W katolickiej Polsce, w której od wieków na lekcjach religii wpajano prymat duszy nad ciałem, wielu jej wyznawców zaczyna dowodzić, że powinno być odwrotnie.
Ale tylko wobec ludzi LGBT.
Dzięki notce Pani Karoliny Nowickiej "Płeć mózgu" wiemy, że ten najważniejszy organ ludzkiego ciała ma swą płeć. Inny jest kobiecy, inny męski.
Wiemy też, że to mózg odpowiada za ludzką świadomość, albo jak kto woli duszę.
Ludzka świadomość, czyli jak najbardziej człowiecza tożsamość, obejmuje także świadome odczuwanie płci i orientację seksualną, a więc popęd seksualny do jednej czy drugiej płci.
Obydwie te rzeczy określane są ostatecznie w mózgu w trakcie jego rozwoju w życiu płodowym, czyli są jednoznacznie wrodzone.
Anne Moir i D. Jessel piszą o tym w swojej książce „Płeć mózgu: prawdziwa różnica między mężczyzną i kobietą”, która jest zestawieniem wyników konkretnych badań naukowych, dokonanym przez Anne Moir. Anne Moir sama jest naukowcem z uniwersytetu oksfordzkiego a zarazem dziennikarką specjalizującą się w tematyce przyrodniczej, później także producentem BBC:„W momencie krytycznym, kiedy mózg zaczyna się formować, płód męski poddany zostaje działaniu ogromnej dawki hormonu męskiego. Poziom tego hormonu jest czterokrotnie wyższy niż poziom, który osiągnie on przez cały okres niemowlęcy i dziecięcy. Gwałtowny przybór hormonu męskiego występuje w obu przełomowych momentach rozwoju osobnika płci męskiej: w okresie dojrzewania, kiedy uaktywnia się jego seksualność, oraz sześć tygodni po zapłodnieniu, w chwili, gdy zaczyna się formować jego mózg. Nastąpić mogą jednak zaburzenia rozwoju. Płód męski może mieć dostateczną ilość hormonów męskich, by zapoczątkować rozwój męskich narządów płciowych, jednak narządy te mogą nie być w stanie wytworzyć takiej dodatkowej ilości hormonów męskich, która spowodowałaby uformowanie się mózgu według wzorca męskiego. Mózg takiego dziecka „pozostaje” kobiecy – urodzi się więc ono z kobiecym mózgiem w męskim ciele. W taki sam sposób płód żeński może zostać poddany działaniu przypadkowej dawki hormonu męskiego i w efekcie przyjść na świat z męskim mózgiem w kobiecym ciele.
Wygląda na to, że kształtowanie się odczuwania płci i orientacji seksualnej jest jak z tym potencjometrem, na którego końcach skali mamy 100% kobietę i 100% mężczyznę, a pośrodku psychiczną hermafrodytę. W przypadku orientacji seksualnej 100% homo i 100% hetero, a pośrodku 100% biseksualista. Ponieważ dawki hormonów w życiu płodowym nie są odmierzane takie same, po aptekarsku, potencjometr może się zatrzymać w dowolnym miejscu swojej skali. Ale jak się zatrzyma, to np.nowe dawki hormonów nic nie zmienią, bo MÓZG ZOSTAŁ JUŻ UKSZTAŁTOWANY.
Więc natura (albo Bóg) doprowadza, choć rzadko, do dwóch typów niezgodności.
Jednej - płci mózgu z płcią "między nogami" ( a więc ciała ), przy czym DNA to też ciało i drugiej - orientacji mózgu z orientacją dominującą dla danej płci "między nogami".
Racjonalnie i po chrześcijańsku byłoby w takiej sytuacji psychiki nie ruszać, a zająć się ciałem. Tak jak ofiary oparzeń ratowane są operacjami plastycznymi, by tylko DOBRZE SIĘ CZUŁY! A nie akceptowały ten "boski wyrok" i szczyciły się swoją zdeformowaną facjatą.
W przypadku innej orientacji seksualnej po prostu należy w pełni ją zaakceptować jako równoprawną. Nie trzeba tutaj korygować ciała, no chyba, że zachodzi sprzeczność pierwszego typu.
A jak fanatycy religijni w Polsce proponują rozwiązać te sprzeczności?
Wbrew swej wierzę żądają oni dostosowania duszy do ciała, czyli, wulgaryzując, mózg do członka lub waginy, a nie odwrotnie. Choć to mózg właśnie, gdy umiera, umiera ZAWSZE człowiek, a w przypadku narządów rodnych niekoniecznie.
Jest to oczywista zdrada ideałów chrześcijaństwa, o uniwersalnym humanizmie nie mówiąc.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo