Gargangruel Gargangruel
1495
BLOG

Gender - tresura zamiast wychowania

Gargangruel Gargangruel Rozmaitości Obserwuj notkę 38

 Gender - tresura zamiast wychowania czyli z etologią na ty. Z Ditfurtha…

 
Przed ponad 60 laty - późniejszy noblista - holenderski etolog Nikolaas Tinbergen przeprowadził pewne doświadczenie. Do małego ogrodzonego wybiegu wpuścił indycze pisklęta, a następnie przesuwał nad nimi z ukrycia czarny tekturowy krzyż, którego jedno ramię było krótsze od pozostałych. Kiedy krzyż przesuwał się nad wybiegiem, pisklęta pochowały się z piskiem pod krzakami. Po pewnym czasie, gdy już ochłonęły ze strachu i zaczęły znowu grzebać w trawie, Tinbergen ponownie przesunął krzyż, „lecąc” w odwrotnym kierunku. Pisklęta bacznie obserwowały obiekt przez pewien czas po czym go „olały” i wróciły do poszukiwania pokarmu. Tinbergen z zadowoleniem stwierdził, że wszelkie przewidywania się sprawdziły, bo tak właśnie powinny się były zachować.
To jasne, że różnica w reakcji nie wynikała z kierunku lotu. Nie miało znaczenia czy krzyż przesuwał się od lewej do prawej, czy odwrotnie. Istotne było co innego. Układ "krótki koniec z przodu" wyzwalał ucieczkę, a układ "długi koniec w kierunku lotu" nie wzbudzał niepokoju. Znaczenie tego rezultatu dla doświadczonego zoologa było oczywiste. Spośród występujących u nas dużych ptaków wszystkie te, które mają długie szyje, są całkowicie niegroźne, podczas gdy rodzime ptaki drapieżne mają bez wyjątku szyje krótkie. Nietrudno zgadnąć, dlaczego pisklęta uciekają przed sylwetką "z krótką szyją" i dlaczego ten sam kształt, ale lecący w przeciwnym kierunku, jest im obojętny.
Nie podlega żadnej dyskusji, że reakcja taka jest celowa. Ale w jaki sposób powstaje? Skąd pisklęta wiedzą, że krótka szyja oznacza niebezpieczeństwo – i przeciwnie? Sam Tinbergen po niezliczonych powtórkach eksperymentu doszedł do głębokiego przekonania, że w grę musi wchodzić reakcja wrodzona. Liczni koledzy po fachu, którzy naśladowali owo szybko rozsławione doświadczenie, byli tego samego zdania.
Dołożono ogromnych starań dla skontrolowania tej tezy. Pisklęta hodowano sztucznie i trzymano je w ścisłej izolacji od zwierząt dorosłych, wykluczając tym samym możliwość, aby mogły się w jakiś sposób czegokolwiek nauczyć od swych starszych współplemieńców. Upewniono się w toku nieprzerwanych obserwacji, prowadzonych przez całą dobę, że indyczątka nie miały żadnej okazji przekonania się z własnego doświadczenia o niebezpieczeństwie "latających obiektów z krótką szyją". Pomimo tych wszystkich zabiegów pisklęta wiedziały, co robić, nawet w jeden lub dwa dni od wyklucia się.
 
Minęło 10 lat.
 
