbrzycha czy wielu innych miast, które kiedyś miały ponad 100 tys. mieszkańców a dziś już straciły ten status "dużego miasta". W wielu miastach ubyło kilkadziesiąt tysięcy miejsc pracy a powstało zaledwie kilka tysięcy. Młodzi Polacy zostali więc zmuszeni do emigracji. Nie opłacało się jednak najczęściej przy takim rynku nieruchomości wyjeżdżać do tych wysp dobrobytu, żeby tylko zwiększyć swoją szansę na jakąkolwiek pracę za może 500 zł miesięcznie więcej. Po 2020 roku studiowanie w Polsce stało się już ekonomicznie nieopłacalne po rajdzie na cenach nieruchomości. Zakup mieszkania w Krakowie czy Warszawie stał się niedoścignionym marzeniem. Dlatego wszystko wskazuje na to, że powoli skończy się model kapitalistyczno-deweloperski zaciskający pętle na szyjach młodych Polaków. Oni tej pętli już na swoje karki nie nałożą, bo ta pętla jest już zbyt ciasna na ich głowy. Jedynie praca zdalna i mieszkanie w mniejszych miastach może w jakiś sposób zatrzymać nadchodzący odpływ polskiej młodzieży z dużych miast. Te kilka lepszych lat na polskim rynku pracy zostało zaprzepaszczone przez spekulacje na rynku nieruchomości. Młodzi Polacy zaczęli znajdować pracę po studiach ale dzisiaj już wiedzą, że przy takich kosztach życia ich poziom życia pozostanie nadal niski. Ten model znany jest na zachodzie gdzie mieszkańcy Londynu czy San Francisco całe życie wynajmują. Tylko czy w takim przypadku, skoro praca w korporacjach w Polsce wymaga dokładnie tych samych umiejętności co na zachodzie to młodzi Polacy tak chętnie tu zostaną?
Może najwyższy czas zmienić model gospodarki oparty na pompowaniu inwestycji w dużych miastach na rozwój Polski powiatowej? Dlaczego wszystkie biura korporacji mają być w Warszawie czy Krakowie? A gdyby tak w Radomiu, Bytomiu czy Wałbrzychu zainwestować? W Wielkiej Brytanii czy Niemczech wiele spółek ma swoje siedziby w średniej wielkości miastach. Jakoś sobie radzą z rekrutacją na specjalistyczne stanowiska. Przykładami takich miast są Milton Keynes, Eindhoven, Augsburg czy Pilzno. Nie są to duże miasta a znajduje się tam wiele firm i miejsc pracy dla osób po studiach. Niestety w Polsce wszystko musi być w tych największych, wybranych miastach. Nawet państwowa Izera (Electromobility Poland) ma siedzibę spółki w Warszawie, a przecież skoro fabryka ma być w Jaworznie to dlaczego nie w Katowicach albo nawet Sosnowcu? Jak bardzo zmieniłyby się miasta takie jak Kielce gdyby zainwestowały tam korporacje takie Deloitte, Capgemini, LG, Mercedes, Amazon, Accenture? Musimy zacząć racjonalizować pewne rzeczy. Grunty w Warszawie czy Krakowie są już zbyt drogie, żeby powstały tam tanie mieszkania. A na takie mieszkania liczą dzisiaj młodzi. Bo tylko w tych kilku największych miastach jest dzisiaj praca po studiach za biurkiem. Rozrastanie się tych aglomeracji na obrzeża doprowadzi jeszcze tylko do większych korków. Już dzisiaj dojazd i wyjazd z dużych miast to katorga. Drapacze chmur budują się jednak tylko w ścisłym centrum. To jak ma tych korków nie być? Firmy zagraniczne inwestują w Polsce nie dlatego, że podoba im się Warszawa, tylko po prostu podążają za rynkiem, tym układem dewelopersko-kapitalistycznym. Uczelnie mogą sobie zostać w stolicy ale miejsce pracy muszą być w całej Polsce. Wtedy ceny nieruchomości przestaną w dużych miastach rosnąć w takim tempie. Młodzi zostaną w swoich regionach i będą zakładać rodziny. Ograniczy się też emigracja. Do tego jednak trzeba determinacji i odwagi. Im szybciej do tego dojdzie, tym mniej bolesne będzie pęknięcie balona na rynku nieruchomości jaki czeka nas niewątpliwie w przyszłości.
Źródła:
[1] https://www.salon24.pl/u/glos-pokolenia-90/1273001,niemal-co-czwarty-powiat-w-polsce-zmaga-sie-z-dwucyfrowym-bezrobociem
[2] https://www.bibbyfinancialservices.pl/centrum-wiedzy/poradnik-przedsiebiorcy/2023/placa-minimalna-2023
[3] https://kadry.infor.pl/kadry/wynagrodzenia/wynagrodzenie-minimalne/5641049,placa-minimalna-niemcy.html
Pokolenie lat 90' przez Polskę stracone. Połowa na emigracji, połowa w kraju ale bez szans na własne mieszkanie czy dom. Stłumieni przez liczniejsze starsze pokolenia nie mamy za wiele do powiedzenia w społeczeństwie. Będziemy jednymi z ostatnich którzy w znakomitej większości urodzili się jako rodowici Polacy. Nie liczcie jednak że będzie jak wcześniej. W większości nie założymy rodzin i nie będziemy mieli dzieci. Warunki życia w tym kraju nam na to nie pozwalają. Zastąpią nas po prostu w przyszłości inne narody, a my i nasze problemy będziemy tylko wspomnieniem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka