Geralt Geralt
269
BLOG

Che Chrystusem, Pinochet bandziorem czyli obiektywizm Kapuśc

Geralt Geralt Polityka Obserwuj notkę 89

Zastanawiałem się długo nad fenomenem Ryszarda Kapuścińskiego. Jak to jest, że stał się ikoną, że bezdyskusyjnie uznano jego autorytet wskazując kolejnym pokoleniom - jego czytajcie, on jest drogowskazem. Zastanawiające, że w ten sam sposób wypowiadano sie o nim przed i po 1989 roku. Skąd ten fenomen?

 Wpadła mi w ręce książka pt. “Rwący nurt historii” R. Kapuścińskiego, która jest zbiorem różnych cytatów z jego wypowiedzi, wywiadów, luźnych notatek zebranych przez Krystynę Strączek ale zaakceptowanych przez autora. Zainteresował mnie początek książki, pokazujący pracę dziennikarza i reportera. Tak, w tym muszę oddać wielkość Kapuścińskiemu. Jego warsztat dziennikarski był imponujący, zważywszy na fakt ze zaczynał zupełnie nieprzygotowany, że sam zdobywał szlify. Pierwszy rozdział połknąłem zatem i z rozpędu wpadłem w kolejny.

 Afryka. Ciekawie czyta się opowieści o dekolonizacji Afryki kogoś, kto przez 40 lat obserwował ruchy wyzwoleńcze na tym kontynencie i potrafi wymienić z nazwiska każdego przywódcę i opowiedzieć przebieg każdej rewolucji w różnych miejscach kontynentu. Jeszcze ciekawiej byłoby, gdyby osoba opowiadająca mówiła całą  prawdę. Niestety, na ten komfort już sobie Kapuściński pozwolić nie mógł. Brakuje w tym rozdziale prawdziwych historii walk w Afryce, brakuje opowieści o komunistach kształcących nowe “elity” wywołujące bunty i zawieruchy, brakuje opowieści o Moskiewskich dostawach broni, o rzeziach i niesłychanych kosztach komunistycznej utopii. Jest za to pokazanie obrazu kolonii Brytyjskich i Francuskich jako dwóch przeciwstawnych systemów i sposobów sprawowania władzy z których wynikały różne sposoby dochodzenia do wolności. W byłych koloniach brytyjskich było krwawiej we francuskich mniej krwawo bo miejscowi asymilowali sie z francuzami. Najkrwawiej było w belgijskiej kolonii w Kongo bo to był prywatny folwark króla… Naprawdę tak trudno napisać dziennikarzowi obiektywną prawdę, ze najkrwawiej było tam, gdzie komuniści nieśli kaganek pokoju?

 Jeśli rozdział o Afryce mnie zadziwił o tyle rozdział o Ameryce Południowej mnie po prostu zniesmaczył. Ale to już sami poczytajcie:

Pierwszy raz do Ameryki Łacińskiej pojechałem dwa miesiące po śmierci Ernesta Che Guevary i brutalnej likwidacji jego oddziału partyzanckiego w Boliwii. W 2001 roku byłem świadkiem pokojowego wkroczenia kolumny partyzantów z ruchu zapatystów do stolicy Meksyku. Obserwowałem to z bliska, przejmujący moment (…) W ten oto sposób moje doświadczenia latynoamerykańskie spinają dwa symboliczne wydarzenia: ponad trzydzieści lat temu - rzeź ludzi, którzy chcieli zmieniać świat na lepsze, którzy walczyli w imię sprawiedliwości; i teraz - wejście do stolicy Meksyku ich spadkobierców, którzy mogą walczyć pokojowymi metodami, głosić swoje postulaty na głównym placu miasta(…).

Dalej obiektywny dziennikarz, korespondent agencji prasowej pisze tak:

W latach gdy Che Guevara miał swój oddział w Boliwii, pracowałem w Afryce jako korespondent. (zapomina tutaj dodać nasz dziennikarz, że Che rekrutował najemników do walki w Afryce, no ale przecież nie piszemy że na tamtym kontynencie byli jacyś komuniści) Potem po jego śmierci byłem w Boliwii. Przez cały czas obcowałem z nim jako pewnym rodzajem mitu. (…) To bohater młodzieży latynoamerykańskiej.

Ta partyzantka - a przejechałem potem całą tę trasę, przetłumaczyłem “Dziennik z Boliwii Che” - nie miała, oczywiście, żadnej szansy. Oparta była na błędnej koncepcji, reszta była już tylko konsekwencją. A był to błąd intelektualnej lewicy przekonanej, że masy są postępowe i że wystarczy tylko zapalić lont, a wszystko wybuchnie. (…) Wiara w doktrynę była tak wielka, że żadne realia nie były w stanie jej podważyć - wokół mogli ginąć ludzie i oni tego nie dostrzegali.(…).

 Ale powiadam, podstawowym źródłem niepowodzeń jest stan świadomości tych  ludzi. Zresztą jest to wszystko bardzo chrześcijańskie (przyp aut. !!!), oni idą się oczyścić, wyzwolić się z grzechów ojców, odkupić ich winy. (…)

Żołnierze boliwijscy, którzy 8 października 1967 roku rewidowali plecak Che Guevary, znaleźli w nim dwa kalendarze formatu książkowego, zapisane strona po stronie. Żaden żołnierz nie umiał czytać (przyp. aut. to bardzo ważna informacja, zbawiciela zabili niepiśmienni idioci, nie docenili że kulka od inteligenta jest czymś więcej od zwykłej kulki). (…) ówczesny minister spraw wewnętrznych Boliwii, Arguedas, w sensacyjnych okolicznościach przekazał fotokopię dziennika rządowi Kuby. (No tak, i to jest niestety jeden z trzech momentów w których mowa jest o Kubie w tej książce. Jeszcze będzie raz o Castro i zachwycie nim w Ameryce Łacińskiej i o tym,że dzisiaj Kuba nie ma znaczenia. Jednak zwróćmy uwagę, w 67 roku Kapuściński mówi o “rządzie Kuby” zapewne ma na myśli jakąś demokrację, na pewno nie ma zamiaru nazywać po imieniu zbrodniczej dyktatury, a dyktatur to on baaardzo nie lubi, oczywiście tych, których lubić nie może korespondent z bloku wschodniego).

Śmierć Guevary, a potem cały ruch protestu 1968 roku zamykają etap niesłychanie gwałtownej i krwawej konfrontacji między siłami opozycji - która przybierała formę walki zbrojnej, ruchów partyzanckich z udziałem chłopstwa - a elitami rządzonymi, w dużej mierze zdominowanymi przez wojskowych.

A teraz moi mili szczyt hipokryzji a’la Ryszard Kapuściński:

 Jest pewna granica kosztów historycznych - tą granicą jest dla mnie zadawanie tortur, wysyłanie na śmieć. Dla tak zwanych rządów autorytarnych można szukać uzasadnień w kulturze danego społeczeństwa, ale tam gdzie wchodzi w grę mord, zabójstwo, nie znajduję żadnego usprawiedliwienia. Ja w Chile byłem, to naprawdę było straszne. Pinochet jest odpowiedzialny za śmierć tysięcy ludzi…

Czytając początek tego akapitu byłem przekonany, że autor chce podsumować rozdział o Che i te trzy zdania o Kubie, jednak okazuje się, ze Kapuściński zaczyna długą na kilka stron akcję wybielania krwawego lewactwa Ameryki Południowej robiąc z Pinocheta potwora odpowiedzialnego za śmierć tysięcy (sic!) osób.

Już wiem co jest fenomenem Ryszarda Kapuścińskiego. Dla wielu, jak dla mnie, jest on na pewno świetnym reportażystą, ale dla większości piewców jego talentów to po prostu “swój chłop”. Aż by się chciało krzyknąć do niego “mordo ty moja”, tak jest politpoprawny, tak wielu dostarcza argumentów w trwającej od stu lat walce komunistów o lepsze jutro dla nas wszystkich.

Geralt
O mnie Geralt

Czerwone potwory: Jeżeli chcecie walczyć z bolszewikami, to chcecie walczyć z nami i chcąc nie chcąc stajecie się instrumentem w rękach burżuazji. Bolszewicy bowiem byli i szlachetni i skuteczni, a to połączenie będzie nam niezbędne, żeby naprawdę coś zrobić dla ludzi, a nie tylko gadać i dawać świadectwo. Prawicy wolno uważać, że bolszewizm prowadził koniecznie do stalinizmu. Nam, ludziom lewicy, takie rozumowanie kazałoby porzucić wszelką nadzieję. Piotr Ikonowicz (Nowa Lewica) Ej! A gdzie krew? Jak na moich oczach narodowcy pobili dwóch studentów (na oko z Indii) to była krew i powybijane zęby na betonie... Jak zwykle, lewactwo nie potrafi niczego zrobić dobrze. Gniewomir Świechowski - Administrator Salon24 Niedługo będzie tak, że bojówki będą wybijały szyby w oknach, w których nie będzie flagi Tybetu. Podobnie jak w Powstaniu Warszawskim - kto nie podjął tej bezsensownej walki, uznawany był za zdrajcę. Nawet dzieci siłą wysyłano do walki. Łukasz Fołtyn Nie przepraszam, że nie jestem patriotą (...) Patriotyzm - całkiem miła choroba, którą tak bardzo chcemy dziś zarazić młodych. (...) Czy pomoże w tym Kościuszko, trzepanie kapucyna z powodu kolejnej defilady na jakąś kolejną rocznicę czy dwieście dodatkowych wywiadów radiowych naszych "wybrańców narodu"? MacSienel, 3 Maja 2008; Szczyt SG Salon24! "Oby nikt z nich nie wrócił żywy. Albo lepiej - niech wszyscy wrócą - jako inwalidzi - niezdolni do funkcjonowania w wolnorynkowym kapitalizmie. Niech te parszywe mendy wrócą bez nóg, bez rąk - z pokiereszowaną gębą i wydłubanymi oczami. Chcieliście tam jechać - to zdychajcie w afgańskich piaskach - może, jako nawóz - będzie z was jakiś pożytek. Od dzisiaj będziemy na LBC świętować śmierć każdej polskiej k...y - w NATO-wskiej okupacyjnej misji" Michał Nowicki - tak, tak synalek Wandy Nowickiej - Organizacja Młodzieżowa Lewica Bez Cenzury im. Feliksa Dzierżyńskiego Prawda to wyświechtany frazes, każdy widzi ją inaczej i dla każdego jest ona czymś innym. RobertK - kręci się po Salonie24

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (89)

Inne tematy w dziale Polityka