Partia rządząca próbuje się rozprawić z jutrzejszym wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskim oczywistym kłamstwem, że ich gwałt na sądownictwie nie likwiduje niezależności władzy sądowniczej od pozostałych bardziej niż na Zachodzie Europy, bo tam sędziów, jak peroruje Dobra Zmiana, też wybierają politycy.
Drugim reżymowo propagowaną w Polsce nieprawdą jest, że Unia nie ma kompetencji w tej sprawie.
Zacznijmy od tej drugiej kwestii.
Prawo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej czy Komisji Europejskiej do badania stanu praworządności w Polsce wynika wprost z art.2 Traktatu UE, który przewiduje, że Unia opiera się na wartościach państwa prawnego, z czego oczywistą konkluzją jest zakaz nadrzędności władzy ustawodawczej czy wykonawczej nad sądowniczą. I nic tu pisowcom nie pomaga wyłączenie Polski na mocy Protokołu Brytyjskiego, bo jak wykazałem, całkowicie wystarczają główne unijne traktaty, a spod ich działania naszego kraju żaden Protokół z pewnością nie wyłącza.
Obóz obecnie Polską rządzący zdaje sobie z tego świetnie sprawę, bo z tym suwerennym prawem do organizacji wymiaru sprawiedliwości jest jak z produkcją samochodów. Można w Unii dowolne auto konstruować, byle spełniało normy unijne.
Dlatego broniąc teraz w Luksemburgu swego gwałtu na władzy sądowniczej w Polsce, wskazują głównie, że przecież w innych krajach unijnych, jak Niemcy, sędziów wybierają też inne władze.
Zapominają jednak przy tym że TSUE, jak każdy sąd, nie bada tylko stanu formalnego, ale przede wszystkim faktyczny. Czyli czy dany system zapewnia niezależność trzeciej władzy od dwóch poprzednich czy nie.
I to jest decydujące.
I tu należy wskazać na oczywistość, że jeśli partia posiada prawo do wyboru sędziów to najistotniejsze jest czy może ten wybór dokonywać sama czy musi razem z innymi partiami.
Gdy ma w tym pełną samodzielność, jak to się dzieje obecnie w Polsce, naturalnie jest że wybiera jednostki podatne na swój wpływ, bo chce i planuje na nie wpływać, najlepiej obciążone jakimiś grzeszkami i z reguły prawnicze niezguły, co widzimy w przypadku pisowskich nominantów od Przyłębskiej, poprzez KRS aż do nowo wybranych izb Sądu Najwyższego. Ci "sędziowie" dobrze wiedzą, że jak władzy podskoczą, to ich PiS łatwo usunie i apanaży pozbawi ( nawet emerytury czyli stanu spoczynku ), skoro już raz tego gwałtu dokonał. I go kontynuuje, bo ilość postępowań dyscyplinarnych wobec niepokornych sędziów z każdym dniem wzrasta.
Gdy partia rządząca musi się dzielić tym prawem wyboru sędziów z innymi partiami, w naturalny sposób wybiera najlepsze, obiektywne jednostki, by nie trafić przypadkiem w swojej sprawie na nierzetelnego sędziego.
Biorąc powyższe pod uwagę porównajmy skutki procedur niemieckich do pisowskich w zakresie gwarantowania niezależności władzy sądowniczej od innych władz.
Po pierwsze w Niemczech sędziów landowych wybierają komisje wybrane przez landowe legislatury, które można porównać do naszych sejmików wojewódzkich, które jednak u nas nie mają żadnych w tym względzie praw, bo w Polsce wszystkich sędziów wybiera centralnie KRS, a Prezydent zatwierdza lub nie ich wybór.
Gdyby więc to przełożyć na datę wprowadzenia u nas reformy Krajowej Rady Sądownictwa, czyli luty 2018, to w 15-stu województwach ( na 16-ście ) sędziów wyznaczały by sejmiki zdominowane przez partie totalnej do obozu rządowego opozycji. A więc do 94% polskich sądów rejonowych, okręgowych i apelacyjnych.
Z kolei w Niemczech do wszystkich sądów federalnych ( z odpowiednikiem naszego Sądu Najwyższego włącznie ), prócz sądu konstytucyjnego, sędziów wybiera specjalna 32-osobowa komisja, w połowie wybrana proporcjonalnie przez Bundestag i w połowie przez landy.
Gdyby to także przełożyć na sytuację u nas z lutego 2018, to w takiej komisji zasiadało by wyznaczonych przez Sejm 9 przez PiS, 5 przez PO-PSL, 1 przez Kukiza i 1 przez Nowoczesnej oraz przez sejmiki 1 przez PiS i 15 przez partie totalnej opozycji. Czyli razem 10 wyznaczonych przez PiS, 1 przez Kukiza i 21 przez niechętnych obozowi pierwszej i drugiej władzy centralnej.
Pojawił się na salonie kontrargument, że w warunkach niemieckich oznacza to jednak dominację CDU-CSU w takiej komisji, ale po pierwsze tę koalicję trudno porównywać ze Zjednoczoną Prawicą, w której reszta pozapisowska to po prostu dawno skonsumowane przystawki, a po drugie nieomal 94% członków Bundestagu z ramienia CDU/CSU zostało wybranych w okręgach jednomandatowych, co automatem stanowi, że mają zdecydowanie silniejszą pozycję wobec przywódczyni partii niż karni żołnierze Kaczyńskiego, zdani na jego łaskę czy niełaskę.
O dłuższej tradycji demokratycznej o 44 lata w ostatnim stuleciu nawet nie wspomnę. Niemcy musiały potępić swoją dyktaturę, przejść denazyfikację i od tej pory od szkół po media absolutnie dominuje tam ostra narracja antyhitlerowska, podczas gdy polska dyktatura od 1926, a szczególnie od 1935 jest podawana jako wzór dla obecnej władzy, więc nawet w reżymowej telewizji słyszymy opinię, że Polska odzyska pełną suwerenność, gdy przywróci antydemokratyczną przecież konstytucję kwietniową!? Także monarchiści mają się u nas dobrze, podczas gdy za Odrą kierowani są prosto do czubków.
Także nie wspomnę o tym, że nasza Konstytucja jasno stanowi ile osób do KRS może wybrać Sejm, a dodatkowych uprawnień jedna konstytucyjna władza wobec innej nie może w żadnym razie domniemywać, poza tymi jasno w Ustawie Zasadniczej wyłożonymi. Bo Konstytucja rzeczywiście wprost nie zabrania wyboru sędziów, przedstawicieli władzy sądowniczej, do KRS przez Sejm ( z czego dobrozmieńcy wysnuwają prawo władzy ustawodawczej do takiego wyboru ), ale przecież tak samo jak nie zabrania wprost przez inny organ władzy, a nawet bezpośrednio przez np. Nowogrodzką!?
Nie zabrania wprost, ale pośrednio, co jest tak samo ważne!
Ale co najważniejsze CDU/CSU nie rządzą samodzielnie w Bundestagu, jak Zjednoczona Prawica Sejmem i Prezydentem RP, więc takie ustawy jak nasze trzy sądowe ( o sądach powszechnych, KRS i SN ) w żadnym razie przez tamtejszy parlament by nie przeszły.
Bo sam KRS nie stanowi problemu.
Zagrożeniem dla niezależności władzy sądowniczej w Polsce jest dopiero ów KRS w połączeniu z nowymi izbami w Sądzie Najwyższym, szczególnie z Izbą Dyscyplinarną, złożoną z wiernych żołnierzy Kaczyńskiego i Ziobry, z reguły miernot sędziowskich, często skompromitowanych dyscyplinarkami czy nawet aferami, więc pałającymi żądzą rewanżu wobec swoich kolegów po fachu, którzy niegdyś odpowiednio ich ocenili, czyli łatwo i chętnie dający się kierować przez polityczne centrum. Nie dziwota więc, że skład z tej Izby, złożony z byłego radcy prawnego i notariusza wsparty przygodnym ławnikiem skazuje dyscyplinarnie wzorową sędzinę z 35-letnim stażem za niezawisłe orzeczenie!? Gdy tymczasem faworyt władzy z Suwałk, złapany z 1,8 promila alkoholu na prowadzeniu samochodu, którym spowodował wypadek po którym uciekł, i to zaraz po orzekaniu w sądzie, do tej pory pobiera wysokie wynagrodzenie z tamtejszej okręgówki.
Izba Dyscyplinarna wedle dobrozmianowej recepty jest także sędzią w sprawach dotyczących swoich członków, czyli kilkunastoosobową grupą trzymającą władzę nad całym polskim sądownictwem. Przyjęła nawet do orzeczenia kwestię czy wszyscy jej sędziowie zostali prawidłowo wybrani bo KRS został wybrany wyłącznie przez polityków. Wyrok jest oczywisty jak każdy, gdy orzeka się w swojej sprawie.
A gdyby nawet jakoś udało się przepchnąć przez parlament niemiecki gwałcące niezależność sądowniczą ustawy, jak zrobił to u nas obóz władzy, to z mety zdelegalizowałby je Federalny Trybunał Konstytucyjny (FTK), a w jego przypadku i to w żadnym razie nie można perorować że i on jest czy może być zdominowany przez CDU/CSU.
Wybór bowiem sędziów do Karlsruhe następuje większością 2/3 Bundestagu do jednej połówki tego trybunału i taką samą Bundesratu do drugiej, a kadencja trwa 12 lat, co oznacza że żadna partia (nawet w koalicji CDU i CSU ), która nawet zdominowałaby po jednych wyborach Bundestag nie miałaby najmniejszej szansy zrobić takiej masakry z niemieckim sądem konstytucyjnym jak partia Kaczyńskiego zrobiła z polskim.
Na dodatek prezes FTK nie ma takich uprawnień, a w każdym razie nie robi takich ustawek jak Przyłębska, która np. ustanawia 3-osobowy skład orzekający ( złożony z najwierniejszy ziobrowych żołnierzy, w tym dublerów ), który wyłącza z orzekania trzech niepokornych sędziów i nie wyłącza sędziego Warcińskiego w orzekaniu nad zmianą ustawy o zgromadzeniach, mimo że ów wcześniej recenzował ją jako dyrektor Biura Analiz Sejmowych, gdy ją uchwalano na Wiejskiej!?
Albo wręcz ustawia cały skład, z pominięciem jakiegokolwiek sędziego, nie wybranego w ciągu ostatnich 3,5 lat, który legalizuje Krajową Radę Sądownictwa, choć dobrze wie, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej za chwilę wyjmie go spod prawa wspólnotowego, a przez to i polskiego.
Czyli jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach i trzeba poradzić pisowcom , by nie kompromitowali więcej Rzeczpospolitej na arenie międzynarodowej, jak ów pistolet od Ziobry, który zażądał usunięcia z orzekania prezesa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej!?
Natomiast jutrzejszy wyrok może mieć daleko idące skutki, łączne z tym, że Sąd Najwyższy przepisowskim składem będzie musiał rozpatrzeć wszystkie protesty wyborcze na nowo, a Prezydent Duda z pewnością nie otrzyma pożądanego przez siebie kandydata na następcę Pani Profesor Gersdorf w przyszłym roku od Zgromadzenia Ogólnego Sędziów SN, bo w ich składzie nie będzie już dobrozmianowych nominantów.
A jeśli przyjdzie mu do głowy nie uznać wyroku TSUE to ściągnie na siebie oczywiste podejrzenie o wyprowadzanie Polski z Unii Europejskiej i to bezpośrednio przed wyborami w przyszłym roku!!!
Inne tematy w dziale Społeczeństwo