Zacznijmy od tego, że pozostając w konflikcie ( szczególnie tak ostrym ) z Żydami, wszelkie nasze starania o poprawę wizerunku Polski i Polaków na świecie skazujemy na nieuchronną bezowocność. I niech nie mówią, że teraz trzeba zacząć, by się za kilkadziesiąt lat poprawiło, bo rzecz w tym, że się nie poprawi, ale pogorszy.
Rozsądzającej nas światowej opinii publicznej niemożliwym będzie przedstawić argumenty, które np. zrównoważą oczywiste fakty, jak ten, że 90% polskich Żydów zostało w czasie wojny wymordowanych, podczas gdy 90% Polaków o innych korzeniach tę hekatombę przeżyło. Chociażby z tego powodu nikt bezstronny nie zrozumie żądań, by naszą martyrologię zrównać z żydowską. By, jeśli Żydzi wybaczyli swoim szmalcownikom, policjantom lub członkom sonderkomand kierujących do gazu, wybaczono i naszym i pozostawiono w pamięci tylko świadectwa świetlanych polskich postaw w czasie wojny. Bo żydowski kolaborant i tak miał skończyć z komorze gazowej, a polski niekoniecznie, więc czy to nam się podoba czy nie, fizyczne przetrwanie narodu uzasadnia zrozumienie takiego stanowiska współczesnych Żydów przez światową opinię publiczną. Przy jednoczesnym braku zrozumienia dla naszego ( bo by musieli przebaczyć swoim antysemitom ), na dodatek niedawno objawionego, podczas gdy Izrael wybaczył swoim już w 1950.
A tłumaczenie, że Polacy nie byli antysemitami, sami obalamy obecnym bezprzykładnym wybuchem u nas tej ksenofobii, nieporównywalnie silniejszym niż polskie germanożerstwo czy islamofobia. Skoro to takie teraz intensywne, ludzie innych narodów nie uwierzą w nagłe jego pojawienie i że nie "wypiliśmy tego z mlekiem matki", więc że w czasie wojny antysemitami nie byliśmy. Pokazywanie, że nasze elity z tym wtedy walczyły i że w dużych miastach żydożerstwo było śladowe, nie przekona świata, który chociażby po wyborach w Europie i USA widzi falę ksenofobii właśnie na wsiach i małych miasteczkach, jak i dobrze pamięta, że Hitlera poparła przed wojną głównie niemiecka tradycjonalistyczna prowincja. A przykłady heroicznej pomocy w ukrywaniu Żydów na polskiej wsi, za cenę własnego i swych bliskich życia, były z naddatkiem kompensowane przez haniebną postawę wielu polskich chłopów. Nawet w najsłynniejszym przypadku polskiego bohaterstwa, rodziny Ulmów, przecież wydał ich na śmierć polski policjant, niejaki Włodzimierz Leś.
Beznadziejność prób z naszej strony widzimy od samego początku, gdy premier na specjalnej konferencji w Markowej, w muzeum właśnie imienia Rodziny Ulmów, nadziewa się na żądania zagranicznych korespondentów poinformowania ich o liczbie polskich szmalcowników, skoro tyle już mówił o polskich "Sprawiedliwych"!?
O kosztach porażki starcia z Żydami nie będę wspominał, bo są oczywiste, z zagrożeniem naszych sojuszy i rozwoju gospodarczego na czele, a w konsekwencji wydanie nas na żer wschodniego satrapy. Prędzej czy później.
Racją stanu Polski i Polaków jest więc ten konflikt szybko skończyć i wrócić do rodziny Wolnego Świata Zachodu, z którego naszych starszych braci w wierze nie zdołamy wyrzucić, za to samemu narażamy się na ostracyzm ze strony cywilizowanych krajów.
By zachować godność musimy pokazać pokojowe nastawienie, więc najlepiej uciec do przodu.
Otóż wielu wiąże ten konflikt z żądaniami Izraela dokonania reprywatyzacji wobec Żydów, obywateli II RP, ale także na rzecz międzynarodowych organizacji żydowskich, w przypadku bezpotomnej ich śmierci. Powinniśmy więc wyciągnąć rękę do zgody i przy ogólnych zasadach reprywatyzacji ( ok. 20% wartości z 1945 wedle rządowego projektu ), oznajmić, że uznajemy wyjątkowość holokaustu i będziemy zwracać też prywatny żydowski majątek w przypadku braku spadkobierców, ale... wyłącznie na rzecz gmin żydowskich zarejestrowanych w Polsce. Będziemy mogli wtedy oznajmić światu, że chcemy nawiązać do chwalebnej tradycji współżycia przez 800 lat dwóch narodach na ziemiach nad Wisłą, odbudowując tradycję żydowska, o której słusznie wspomniał premier Mateusz Morawiecki, że jest także tradycją narodu polskiego! A pieniądze z tych zwrotów pozostaną w Polsce, służąc nie tylko zgodzie między braćmi, ale także rozwojowi gospodarczemu, coś na wzór offsetu przy zakupach uzbrojenia.
Mamy wtedy szansę na odciągnięcie Izraela od zbyt bliskiej współpracy z Moskalami i na przeforsowanie po latach swojej wizji historii w świecie ( na czele ze zrównaniem komunizmu i nazizmu ), co może się udać tylko pod warunkiem ścisłej współpracy z Żydami!
Inne tematy w dziale Polityka