Przede wszystkim uczciwość wymaga by zdjąć z Marksa odium odpowiedzialności za absolutne wynaturzenie jego nauk po jego śmierci w postaci leninizmu, stalinizmu, maoizmu czy polpotyzmu.
Powołam się w tym na autorytet polskiego patrioty, jednego z Orląt Lwowskich, w II RP i powojennego w Londynie działacza Polskiej Partii Socjalistycznej, Adam Ciołkosza (za wikicytaty) " Lenin chciał ująć władzę w ręce swej partii, by zbudować w Rosji ustrój socjalistyczny. Była to koncepcja zupełnie nowa, nie znajdujemy jej u Marksa. Wedle Marksa, żadna forma ustrojowa nie ginie, dopóki się nie rozwiną wszystkie siły wytwórcze, które się w niej mogą pomieścić; nowe, wyższe stosunki produkcyjne nie pojawiają się nigdy, dopóki warunki materialnej ich egzystencji nie wylęgną się w łonie dawnego społeczeństwa. Wedle Marksa, socjalizm będzie mógł nadejść dopiero wtedy, gdy w systemie kapitalistycznym nie będzie już miejsca dla dalszych sił produkcyjnych. I na odwrót, gdy dojrzeją po temu warunki materialne, socjalizm nadejdzie niezawodnie. Lenin odwrócił tezę Marksa do góry nogami, dowodząc, że trzeba najpierw obalić społeczeństwo stare i zbudować społeczeństwo nowe, aby stworzyć warunki materialne dla socjalistycznych stosunków produkcji. " Źródło: Socjalizm – ale jaki?, „Orzeł Biały”, Nr 140, kwiecień 1976
Obciążanie więc Marksa za totalitarny komunizm to jak uważać, że "Młot na Czarownice" jest twórczym rozwinięciem Nowego Testamentu albo obwiniać Ryszarda Wagnera za wykorzystywanie jego muzyki przez nazistów, co nawet robi się do tej pory w Izraelu.
Ale wracając do słusznej diagnozy Ciołkosza, na tym właśnie polegało to, za co obsobacza się Marksa najbardziej, czyli walka klas, która nie tyle była jego postulatem co diagnozą.
A celowali w tym opluwaniu i celują do tej pory hierarchowie katoliccy, powodowani od zarania nakazem św.Pawła by niewolnicy byli posłuszni swoim panom.
Dlatego też bronili do końca niewolnictwa, które po raz pierwszy zostało zniesione przez rewolucję francuską, notabene równie wdzięczy obiekt ataków do dzisiaj religijnych wsteczniaków.
Bo w czasach Marksa Pius IX w encyklice "Quanta cura" zajmował się potępieniem wolności słowa i woli ludu, gdyż nadal wtedy Watykan uważał wolę boską za jedyne źródło władzy.
I nic na temat skrajnie wyzyskiwanych ponad 90% ludzi, w tym dzieci i kobiet!?
Więc niech teraz ich następcy ze wstydu zamilkną i zamiast opluwać, docenią Marksa za zajęcie się sprawami najbiedniejszych, wykluczonych z ówczesnego świata. Docenią, że pod wpływem jego myśli nawet papież, kolejny, Leon XII, już po śmierci filozofa, wreszcie docenił problemy otaczającej go rzeczywistości w encyklice "Rerum Novarum".
Tak więc Karol Marks przewidywał, powtarzam, przewidywał, a nie postulował, że wraz z rozwojem gospodarczym stosunki społecznie ulegną zmianie. Sądził że odbędzie się to drogą rewolucyjną, czyli przemocą, ale trudno mu się dziwić, że zakładał opór właścicieli ziemi i fabryk przed podzieleniem się zyskami jakie uzyskiwali, niemiłosiernie wyzyskując w XIX wieku siłę najemną, płacąc jej tylko tyle by mogła przeżyć ledwo wegetując. W takiej sytuacji oburzanie się, że grupy społeczne tak uciśnione sięgną po przemoc, to jak mieć pretensje do Spartakusa za wywołanie powstania niewolników!?
Jednocześnie blokowane były wszelkie zmiany, bo demokracji nie było wtedy, gdyż cenzus majątkowy i brak prawa wyborczego dla kobiet powodował, że tylko kilka procent miało prawo głosu i to tylko tam gdzie istniały parlamenty. Ten ancien regime był czynnie wspierany przez Watykan, gdyż był on sam wielkim posiadaczem mając pod kontrolą pół Włoch w postaci Państwa Kościelnego. I nie jest chyba przypadkiem że pierwsza encyklika opowiadająca się za prawami robotników i chłopów powstała, gdy papież utracił ten majątek! Stąd też tak ostra marksistowska krytyka narzędzia, jakim się Watykan posługiwał, by ułatwić ciemiężenie maluczkich, czyli religii, przez nazwanie jej opium dla ludu!
Ale nawet przy tak niebotycznej skali barbarzyństwa, poglądy Marksa ewoluowały i w późniejszym okresie sądził, że także drogą zmian demokratycznych, szczególnie w krajach gdzie zwiększano ilość uprawnionych do udziału w wyborach i tam gdzie oczywiście nastąpił największy rozwój ekonomiczny, uda się zrealizować utopię sprawiedliwszego społeczeństwa.
Państwa w pełni demokratycznego ( a nie jednopartyjnego ), z silnie progresywnym podatkiem dochodowym, prawami kobiet, powszechną edukacją dzieci, ale też z nacjonalizacją ziemi i przemysłu, bez prawa do spadku i przymusem do pracy, bo miał wyraźny kłopot z podstawowym zarzutem wobec socjalizmu, czyli brakiem motywacji do pracy, gdy aż tak bardzo trzeba się dzielić jej owocami.
Paradoksalnie można powiedzieć, że wizja Maksa jest do tej pory wdrażana na całym świecie, choć nie do końca. Nawet PiS nie stroni od pewnych jej elementów np.nacjonalizując pod hasłem polonizacji i wycofując się z prywatyzacji. Albo wprowadzając kolejny próg podatkowy dla najlepiej zarabiających. Czy też dokonując zwiększenia transferów społecznych. Nawet przymus pracy wprowadził na Węgrzech, zaprzyjaźniony z pisowcami, Orban!?
Bo tak naprawdę ludzkość także stanie przed problemem, który próbował rozwiązać ten niemiecki filozof, gdy poziom rozwoju technologicznego spowoduje, że ludzi do pracy nie będzie trzeba tak wielu, a majątek będzie skupiony w rękach małej garstki ludzi.
W każdym razie Marks, choć nie zawsze miał rację, dał impuls do stopniowej poprawy ekonomicznego położenia najemnej siły roboczej, która w jego czasach była traktowana jak klasa podludzi, zmuszanych do pracy nawet 16-stogodzinnej, co było popierane także przez ówczesnych kapłanów chrystusowej religii, czerpiących z tego przecież materialne korzyści!
Paradoksalnie Marksowi odmawiają aspektu historyczności i nakazują wzięcie odpowiedzialności za powołujących się na niego po jego śmierci, ci sami, którzy tym względem tłumaczą skandaliczne dzisiaj słowa św.Pawła o kobietach czy niewolnictwie, albo cytaty biblijne nakazujące zabijanie gejów, nie mówiąc o tych, którzy z imieniem Chrystusa na ustach mordowali ludzi przez wieki!
I na koniec wątek polski.
Karol Marks stanął zdecydowanie po stronie uciemiężonego caratem naszego narodu, co nie zawsze można było powiedzieć o Watykanie i mimo, że w swoim niemieckim narodzie był za to mocno krytykowany.
"Jedna tylko alternatywa pozostała Europie. Albo barbarzyństwo azjatyckie pod moskiewskim przywództwem zaleje ją jak lawina, albo musi ona odbudować Polskę tak, aby między nią a Azją stanęło dwadzieścia milionów bohaterów i by dzięki temu zyskała ona na czasie na dokonanie swego społecznego odrodzenia." - to są słowa za które dziękowali mu nawet polscy emigranci w tym czasie.
Niestety, gdy odzyskaliśmy niepodległość klasy posiadające spetryfikowały strukturę społeczną, co było jednym z powodów ówczesnej stagnacji gospodarczej. Dopiero bezpośrednio przed wojną produkcja przekroczyła i to ledwo o 5% tą z 1913 z tych samych terenów, gdy inne kraje zaliczyły w tym czasie wzrost o ponad 40%. https://forsal.pl/artykuly/1330494,ii-rp-byla-gospodarcza-porazka-mity-na-jej-temat-sa-bardzo-szkodliwe.html.
A wskaźnik wyższego wykształcenia był u nas do 1939 jednym z najniższych w Europie.
Nie sposób przy tym nie "docenić" roli polskiego Kościoła katolickiego i jego wezwań do solidaryzmu klasowego przy jednoczesnym ciągłym opluwaniu także Polskiej Partii Socjalistycznej.
Na Zachodzie, gdzie rola dominującej religii została ograniczona, ta sekowana przez Watykan "walka klas", być może w łagodniejszej formie, przyniosła zbawienny skutek dla wzrostu dobrobytu. Ale i tam kraje zaliczyłyby wyższy wzrost, gdyby Kościół katolicki nie poparł "czarnej zarazy", w obawie przed tą "czerwoną", we Włoszech, Niemczech, Hiszpanii, Portugalii, Słowacji i Chorwacji
Po raz więc kolejny sprawdziła się w naszym kraju prawidłowość, że gdy jest nam źle ( zabory, okupacja hitlerowska, sowiecka ) nasze dominujące wyznanie i ich kapłani zapisują swoje chwalebne karty, ale w czasach naszej niezależności, a nawet potęgi, wspierają te siły, które prowadzą nas niechybnie do zguby.
Tak było, gdy u szczytu potęgi I RP wywołali praktycznie wojnę domową z prawosławną połową społeczeństwa, tak było gdy nas zdradzili w czasach Konstytucji 3 maja i powstania listopadowego, no i powtórzyło się to po odzyskaniu niepodległości, gdy bez ich udziału posiadaczom w II RP nie udałoby się utrwalić struktury społecznej, co nie pozwoliło na istotny rozwój Polski przedwojennej.
Także i teraz wywołując wojnę z kobietami walczącymi o swe prawa reprodukcyjne czy z LGBT, ewidentnie podkopują nasze stosunki z naszymi sojusznikami, z amerykańskim włącznie, wydając nas tym samym na pastwę Moskali.
Nie opluwajmy wiec Karola Marksa nie za jego winy!
Inne tematy w dziale Społeczeństwo