Współpracownik Konrada Lorenza  Wolfgang Schleidt, pewnego dnia zaprezentował swoim zaskoczonym kolegom po fachu pisklęta, które z głośnym kwileniem przerażenia rzucały się do ucieczki na widok każdej atrapy "z długą szyją". Przeniesione z laboratorium do wolnego wybiegu, uciekały w panicznym strachu przed każdą przelatującą kaczką, a jednocześnie nie zwracały w ogóle uwagi na krążącego nad nimi myszołowa.
Tak radykalnie odmienne zachowanie demonstrowanych przez Schleidta piskląt było sprzeczne z przeważającym dotąd poglądem o wrodzonej naturze reakcji ucieczki na widok określonych sylwetek latających. Drugim zdumiewającym zjawiskiem był fakt, że gdy się je pozostawiało na wolności, owo nienormalne zachowanie nie trwało dłużej jak dzień lub dwa. Potem zachowywały się jak normalne pisklęta.
Schleidt, w odróżnieniu od swoich poprzedników postarał się o to, aby jego zwierzęta doświadczalne były bardzo ściśle odizolowane nie tylko od starszych współplemieńców, lecz w ogóle od wszelkich naturalnych bodźców, które mogłyby wpłynąć na ich zachowanie.
Schleidt swoje obiekty odciął radykalnie od ich naturalnego otoczenia. Doświadczenie przeprowadzał w dużym pomieszczeniu pozbawionym okien i przy sztucznym świetle. Pisklęta wykluły się i chowały w tej sztucznej wylęgarni, i tam pozostawały do zakończenia eksperymentów. W tych warunkach Schleidt najpierw stwierdził, że naprawdę niedoświadczone, świeżo wyklute pisklęta uciekają po prostu przed wszystkim, co się nad nimi ("na niebie") porusza: przed okrągłymi czarnymi tarczami tak samo jak przed atrapami w kształcie krzyża, niezależnie od tego, czy atrapy te mają krótkie czy długie końce i w którym kierunku są one skierowane. Różnice w zachowaniu pojawiały się – i to natychmiast – tylko wtedy, gdy rozmaicie wyglądające atrapy pokazywano pisklętom ze zróżnicowaną częstością. Zwierzęta miały więc najwyraźniej znakomitą pamięć optyczną i nadzwyczaj szybko przyzwyczajały się do częściej pokazywanych im atrap. Tym samym tajemnica doświadczenia Tinbergena została wyjaśniona. Schleidt zrobił to w następujący sposób: przez kilka dni prezentował swoim pisklętom słynną krzyżową atrapę posuwając ją tylko w jednym kierunku, a mianowicie krótkim końcem do przodu. To wystarczało, aby zwierzęta całkowicie przyzwyczaić do takiego "obrazu lotu". Po krótkim czasie nie reagowały one już w ogóle na taki pokaz. I przeciwnie, tak wytresowane zwierzęta za każdym razem rzucały się w panice do ucieczki, gdy pokazywano im niezwykły dla nich widok atrapy poruszającej się w kierunku "długi koniec ku przodowi". Nie tylko to: gdy się te pisklęta przenosiło do wolnej przestrzeni, w panikę wprawiał je widok każdej przelatującej kaczki, dopóki po jednym lub dwóch dniach nie przyzwyczaiły się do częstości przebywania tych ptaków w ich otoczeniu.
 
Jak to się właściwie stało, że pisklęta Tinbergena nie zareagowały ucieczką na atrapę z długą szyją? I to już tak rychło po wykluciu, że doświadczony etolog uległ błędnemu mniemaniu, jakoby ta sylwetka była zwierzętom znana w sposób wrodzony?  Przy obecnym stanie wiedzy odpowiedź jest bardzo prosta. Tinbergen odizolował rzeczywiście "swoje” pisklęta od kontaktów ze współplemieńcami, ale na terenie, na którym przeprowadzał swoje doświadczenia, roiło się od kaczek i gęsi, a było ich tyle, że zwierzęta doświadczalne miały okazję bardzo szybkiego przyzwyczajenia się do ich widoku, także w locie. A to już wystarczyło. Pisklęta bowiem nie reagują wcale - jak zakładali mylnie pierwsi obserwatorzy – według kryteriów "nieszkodliwy" i "niebezpieczny". Jedyną informacją, jaka sterowała ich zachowaniem, była przeciętna częstość występowania bodźca.
 
Co z tym ma wspólnego gender? Otóż proponuje wyizolowanie dzieci z naturalnego środowiska i poddanie ich tresurze, tak aby wpojoną rzeczywistość uznały za normę. Poprzez zalew fałszywych informacji chce zaburzyć postrzeganie prawdziwego świata i narzucić jego sfałszowany obraz.
Chyba już każdy zrozumiał, że powrót do naturalnego, rzeczywistego środowiska bardzo szybko anuluje tę indoktrynację. Stąd cały nacisk ideologii gender, cała walka idzie o to, aby zlikwidować naturalne środowisko, jakim dla dziecka jest rodzina i zniszczyć Kościół, który normę przenosi przez wieki.
Opisując tym językiem doświadczenia Tinbergena i Schleidta widać, że zabawy w przedszkolu prowadziły do wytresowania odpowiedniej reakcji, która następnie była neutralizowana przez rodzinę i Kościół. Aby reakcja była trwała dzieci NIE MOGĄ NIGDY zetknąć się z normalnym światem.
Gargangruel
O mnie Gargangruel

Jestem z Pragi. To widać, słychać i czuć.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (38)

Inne tematy w dziale Rozmaitości