12 gniewnych ludzi, filmweb
12 gniewnych ludzi, filmweb
Globtrotuar61 Globtrotuar61
270
BLOG

Upadek amerykańskiego systemu sądowniczego

Globtrotuar61 Globtrotuar61 Społeczeństwo Obserwuj notkę 13

Moje pojęcie amerykańskiego systemu prawnego ukształtował film, który niezwykle głęboko zapadł, wręcz wrył się mi w pamięć. Ten film to oczywiście "12 gniewnych ludzi" z 1957 roku, z Henrym Fondą w roli głównej. Film zapadł mi w pamięć dlatego, że jest o sędziach przysięgłych. O zwykłych ludziach, którzy otrzymali wezwanie do sądu, aby dokonać sprawiedliwego osądu podejrzanego o popełnienie przestępstwa. Sędziowie przysięgli są w anglosaskich głównie systemach prawnych gwarantem zdrowego rozsądku, esencją normalności i ludowej moralności, gdy samo tylko widzenie litery prawa przez sędziów, może być niewystarczające do sprawiedliwego osądzenia dostarczonych sądowi dowodów. 

W amerykańskim systemie sadowniczym uznano, że zwykli ludzie oderwani na jakiś czas od swoich normalnych obowiązków, są w stanie lepiej od prawników ocenić jakość dowodów przedstawionych przez strony sporu i ich argumentacje i wybrać opcję sprawiedliwszą. Do wyroku w imieniu ławy przysięgłych niezbędna jest jednomyślność wszystkich przysięgłych.

I na tej kanwie zasadza się akcja głosnego filmu "12 gniewnych ludzi". Oczywiście nie pamiętam już szczegółów tego filmu, tylko najważniejsze kwestie. Gdy po przedstawieniu dowodów winy młodego człowieka, pamietam nóż jako podstawowy dowód w sprawie zabójstwa, sędziowie przysięgli po udaniu się na naradę, sa niemal jednoznacznie przekonani o winie tego człowieka. W widoczny sposób są zadowoleni, że szybko wrócą do domu, do pracy, do swoich bliskich. Tylko jeden z przysięgłych ma wątpliwości, które prezentuje pozostałym. Początkowo jest traktowany jak czepialski maruda, który nie chce uznać oczywistości. W miarę jednak zasiewania wątpliwości co do niepodważalnych rzekomo dowodów prokuratury, przekonuje do spojrzenia wnikliwiej na te dowody i argumentację prokuratury. W czasie niezwykle długiej burzy mózgów wśród przysięgłych, dochodzą do oczywistego wniosku, że oskarżony człowiek jest niewinny. Mniejsza o szczegóły, bo chodzi o coś zupełnie innego. O triumf sprawiedliwości, gdy ludzie odpowiedzialni za życie i wolność innego człowieka, uczciwie zgłębiają temat. I w walce arugumentów i merytorycznej argumentacji dochodzą ostatecznie do jednoznacznych wniosków. Taka była Ameryka w latach '50tych ub wieku. Było minęło. Mit Ameryki jako wspaniałego państwa ze znakomitym, sprawiedliwym systemem prawnym, na naszych oczach stacza się do poziomu autarkicznych, totalitarnych  despotii.

Oczywiście jest taki tylko dla tych, których dominująca lewacka ideologia nienawidzi i chce również sądowo zniszczyć i eksterminować wszelkich swoich przeciwników. Im groźniejszych dla tej iście bolszewickiej jaczejki, z tym większym zamordyzmem i bezwzględnością.

Właśnie przeczytałem nieco o kolejnym przegranym procesie Trumpa. 

"Federalna ława przysięgłych na Manhattanie w Nowym Jorku zdecydowała w piątek, że Donald Trump ma zapłacić 83,3 miliona dolarów pisarce E. Jean Carroll. Kobieta wystąpiła z pozwem w 2022 roku."

"Pisarka, która oskarżyła byłego prezydenta USA o gwałt, poskarżyła się do sądu o to, że Trump swoimi komentarzami zniszczył jej reputację wiarygodnej dziennikarki."

Ja wiem, że to Trump. Wróg numero uno światowej bolszewii. Że podobno nienawidzi kobiet i gwałci je wszędzie gdzie zobaczy, nawet na środku ulicy w biały dzień. Ja wiem, ze lewackim idiotom można wszystko wmówić. Oni jak lemingi w Polsce, łykna każdy, nawet najgłupszy kit, byle walił w ich wroga, którego to wroga w ich ciasnych móżdżkach zaimplementowały zakłamane mass media.

Wg pani Carroll, Trump zgwałcił ją w garderobie domu towarowego Bergdorf Goodman w 1995 roku. Po raz pierwszy ujawniła to publicznie w 2019 roku w swojej książce "What Do We Need Men For?". O dziwo, Trump był wtedy prezydentem Stanów Zjednoczonych. Wcześniej się pani jakoś nie przypomniało to zdarzenie. 

A tak wyglądała Carroll w 1995 roku. 

image

Majątek Trumpa już wtedy sporo przekraczał 2 mld dolarów. Trump, owszem , znany kobieciarz i playboy naprawdę nie musiał nikogo gwałcić. Tym bardziej w jakims domu towarowym, w biały dzień, w garderobie, gdy obok mnóstwo ludzi przechodziło.

Piękne i młode kobiety same do niego lgnęły stadami. Zresztą nie tylko wtedy, bo w 2005 roku ożenił się z taką oto pięknością:

image

Nic nie wiadomo, aby miał tę piękność gwałcić.

