Ministerstwo Rodziny opracowało rządową "Strategię Demograficzną 2040". Niemal wszystkie obszary tego projektu dotyczą kobiet albo rodzin już istniejących. W zasadzie polscy mężczyźni są tutaj pominięci, a wręcz obwiniani za zbyt słabe wykształcenie czy wyższe emerytury.
Rząd PiS chce walczyć z dzietnością w Polsce. Polek w wieku rozrodczym ubywa a także coraz częściej nie chcą rodzić dzieci. Z tego powodu przyjęto Strategię Demograficzną z perspektywą na 2040 rok. Jeżeli rząd chce rozwiązać problem do 2040 roku to świadczy już o tym, że zbytnio mu się nie śpieszy. Problem spadającej liczby urodzeń jest ogromny i osiągnął poziom krytyczny. Wydaję się, że w takiej sytuacji ta perspektywa powinna być kilkuletnia. Polki urodziły w 2022 roku tylko 290 tysięcy dzieci [1]. To znacznie mniej niż według najczarniejszych prognoz. Gdybyśmy chcieli odwrócić trend wymierania, Polki w zasadzie musiałyby dzisiaj rodzić co najmniej czwórkę dzieci. To jest całkowicie nierealne bez wprowadzenia reżimu na wzór znanego serialu "Opowieść podręcznej". Natomiast w tym wszystkim zapomina się o samotnych polskich mężczyznach, których mamy dzisiaj nadmiar. Nie ma natomiast nigdzie wzmianki o wpływie imigracji na dzietność w Polsce. Nikt nie zwrócił uwagi, że liczba urodzonych dzieci zależna jest od liczby młodych kobiet. A te do Polski nie przyjeżdżają, bo nikt ich też specjalnie nie zaprasza.
Zdecydowana większość owej strategii odnosi się w zasadzie do kwestii socjalnych rodzin i kobiet. Czyli to co słyszymy już od lat. Więcej mieszkań, więcej żłobków, większe zarobki, więcej miejsc pracy, lepsza edukacja, lepsza opieka zdrowotna itd. Są też poruszane kwestie nierówności takie jak dysproporcja w liczbie kobiet i mężczyzn na uczelniach wyższych, rozwarstwienie w wysokości świadczeń emerytalnych kobiet i mężczyzn czy różnice miejsca zamieszkania kobiet i mężczyzn. Nic nowego w zasadzie czego nie wiedzieliśmy wcześniej. Natomiast pomijane są jak zwykle problemy polskich mężczyzn. Pierwszy fakt jaki uderza w demografię, czyli brak kobiet. W strategii tylko wskazuje się na liczbę kobiet i mężczyzn w wieku 20-39 i ich miejsce zamieszkania. Pomija się całkowicie fakt dysproporcji w liczbie wolnych kobiet i mężczyzn na rynku matrymonialnym. Nie wspomina się o tym, że przez lata w Polsce ubyło kobiet na rzecz obcokrajowców, gdyż Polki znacznie częściej wchodziły i wchodzą w związki mieszane. Nie wspomina się o tym, że z emigracji wraca znacznie więcej mężczyzn niż kobiet. Także nie ma mowy o tym, że do Polski przyjeżdża o wiele więcej mężczyzn niż kobiet. Nikt nie odniósł się także do zjawiska takiego jak hipergamia czy coraz powszechniejszy incelizm.
Wiele fragmentów tego dokumentu jest wręcz oderwanych od rzeczywistości. Czytamy tutaj, że nadumieralność młodych mężczyzn to w zasadzie problem kobiet, które zostają wdowami w młodym wieku i mając dzieci na utrzymaniu nie są w stanie tak łatwo znaleźć kolejnego partnera. Jest to skandaliczne, gdyż całkowicie pomija się ofiary niezamężnych mężczyzn, którzy popełniają samobójstwa z powodu samotności. Liczy się tylko kobieta i jej kondycja psychiczna oraz sytuacja materialna. Mężczyzna tylko popełnia samobójstwo czy umiera, dla tego matriarchalnego rządu to widocznie tylko statystyka.
Kolejna ciekawostka to rządowe statystyki na temat inicjacji seksualnej młodych Polek. Oczywiście tylko młodych kobiet, bo przecież młodzi mężczyźni się nie liczą. Dowiemy się tutaj bardzo ciekawej rzeczy. Okazuje się że połowa Polek w wieku 18 lat nie jest już dziewicami, a co ósma miała już więcej niż trzech partnerów seksualnych [2]. Trzeba przyznać, że kobiety w Polsce są obrotne. Szkoda że doświadczenia seksualne nie przekładają się na demografię.
Absurdalnym jest założenie w tej strategii, że mężczyźni w Polsce mają zbyt niskie wykształcenie. To już naprawdę jest żenujące. Rząd uważa że trzeba podciągnąć wykształcenie polskich mężczyzn w stosunku do kobiet. W jaki niby sposób ma to pomóc polskiej demografii? Przecież studia tylko jeszcze bardziej opóźniają wiele procesów życiowych, w tym szczególnie tych prokreacyjnych. Tutaj trzeba wręcz obniżyć odsetek kobiet na studiach, tak aby nie traciły kilku lat na siedzenie w książkach czy słynne "dawanie w szyje" w akademikach. Po co nam w kraju tyle magistrów, skoro dzisiaj najlepsze perspektywy na rynku pracy są w zawodach deficytowych, a te nie dotyczą raczej osób z dyplomem uczelni poza nielicznymi branżami. Tutaj rodzą się pewne obawy, czy poziom na polskich uczelniach znowu nie zostanie obniżony. Już niedawno ogłoszono obniżenie poziomu trudności na maturach [3]. Możliwe że to wstępny etap realizacji tej chorej strategii demograficznej. Ciekawe także kto będzie wtedy pracował w zawodach deficytowych. Za kilka lat na emerytury odejdzie wielu kierowców, mechaników, tokarzy, spawaczy, budowlańców, stolarzy. Takich ludzi nie da się łatwo zastąpić imigrantami. Państwo powinno wyrównać poziom wykształcenia, ograniczając liczbę miejsc na "darmowych" studiach. Kobiety w Polsce o wiele rzadziej niż mężczyźni podejmują pracę zgodnie z wykształceniem. Po co młodej kobiecie 5 lat studiów jak i tak skończy jako sekretarka w jakimś Januszexie gdzie wystarczy podstawowa obsługa komputera? Wiele nawet nie pracuje w biurze tylko pracuje w sklepach albo na słuchawce w call center. Rząd powinien zrobić rewizję i wygaszać nieprzyszłościowe kierunki studiów, inwestując więcej w szkolnictwo zawodowe. Tak aby młoda kobieta w wieku 20 lat znalazła pracę a nie siedziała z książkami w nosie do 25 roku życia.
Jakie są realnie największe problemy związane z niską liczbą urodzeń w Polsce. Przede wszystkim brak kobiet. Do Polski nie przyjeżdżają niemal młode kobiety. W latach 2021-2022 stanowiły tylko 10% imigrantów (kobiety do 34 r.ż.) [4]. W Polsce żyje ponad milion samotnych mężczyzn więcej niż wolnych kobiet, co ujawniły wyniki ostatniego spisu powszechnego. Wielu Polaków ma warunki do założenia rodziny, tylko nie może znaleźć partnerek. Postępująca hipergamia to także jeden z głównych powodów. Rząd natomiast chce tą hipergamie zaspokoić wpychając młodych Polaków na bezsensowne studia. Co z tego, że nadal będzie brakował ten milion kobiet [5]. Według PiS-u jak tylko więcej Polaków pójdzie na uczelnie, to będą się grzmocić z Polkami aż będzie huczało na Wiejskiej. To jest totalny absurd. Jednak czego się spodziewać po kobietach. Dzisiaj polską polityką demograficzną rządzą kobiety. To z perspektywy Minister Marleny Maląg i jej pełnomocniczki Barbary Sochy ustalane są tak bzdurne kryteria. Typowe Grażyny po 50' nie mają pojęcia o rynku matrymonialnym w Polsce. Nie poruszają problemów polskich mężczyzn. Nawet nie podają liczby bezdzietnych mężczyzn, która jest dwa razy wyższa w stosunku do kobiet. Młodzi samotni polscy mężczyźni po prostu w polityce demograficznej tego państwa nie istnieją.
Źródła:
[1] https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/8653055,demografia-narodziny-dzieci-obcokrajowcy-ukraincy.html
[2] https://www.gov.pl/attachment/e3a903eb-b93d-47e2-8407-b819652795ea
[3] https://www.prawo.pl/oswiata/matura-2023-wymagania-beda-obnizone-o-20-25-proc,519506.html
[4] https://www.salon24.pl/u/glos-pokolenia-90/1283409,imigracja-w-obecnym-wymiarze-nie-rozwiaze-problemow-demograficznych
[5] https://www.salon24.pl/u/glos-pokolenia-90/1280153,sytuacja-samotnych-mezczyzn-w-polsce-jest-nieporownywalnie-gorsza-niz-w-innych-krajach
Pokolenie lat 90' przez Polskę stracone. Połowa na emigracji, połowa w kraju ale bez szans na własne mieszkanie czy dom. Stłumieni przez liczniejsze starsze pokolenia nie mamy za wiele do powiedzenia w społeczeństwie. Będziemy jednymi z ostatnich którzy w znakomitej większości urodzili się jako rodowici Polacy. Nie liczcie jednak że będzie jak wcześniej. W większości nie założymy rodzin i nie będziemy mieli dzieci. Warunki życia w tym kraju nam na to nie pozwalają. Zastąpią nas po prostu w przyszłości inne narody, a my i nasze problemy będziemy tylko wspomnieniem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo