To nie jest tak, że wszystko mi się kojarzy. Wewnątrz TVP jest kret, który zgotował swoim pryncypałom zabawną pułapkę wizerunkową. Żeby uściślić, to tylko zasadzka przynosząca potencjalny kłopot w dalszym trwaniu na stołkach, bo w oczach widzów - sama TVP paradoksalnie może zyskać.
Zaznaczam, że nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby sprawa nie dotyczyła tak ponurej i pozbawionej do siebie dystansu instytucji, jaką w obecnym wydaniu jest TVP i gdyby nie została wywołana przez redakcję pod kierownictwem rodu herbu „Dobry Miś”. Całą sprawę doskonale ilustruje teza, że nieśmieszni są śmieszni, a śmieszni są nieśmieszni.
Do rzeczy: 6 października TVP na jednej ze swoich anten tematycznych nadała premierowe odcinki serialu dla młodzieży „Tylko nie piątek’ w reżyserii Tomasza Szafrańskiego.
Serial opowiada o knajpie, która jest w koniunkturalnym dołku wizerunkowym i finansowym. Jak twierdzi jedna z bohaterek „Jest synonimem obciachu”. Prowadzi ją samotny Edmund (Jakub Kamieński), goszczący w swoim przybytku najczęściej starsze panie i szczerbatych panów z dużymi, czerwonymi nosami, a i matka z siedmiorgiem dzieci wpadnie na lemoniadę.
Naprzeciw lokum bohatera znajduje się knajpa „U Rudego”. Jak donoszą nasi informatorzy, Rudy ma pieniądze z Unii Europejskiej i będzie starał się podkupić Edka. Gra go zresztą aktor naszego słynnego Rudego bardzo przypominający. Mało?
Nasz główny bohater postawił na zapleczu firmy wehikuł czasu, za pomocą którego prowadzi specyficzną politykę historyczną. Co jakiś czas wywołuje duchy przeszłości, mające pomóc mu w biznesie np. żołnierzy z Wermachtu, wampiry i kluczowego dla wywrotowej działalności twórców Napoleona, który decyduje się pozostać w Polsce, bo jest w jego oczach cudowna. Na miejsce pobytu wybiera oczywiście lokal Edmunda. Kogo symbolem we współczesności jest gość uważający się za Napoleona - nie podpowiem. Mało?
Jak donoszą informatorzy, w kolejnych odcinakach pojawia się w obsadzie Paweł Koślik , kojarzący się wszystkim młodym z prezydentem Dudą bardziej, niż sam prezydent Duda z prezydentem. Mężczyzna jest po zakręcie życiowym spowodowanym jakąś dotkliwa przegraną. Rzuca się zatem w utracjuszowską stylówkę wymieniając żonę na nastoletnią blondyneczkę… W rolę żony Kośllika wciela się wysoka blondynka, - także ostentacyjnie podobna do oryginału (Beata Wyrąbkiewicz). Para ma oczywiście córkę. Mało?
Można zażartować, że gdy ktoś psuje zamek u konkurencyjnego Rudego, by klienci przyszli do Edmunda, to satyra na sfałszowane wybory. Można zaśmiać się z imienia Edmunda, bo to przecież brzmieniowo Rajmund ojciec Kaczyńskich, ale niejednemu zrobi się zwyczajnie po ludzku smutno, gdy przygnieciony rozwojem wydarzeń Edmund - decyduje się knajpę opuścić.
Na koniec sensacja.
Sprawa nabiera szczególnego smaczku, gdy dowiemy się, że za zlecenie produkcji tej politycznej satyry na PIS odpowiada redakcja pod kierownictwem pani Justyny Karnowskiej z TVP ABC (tak, z tych Karnowskich). Coś poszło nie tak, czy wszystko zgodnie z planem? Skąd taka ostentacja polityczna przed wyborami?
Co na to sponsorzy klanu herbu „Dobre Misie” ze spółek skarbu państwa?
A rzecz nie jest wielopiętrowo zakamuflowana w symbolach, lecz podana między oczy i czytelna nawet dla mojej kochanej babci, która ma prawo poczuć się delikatnie skonfundowaną.
Całość jest jednak niewątpliwie satyrą na obecną sytuację z dużym przechyłem na „bekę” z obozu rządzącego. Stawiam tezę, że ktoś tu oszalał i trwa w śnie wariata na jawie. A co gorsza - niewykluczone, że to my.
Podsumowując, ten serial uważam za najinteligentniejszy i najzabawniejszy akcent kampanii wyborczej i basta. Stawiam też tezę, że jest to odpowiednik granatnika z Komendy Głównej, ale jakim cudem to przeszło na Woro i o co chodzi - tego nie wiem, ale się dowiem.
Ghostbuster
Inne tematy w dziale Kultura