Mont Ventoux, taka góra we Francji, wyrastająca "z nikąd" na wysokość 1900 m. Dla kolarzy zawodowych to góra legenda, ponad 20 km wspinaczki. Wspinaczki okupionej śmiercią kolarza, ale także problemami z dopingiem w peletonie.
Wyścig kolarski Dauphine Libere, ostatnia poważna próba przed Tour de France. Startują najlepsi.
Dzisiaj był podjazd na Mont Vontoux. Wygrał Polak Sylwester Szmyd. To jego życiowy sukces.
Było tak. Szmyd zaakował i odjechał od grupy lidera wyścigu. Nie było pogoni, Polak nie zagrażał liderowi, miał zbyt dużą stratę. Do uciekającego Polaka dołączył lider jego zawodowej grupy "Liquigas", ale tempa nie wytrzymał. Kolejnym, który dołączył do Polaka był Alejandro Valverde, Hiszpan.
Obaj forsowali tempo, gdyż Hiszpan mógł zostać liderem wyścigu, Polak natomiast zanotować pierwsze tak spektakularne zwycięstwo. Umówili się więc: ty wygrywasz etap, ja zostaję liderem.
Stało się tak, że kilkaset metrów przed metą Polak osłabł lub miał kłopoty z rowerem. Hiszpan na Polaka poczekał i pozwolił mu wygrać.
Tyle.
Pierwsza moja notka. Jestem dumny z postawy kolarzy.
M.
Dlaczego Gemba? Od młodości byłem "pyskaczem", umiejącym bronić swoich argumentów. Do pięknego pisania Bóg talentu nie dał.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport