Miałem trochę czasu, to zrobiłem sobie małą kwerendę dotyczącą tzw afery gruntowej.
Jednak to co się działo w 3RP i to co teraz wraca jak ponury żart, przekracza moją zdolność pojmowania. Z ludzi walczących (choć raczej usiłujących walczyć) z korupcją w Polsce, robi się przestępców, a z przestępców, oszustów, kryminalistów robi się ofiary. Przerażające w swej warstwie poznawczej.
Robiąc kwerendę umyślnie w necie pominąłem odnośniki do stron "pisowskich", aby żaden 8mio gwiazdkowiec nie zarzucił "pisowskiej propagandy". Opinie tych pomyłek ludzkiego genomu mam głęboko, ale tysiące czytelników mojego bloga mogłoby mieć wątpliwości.
Wielu ludzi już zapomniało o co w tej aferze chodziło, wielu młodszych nigdy o niej nie słyszało, choć mają komputery i dostęp do internetu. Chronologia tej "afery" wyglądała tak:
https://forsal.pl/artykuly/719964,afera-gruntowa-andrzej-lepper.html
"Okazało się, że zdymisjonowanie Leppera to efekt wielomiesięcznej operacji CBA w związku z podejrzeniem korupcji przy odrolnianiu gruntów należących do Ministerstwa Rolnictwa. Trzy dni wcześniej, 6 lipca 2007, w jej ramach aresztowano dwóch mężczyzn: byłego dziennikarza TVP Piotra Rybę i prawnika Andrzeja Kryszyńskiego, których prokuratura oskarżała o powoływanie się na wpływy w resorcie Leppera. Funkcjonariusze CBA mieli wręczyć im 3 mln zł kontrolowanej łapówki za pomoc w przekwalifikowaniu ziemi w Mrągowie. Ale choć Kryszyński liczył już banknoty, z których jedna trzecia miała, według jego późniejszych zeznań, pójść dla Leppera, bo „poniżej miliona z nim się nie rozmawia”, nagle – po telefonie od Ryby – wycofał się z przyjęcia pieniędzy. Ryba zaś w ogóle nie pojawił się na spotkaniu. CBA uznało więc, że fiasko operacji to wynik przecieku: ktoś ostrzegł Leppera, on z kolei ostrzegł Rybę.
Choć w mediach krążyły spekulacje, kim mógł być tajemniczy wybawca szefa Samoobrony, nikt nie wskazywał na szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, uznawanego za zaufanego człowieka braci Kaczyńskich. Tymczasem 8 sierpnia Kaczmarek został odwołany ze stanowiska, gdyż znalazł się „w kręgu podejrzeń w sprawie przecieku”. Wraz z nim stanowisko utracił jego bliski współpracownik, szef policji Konrad Kornatowski. Wkrótce potem nastąpiła seria spektakularnych zatrzymań: oprócz Kaczmarka ABW zapukała także do drzwi prezesa PZU Jaromira Netzela, byłego już komendanta głównego Kornatowskiego i jednego z najbogatszych biznesmenów Ryszarda Krauzego. Ten ostatni był jednak akurat za granicą. Wszyscy usłyszeli zarzuty składania fałszywych zeznań, a Kaczmarek dodatkowo utrudniania śledztwa w sprawie przecieku, bo prokuratura nie była pewna, czy zdoła udowodnić mu ujawnienie tajemnicy państwowej.