Czyli. Pani pisarce przypomniało się po 24 latach, że Trump ja zgwałcił w garderobie domu towarowego. Przysięgli ocenili dowody pani Carroll na potwierdzenie jej oskarżenia. Otóż dowodem jest jej książka(sic!!!!!), napisana 24 lata po rzekomym zdarzeniu i w tejże książce pisze o tym rzekomym gwałcie!!! Pani pisarce tak się teraz przypomniało traumatyczne zdarzenie, absolutnie wcale nie na polityczne zamówienie,  kobiecie obecnie 80letniej, ze wszystkimi detalami! Nie ma żadnych świadków zajścia, nie ma żadnych dowodów, nie ma zgłoszenia na policję, nie ma obdukcji. Jest za to słowo lewackiej aktywistki i pisarki (chyba SF). W takim przypadku, w zdegenerowanej Ameryce już nic więcej nie trzeba. Słowa lewackiej pisarki mają dla przysięgłych wagę bezspornego dowodu w sprawie. I przysięgli to łykają. Przysięgli naszczuci mainstreamem, jaki to Trump jest zły. Nie widzą ci ludzie, że Carroll jest pisarką, że żyje z pisania fikcji i bajek. Że ma sporą wyobraźnię, jak to pisarka. Że potrafi wymyślać zawodowo wiarygodne wykonfabulowane przez siebie sytuacje. Nic to dla otumanionych mainstreamem przysięgłych. Żadnej refleksji, żadnych wątpliwości. Moja Babcia zwykła mawiać, że tylko krowa nie ma nigdy żadnych wątpliwości. Ale wtedy Ameryka była ostoją zachodniej cywilizacji i nikomu by nie przyszło do głowy, żeby dowodem w sprawie o gwałt była relacja z tego gwałtu samej poszkodowanej, po 24 latach!!!

Żaden z tych faktów nie zasiał ŻADNYCH WĄTPLIWOŚCI u przysięgłych. Nic, zero! Przyszli skazać znienawidzonego Trumpa, bo tak im wszczepili (może nakazali, nie wiem) w ciasne móżdzki, no to skazali. Ą że się totalnie skompromitowali jako ludzie myślący, jako ludzie zobowiązani przysięgą, że wszelkie watpliwości mają obowiązek przekładać na korzyśc oskarżonego, to przecież nie ma dla takich ludzi z wypranymi mózgami żadnego znaczenia. Zadanie wykonali. Trump od początku tego sądu kapturowego był skazany przez lewackią jaczejkę, zanim nawet odebrał wezwanie do sądu. 12 Gniewnych Ludzi przewraca się w grobach na widok takiego sprostytuowania się ludzi uwłaczających elementarnej sprawiedliwości.

Co więcej. Przysięgli w następnej rozprawie skazali Trumpa na ponad 80 mln dolarów odszkodowania dla Carroll! Za co? Ano za to, że nie przyznał się do gwałtu sprzed 24 lat i miał czelność zaprzeczać, że takowe zdarzenia miało miejsce. Trumpowi przecież nie wolno się bronić i jego słowa są nic nie warte. A sorry, są warte 80 milionów dla pani, która bez żadnych dowodów twierdzi coś przeciwnego niż Trump.

Totalny upadek amerykańskiego systemu sprawiedliwości. I to w czasie, gdy wielu aktorów i innych gwiazdek Hollywood zostaje przez przysięgłych uniewinnianych seryjnie od zarzutów molestowania czy gwałtów, mimo, że są niejednokrotnie poważne dowody na te AKTUALNE  zdarzenia. No tak, ale oni są pieszczoszkami lewackich mediów, więc ludzie zaprzysiężeni w sądach, mają tu inna optykę. A sprawiedliiwość? A wuj z nią! Liczy się wersja tego, kto jest akurat na topie lewackiej propagandy.

Wg tych godnych najwyższej pogardy przysięgłych, skazujących Trumpa na ogromne odszkodowanie dla Carroll, Trump "swoimi komentarzami zniszczył jej reputację wiarygodnej dziennikarki". Komentarze Trumpa były typu: " jestem niewinny, nie pamiętam takiego zdarzenia, pani Carroll nie była nigdy w moim typie kobiety". Prawda, że komentarze godne ogromnego odszkodowania? 

Jak on śmiał się w ogóle odezwać w swojej obronie? Jak mógł zaprzeczać wersji pani pisarki i dziennikarki! I tak dobrze, że go do łagru na Syberii przysięgli nie wysłali!

Nie chciałoby mi się pisać o tych niewiarygodnych perypetiach Trumpa i niesamowitego upadku amerykańskiego etosu wymiaru (nie)sprawiedliwości, gdyby nie było analogii do kasty sądowniczej w Polsce. Podejrzewam, że nawet gdyby w obecnych czasach i u nas sądzili przysięgli, to ich wyznaczanie przypominałoby raczej "losowania" sędziów w sądzie okręgowym w Warszawie, gdzie zawsze sprawę przeciw komuś z PIS orzeka sędzia z politycznej Justycji, vide np sprawa odszkodowania 700 tys dla Sikorskiego od Kaczyńskiego. O Kamińskim I Wąsiku szkoda nawet wspominać choć casus "sędziego" Łączewskiego powinien dla justytutek być pewnym ostrzeżeniem. Ale ta stalinowska kasta liczy że władza obecnych łamaczy prawa, procedur, ustaw, prerogatyw prezydenta, konstytucji, itd będzie trwała wiecznie. Mam nadzieję że się głęboko mylą i w następnym rozdaniu władza wprowadzi opcję zerową dla tych politruków w togach.

Wieczny tułacz, wciąż szukający swego miejsca na ziemi. Prawe, stabilne poglądy. Wróg bolszewii wszelakiej.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo