Jak mantrę słyszymy, że PiS ma prawo do uchwalania ustaw, bo wygrał wybory i że tak jest w demokracji.
Ale przecież w tych wyborach nie zdobył 50% głosów, a w poprzednich nawet 40%. Wtedy mantra zamienia się we wskazywanie na prawo jako źródło tego, że choć w 2015 dostali niecałe 38%, a 4 lata później niecałe 44%, to dało im to w obydwóch przypadkach przewagę w Sejmie.
Tylko, że ta zamiana narracji jest niekonsekwentna, bo nie chcą słyszeć o tym, że przecież to samo prawo stawia im ograniczenia w uchwalaniu ustaw szczególnie, gdy nie mają 2/3 mandatów w Sejmie, a dwukrotnie Naród odmówił im tej większości, więc całkiem świadomie.
I co z tego, że mieli reformę sądownictwa w programie jeszcze przed wyborami 2015 roku, skoro Suweren postawił im ograniczenie - wprowadzajcie ją, ale zgodnie z Konstytucją, jak bardzo by ona wam się nie podobała!?
A nie mogli tego zrobić, bo się okazało, że w ich reformie nie chodzi o poprawę efektywności polskiego sądownictwa, ale podporządkowanie jej woli partii rządzącej, co zresztą potwierdził Ziobro w czasie mowy w Senacie, że najważniejszy jest wybór sędziów spolegliwych wobec władzy.
Dlatego postanowili Konstytucję obejść.
Sądzili, że zrobią to przejmując Trybunał Konstytucyjny i to od pierwszych dni swojego urzędowania posuwając się do nielegalnych metod. Doprowadzili do tego, że jest on obecnie pełen funkcjonariuszy partyjnych, dla których, jak to jedna z nich oficjalnie przyznała ( Pawłowicz ), wola Partii stoi ponad Konstytucją!? A gdyby profesor Rzepliński zaliczył choć 10% ilości spotkań z Tuskiem i Kopacz, jakie zalicza Przyłębska z szefem partii rządzącej, to rekord hejtu ustanawiany obecnie przez TVPiS wobec marszałka Grodzkiego zostałby te 3 lata temu zawczasu pobity!?
Doprowadzili do tego, że nie istnieje obecnie kontrola konstytucyjności przez sąd konstytucyjny uchwalanych ustaw i nawet jeśli PiS pewnego dnia postanowi o natychmiastowym aresztowaniu całej opozycji z konfiskatą ich majątków to grupa Julci, trzymająca prawo za pysk, im to zalegalizuje.
Dowodem na to jest skandaliczny wyrok w sprawie ustawy ograniczającej prawo do zgromadzeń, a także legalizujący ustawę o KRS i to z wniosku pisowców, bo jak się okazuje zamiast do kontroli władzy ustawodawczej TK jest używany do tuszowania tworzonego przez nią bezprawia.
Wystarczy wspomnieć o głównym argumencie za wyborem sędziów do KRS przez Sejm, że Konstytucja nie zabrania tego, a jednocześnie nakazuje Sejmowi ustawowe ustalenie szczegółowej procedury ich wyboru. Bardzo łatwo to jednak daje się obalić argumentem ad absurdum, że w takim razie Sejm może ustawowo wyznaczyć prymasa Polski lub sekretarkę szefa partii rządzącej jako podmiot wyboru tych sędziów.
A już bardziej wprost Konstytucja zakazuje obecnego rozwiązania przyjętego przy neoKRS poprzez:
-art.173 o niezależności władzy sądowniczej od pozostałych,
-art.186/1, że KRS ma strzec tej niezależności, a przecież lis nie może strzec kurnika,
-no i końcu wymienieniem przez Konstytucję ściśle uprawnień Sejmu przy wyborze członków KRS ( ograniczonych do 4 posłów ), a ponieważ mówimy tutaj o uprawnieniach jednej konstytucyjnej władzy wobec drugiej, to po to mamy Ustawę Zasadniczą by te rzeczy dokładnie określała i dorozumiewanie sobie nowych prerogatyw jest po prostu brutalnym łamaniem najwyższego w Polsce prawa.
O złamaniu konstytucyjnej kadencyjności, która była jedną z przyczyn wycofania się z ustawy "emerytalnej" SN, nie wspomnę.
Na całe szczęście należymy do Unii Europejskiej i obowiązuje nas przestrzeganie norm traktatowych i jak się okazuje nawet zalegalizowana przez TK ustawa, może być oceniona przez TSUE jako niezgodna z prawem unijnym, co powoduje i to wedle naszej Konstytucji ( art.91/2 ), że wylatuje ona z polskiego obiegu prawnego, a nie tylko unijnego, w którym też jesteśmy wolą naszego Suwerena.
"Legalizujące" wyroki gangu Przyłębskiej mogą być także podważane przez polski wymiar sprawiedliwości, choćby postanowieniami, że zostały wydane przez wadliwe składy np. z udziałem sędziów dublerów, a istnieje także orzeczenie SN z 2009, że wykładnia prawa TK ( która powstaje przy tzw. wyrokach interpretacyjnych ) nie obowiązuje sądów powszechnych, bo to właśnie te sądy są po to by prawo interpretować w konkretnych sprawach.
Te możliwości wymiaru sprawiedliwości do ominięcia antykonstytucyjnej działalności TK zostały ostatnio wzmocnione przez orzeczenie z 19.11.2019 TSUE, w oparciu o które zapadły już dwie uchwały SN ( jedna w składzie 3-osobowym, a druga przez 60 sędziów ).
I choć uchwały te nie wiążą sędziów sądów powszechnych, to są jakby przedwyrokami, czyli informacją dla niższych szczebli sądownictwa co trzeba robić by uniknąć skutecznej kasacji. Dlatego nie są normami prawnymi, więc Trybunał Konstytucyjny nie ma prawa ich badać, nie mówiąc o tym, że z pewnością nie ma prawa tykać się orzeczeń wymiaru sprawiedliwości.
Zaś podniesiony argument o sporze kompetencyjnym jest tak debilny, jak o takowym między mężem a żoną o to kto ma urodzić dziecko!? Z możliwym zabezpieczeniem w postaci zakazu odbywania stosunków płciowych!? Bo władza ustawodawcza prawo stanowi, władza wykonawcza wykonuje, a sądownicza orzeka ( kontrolując wykonanie prawa ), więc co chciałby Prezydent czy Sejm orzec?
Co do samego zabezpieczenia to przytoczę opinię znanego konstytucjonalisty doktora Ziółkowskiego: „Trybunał Konstytucyjny nie ma kompetencji do wstrzymania wykonania uchwały Sądu Najwyższego. Powołany w postanowieniu TK artykuł 86 ust. 2 ustawy o TK nie pozwala Trybunałowi na takie działanie. Po pierwsze, przepis ten musi być interpretowany zgodnie z dotychczasową praktyką (przepis był w ustawie o TK z 1997 r.), ta nie pozwala na takie ekscesy. Po drugie, uchwała SN to nie czynności egzekucyjne. TK nie może zakazać ani nakazać SN stosowania się do zasady prawnej wyrażonej w uchwale SN. Po trzecie, realizując swoją kompetencję z art. 86(2) ustawy, TK nie może naruszyć niezależności sądów, a to postanowienie wprost ją narusza. Po czwarte, TK nie może zakazać stosowania prawa UE, a to postanowienie to czyni pośrednio. Razi też brak wydania przez TK uzasadnienia do postanowienia”.
Sytuację i postanowienie TK postanowił skomentować Krakowski Instytut Prawa Karnego, który w swoich mediach społecznościowych opublikował oficjalne stanowisko. Jak pisze KIPK, Sąd Najwyższy w swojej uchwale wskazał, że określony sposób rozumienia przepisów jest prawidłowy, a inny nie. Rozumienia przepisów nie da się jednak „wstrzymać”.- „Nie da się wstrzymać tego, że sądy powszechne, stosując prawo, będą rozumieć je tak, jak uznają to za prawidłowe. Nie da się wstrzymać „myślenia” i interpretowania przepisów prawa, jeżeli ich treść jest wątpliwa” – czytamy w opublikowanym przez KIPK stanowisku.Orzekać bez obawJak podkreśla fundacja, jedynym elementem normatywnym uchwały SN jest obowiązek stosowania wskazanej w niej interpretacji przez wszystkie składy orzekające Sądu Najwyższego. Ale jeżeli owe składy orzekające będą uznawać tę interpretację za trafną, to i tak będą orzekać zgodnie z nią.REKLAMA- „Sędziowie nie są w stanie z powołaniem się na owo »wstrzymanie« twierdzić, że dostali właśnie świadectwo moralności, które pozwala im orzekać bez obaw o sformułowanie wobec nich zarzutu braku bezstronności i niezawisłości. Uchwała SN również nie zawiera zakazu orzekania. Wskazuje jedynie na możliwe konsekwencje orzekania w warunkach braku bezstronności i niezawisłości. A tego braku nie da się »wstrzymać«” – podnoszą karniści. - „Natomiast, jeżeli jakiś organ zaczyna podejmować decyzje, które wkraczają w zakres wymierzania sprawiedliwości, co jest zastrzeżone dla sądów, to musi mieć świadomość, że w ten sposób sam się zgłasza do testu bezstronności, niezawisłości i praworządności przeprowadzanego na gruncie art. 47 Karty Praw Podstawowych oraz art. 19 Traktatu o UE. A zastosowanie tych kryteriów, np. przez Trybunał Sprawiedliwości lub jakikolwiek sąd krajowy, czy sąd państwa Unii Europejskiej, może prowadzić do wniosku, że ów organ nie jest sądem, nawet gdyby w nazwie miał słowo »Trybunał«”.Na końcu Instytut powołuje się na jeden z wyroków Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, pisząc: „Trzeba pamiętać, że sąd w Polsce ma obowiązek pominąć wszelkie decyzje lub orzeczenia, jeżeli wykluczy to stosowanie prawa unijnego”.
Szczególnie, że ostatnie wydanie zabezpieczenia przez TK ma umocowanie wyłącznie ustawowe. Nie ma nic o tym w Konstytucji. A ustawy, co już pisałem, na podstawie art.91 Konstytucji, ustępują przed prawem unijnym.
Władza natomiast sporo ryzykuje włączając grupę Przyłębskiej do ostatecznej rozprawy z niepokornymi sędziami, bo w końcu zmusi Sąd Najwyższy do zajęcia się sprawą legalności powołania i ukonstytuowania się neoTK. A wówczas pozbawią się ostatecznie tego żałosnego listka figowego przykrywającego nagość niekonstytucyjności prawa jakie stanowią od 2015 roku.
No i w końcu użycie ostatnich armat przez obóz rządzący, a takimi są funkcjonariusze partyjni tymczasowo oddelegowani na odcinek trybunalski i z drugiej strony wniosek Komisji Europejskiej o zawieszenie Izby Dyscyplinarnej przez TSUE zapowiada otwarty konflikt Polska-Wspólnota w fundamentalnych sprawach, który tylko wzmoże podejrzenia o organizowanie przez PiS Polexitu,
To z pewnością nie pomoże Dudzie w reelekcji, a wybory już za kwartał.
Inne tematy w dziale Polityka