Podczas konferencji prasowej jeszcze tego samego dnia zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking pokazał nagrania z kamer monitorujących hotel Marriott w Warszawie i przedstawił następującą wersję wydarzeń: 5 lipca w nocy, w przeddzień akcji CBA, Kaczmarek w hotelu dał cynk Krauzemu, ten z kolei poinformował o sprawie swego byłego pracownika, posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza. Następnego dnia rano Woszczerowicz widział się z Lepperem, po czym ten wpadł w panikę, zaczął opowiadać o prowokacji i odwołał spotkanie z Rybą, podczas którego miał dostać pieniądze. Jak powiedział prokurator, Kaczmarek zeznał, że poszedł do Marriottu spotkać się z Netzelem, co Neztel potwierdzał. Ich spotkania nie zarejestrowały jednak kamery. Rola Kornatowskiego miała polegać na tym, że ostrzegał innych o działaniach CBA i namawiał szefa PZU do dania alibi swojemu szefowi. Wszyscy zatrzymani zaprzeczali tej wersji, a sam Lepper już wcześniej oświadczył, że o szykowanej przez niego prowokacji został, owszem, ostrzeżony, ale przez... ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Jednak Ziobro często nagrywał prowadzone przez siebie rozmowy i był w stanie wykazać, że został oskarżony fałszywie, za co Lepper miał zresztą później sprawę w sądzie.
W samej aferze gruntowej Lepper zarzutów nigdy nie usłyszał, w przeciwieństwie do dwóch domniemanych wspólników. Mimo że ostatecznie nie przyjęli oni łapówki, sąd w pierwszej instancji skazał ich za samo powoływanie się na wpływy: Rybę na 2,5 roku więzienia, Kryszyńskiego – który przyznał się do winy – na 45 tys. zł grzywny.
Innych skazanych w aferze gruntowej nie było, bo po przegranej PiS w wyborach szybciutko umorzono śledztwa przeciwko domniemanym sprawcom przecieku o akcji CBA.
Jeśli wierzyć najnowszej interpretacji tamtych wydarzeń, którą zaproponował w wydanej właśnie książce Bogdan Święczkowski, szef ABW z czasów afery gruntowej. Jego zdaniem Leppera mogły ostrzec rosyjskie specsłużby, które liczyły, że dzięki temu informacje o nieudanej akcji CBA w resorcie rolnictwa nie wyjdą na jaw, a gabinet Kaczyńskiego nie upadnie. Potrzebowały bowiem spokoju na polskiej scenie politycznej, bo w tym samym czasie na warszawską giełdę miała wejść pewna duża spółka z branży paliwowo-energetycznej i chodziło o jej jak najlepszy debiut. Wszystko mogłoby się udać, gdyby nie to, że Lepper stracił nerwy i „sprawa się rypła”."
Czyli w skrócie. Do CBA Kamińskiego docierają słuchy, że dwóch kolesi łazi po mieście i rozpuszcza wici, że znają dojścia do kogoś, kto jest w stanie za określoną sumę odrolnić każdą działkę rolniczą. Taką możliwość ma tylko ministerstwo rolnictwa. CBA w ramach swoich ustawowych obowiązków przygotowuje prowokację. Teraz najważniejsza uwaga w tej kuriozalnej sprawie. Zakup kontrolowany (w tym łapówki) to esencja działalności wszelkich służb na całym cywilizowanym świecie! Przestępcy nigdy i nigdzie na świecie nie obawiają się zdrady wspólników zbrodni, a jedynie tego, że wspólnik jest podstawiony, jest pracownikiem tajnych służb, że ma np zamocowany podsłuch. Dziwne, że namiętnym oglądaczom filmów na Netflixie trzeba takie rzeczy tłumaczyć. Oglądają filmy, ale nic z nich nie rozumieją. Myślą, że to wszystko fikcja. Fabuła tak, metody to fakt.
Zatem CBA w ramach swoich ustawowych obowiązków przygotuje zakup kontrolowany. Wręczają dwóm typom powołującym się na znajomości w MR łapówę 3 mln zł. Ryba i prawnik Kryszyński łyknęli przynętę, sądząc, że mają do czynienia z potencjalnym klientem ich mocodawcy z ministerstwie. Gdy wszystko było dopięte, nagle przeciek niweluje cały misterny plan. Ktoś ostrzegł Leppera. Nikt nigdy nie zbadał do końca wątku przecieku. Po zmianie władzy, gdy rządzić zaczęło PO-PSL całą uwagę w tej sprawie skupiła na osobach Kamińskiego, Wąsika i innych oficerów CBA. Sprawa bowiem uderzała w ich sponsorów i mocodawców. Wystarczy przypomnieć działalność niejakiej Sawickiej, którą już wtedy sprzedajna kasta bezprawnie ochroniła. Aby takie Sawickie i inne Ryby mogły w mętnej wodzie dalej bezkarnie łowić ryby, trzeba było odsunąć "pisowskich" nominatów od jakiejkolwiek władzy w służbach i aby ich następcom nie przyszły do głowy pomysły ścigania ich malwersantów i łapówkarzy, ludzie poważnie traktujący swe obowiązki w biurze ANTYKORUPCYJNYM musieli zostać dotkliwie ukarani, aby nie było ich naśladowców.
Sprawę ścigania poważnie traktujących swe obowiązki urzędników i oficerów przekazano do małej prokuratury w Rzeszowie. Mimo, że sprawa dotyczyła terenu Warszawy i na Mazurach. Taka ciekawostka geograficzna. I w tej dziurze wymyślono zarzuty dla urzędników państwowych: "Nadużycie uprawnień, kierowanie nielegalnymi działaniami operacyjnymi CBA dotyczącymi wręczenia łapówki powołującym się na wpływy w resorcie rolnictwa i funkcjonariuszom publicznym oraz kierowanie podrabianiem dokumentów i wyłudzeniem poświadczenia nieprawdy w oparciu o te dokumenty".
Czyli. Nadużyciem uprawnień są działania biura ANTYKORUPCYJNEGO przeciw łapówkarzom. Nielegalnymi - są działania kontrolowanego wręczania łapówek osobom, powołującym się na znajomości w ministerstwie. Stworzenie wiarygodnej, acz fikcyjnej dokumentacji potrzebnej do zdemaskowania łapówkarzy jest "nielegalnym działaniem operacyjnym".
Ja bym zaproponował tym zdalnie sterowanym prokuratorom z Rzeszowa przedstawienie takich zarzutów amerykańskim, francuskim czy brytyjskim służbom walczącym z korupcją w swoich krajach. Jestem ogromnie ciekaw jak długo tamci urzędnicy pozostaliby z rozdziawionymi z szoku poznawczego dziobami.
Jak to inny aferał peowski, niejaki Drzewiecki powiedział (choć w zupełnie innym kontekście) "Polska to dziki kraj".
Kraj, w którym walczący z korupcją zostają przestępcami, a łapówkarze, oszuści i krętacze, ofiarami służb walczących z korupcją. Ot, peowska Polska w całej swej ohydnej krasie. Przestaje w tym kontekście dziwić obecność w Polskim parlamencie takich person jak Grodzki, Gawłowski czy Giertych, a w europarlamencie Karpińskiego. Same niewiniątka, same kryształy. No takie mają peowcy kadry i co im zrobisz? W połączeniu z ich otępiałym i bezrozumnym elektoratem tych dziwadeł, tworzą kryminalną mieszankę wybuchową.
Śmierć Leppera była zapewne pokłosiem tej afery. Nie wiem czy Leppera ruszyło sumienie czy z innych powodów (cienko prządł wtedy, więc może za kasę?) postanowił ujawnić prawdę o tamtych wydarzeniach. Dość, że nie docenił bandyckiego oblicza grupy z którą nieopatrznie zadarł. A ta mafia nie toleruje naruszenia omerty. Omerta znaczy śmierć.
Kamiński i reszta narazili się tak samo tej kacapskiej mafii. Na szczęście dla nich grozi im tylko więzienie, a nie wyrok śmierci. Mafia ma swoich prokuratorów, mają swoich sędziów. Jak w Palermo.
"Wylosowana" sędzia, która na podstawie zarzutów zdalnie sterowanych prokuratorów z Rzeszowa skazała ludzi próbujących walczyć z korupcją w Polsce, to aktywistka "Iustiti", organizacji politycznej osób uwazających się za sędziów, a będacych de facto politycznymi siepaczami peowskiej ośmiornicy. Ta mentalna potomkini Wolińskiej, obrońca niejakiej "babci kasi", skazała na więzienie wskazanych jej ludzi, aby siać postrach wśród ewentualnych naśladowców, aby nikt nie poważył się podnieść ręki na ich kryminalistów. Ubecka aktywistka może atakowac policjantów, wyzywać od ostatnich, a osoba ubrana w togę ją uniewinni, a nawet przyzna sowite odszkodowanie za jej antypolską działalność. Ale z korupcją w Polsce walczyć nie wolno, bo to wbrew interesom peowskiej sitwy.
Takich mamy sędziów, takich mamy prokuratorów.
Jeszcze drobna uwaga na koniec. Patologia Obywateska , a zwłaszcza jej elektorat uważają się za europejczyków, światowców, a tak naprawdę pojęcia bladego nie mają ani o standardach europejskich, ani o cywilizacyjnych. Niedawno napisałem notkę o skazaniu byłego już ministra Niedzielskiego. Jedna rzecz mi umknęła, a w kontekście tej notki koniecznie musze ją przytoczyć.
Otóż Niedzielski został skazany za ujawnienie (czym się pysznił wcześniej doktorek go oskarżający w TVN) iż doktorek kłamał w TVN, ubeckiej zakłamanej stacji TV. Otóż doktorek sam sobie wypisał receptę na siebie psychotropy. Izbie lekarskiej to nie tylko nie przeszkadza, ale zrobili z tego doktorka dilerka ofiarę Niedzielskiego.
Przypomniało mi się, że w serialu Dr House tytułowy lekarz w Stanach cierpi na silne bóle nogi. I okazuje się, że tam, w cywilizacji, lekarz NIE MOŻE SAM SOBIE WYPISAĆ ŻADNEJ RECEPTY. O psychotropach nawet nie wspominając! Musi ten doktor House prosić się innych lekarzy o receptę na jedyny lek jaki przyniosi mu ulgę. Niesamowite, prawda? W Polsce, wśród kolejnej odhumanizowanej kasty oszustów - NIE DO POMYSLENIA!
Kiedyś spytałem moja lekarkę w przychodni, w innym kontekście, czemu sobie sama jakiegoś leku nie przepisze, bo mówiła mi że ma dziś silną migrenę. Popatrzała na mnie jak na istotę z innej planety i powiedziała że przecież nie wolno LEKARZOWI SAMEMU SOBIE ŻADNYCH LEKÓW PRZEPISYWAĆ! Ot dzikie standardy, dzikiego Zachodu. Nie tylko w tej dziedzinie, bo jak widać w walce z korupcją również.
Pamiętam mój szok poznawczy, gdy po przyjeździe w 2004 do Londynu przeczytałem artykuł w jednej z gazet, że sędziowie UK wykluczyli ze swego grona sędziego, który na publicznym spotkaniu spoliczkował swoją żonę, bo dowiedział się o jej zdradzie. Występek godny potępienia, ale nie wywalenia z zawodu i pozbawienia sędziowskiej emerytury! A jednak. Sędziowie brytyjscy uznali, że nie chcą aby taki ktoś reprezentował Temidę w ich kraju. Sędzia w tym dzikim kraju musi być czysty jak żona cesarza! Nie ma że boli! Nie prokurator, nie feministki, nie obrońcy praw człowieka, a sami sędziowie wykluczyli ze swego grona osobę, ich zdaniem, nie godną orzekania w imieniu Królowej. W Polsce NIE DO POMYSLENIA!
Takie sa różnice w mentalności i etyce między kastami lekarskimi, prawniczymi, edukacyjnymi itd w Polsce i w cywilizowanym świecie. Tylko, że mało kto o tym wie, mało kto te różnice rozumie.
Polski i Polaków tylko żal.
Wieczny tułacz, wciąż szukający swego miejsca na ziemi. Prawe, stabilne poglądy. Wróg bolszewii wszelakiej.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo