Myślałem, że po wczorajszym intelektualnym fajerwerku prezesa Wildsteina nic tak prędko mnie nie zadziwi. Wszak Pan prezes interpretując nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, stwierdził, że złapanie za rękę dziecka, które wbiega na jezdnię pod jadący samochód będzie z ową nowelizacją niezgodne, co oznacza, iż Pan prezes całkiem serio uważa, iż taki czyn byłby naruszeniem dobra osobistego dziecka (a takie naruszenie jest przemocą w rodzinie w myśl definicji z art. 2 ustawy). Cóż, nie pierwszy to raz gdy nasz mędrzec padł pod naporem ciężaru dóbr osobistych.
Ale już dziś pod naporem kolejnych, dodajmy totalitarnych doniesień, upada i klęczy nie kto inny jak nasz brat Terlikowski, który stwierdza, iż „Najnowszym przykładem próby łamania sumień chrześcijan i wymuszania na Kościołach i związkach wyznaniowych zmiany własnego nauczania jest dyrektywa z 2 kwietnia 2009 roku. Prawo to zakazuje dyskryminacji ze względu na orientację seksualną i światopogląd wszystkim organizacjom "świadczącym usługi dla ludności". A za takie właśnie organizacje uznano Kościoły i związki wyznaniowe”.
Nie wiem jakim konkretnym przepisem za takie organizacje uznano Kościół, ale gdy się spojrzy na przyjęty tekst dyrektywy z 2 kwietnia, to można tam znaleźć art. 9a, a więc przyjętą poprawkę, która wprost stwierdza, że za usługi uważa się te w znaczeniu zgodnym z art. 50 tego traktatu WE.. Zgodnie zaś z art. 50 traktatu WE Usługami w rozumieniu niniejszego Traktatu są świadczenia wykonywane zwykle za wynagrodzeniem w zakresie, w jakim nie są objęte postanowieniami o swobodnym przepływie towarów, kapitału i osób.
Dyrektywa nie zmienia więc stanu prawnego dotyczącego świadczonych usług, jak nam wmawia nasz brat Terlikowski, a wręcz przeciwnie odwołuje się do stanu właśnie obowiązującego, stanu gdzie komunia święta usługą nie jest. Jednocześnie w dyrektywie z 2 kwietnia ustanowiono, iż niniejsza dyrektywa niema zastosowania do prawa krajowego zapewniającego świeckość państwa, instytucji lub organów państwowych lub systemu kształcenia albo dotyczącego statusu i działalności kościołów i innych organizacji, których podstawą jest religia lub światopogląd. , jeżeli nie wchodzi to w zakres kompetencji UE. Na wszelki wypadek, już we wniosku do Komisji, (który jest podstawą wykładni celowościowej) stwierdzono, że nie ma ona również wpływu na krajowe przepisy regulujące działalność kościołów i innych organizacji religijnych ani na ich stosunki z państwem. Tak więc na przykład pozostanie wyłączną domeną państw członkowskich podejmowanie decyzji w sprawach takich jak ewentualne zezwolenie na selektywne przyjmowanie do szkół, zakazywanie noszenia lub wywieszania symboli religijnych w szkołach lub zezwalanie na to, ewentualne uznawanie małżeństw osób tej samej płci oraz podejmowanie decyzji co do charakteru stosunków między religią zorganizowaną a państwem.
Wydaje się, że brat Tomasz chyba nie do końca zgłębił meandry prawodawstwa, które nam w gorejącym oburzeniu serwuje, jednak jeżeli ma potem wyjść tak jak i prezesa Wildsteina, to może i dobrze. Raz coś już brat Tomasz mówić coś miał o kontratypach i o aborcji. I miałem już kończyć moje zdziwienia, gdy tymczasem kolejny orzeł wyleciał, i to nie byle jaki, bo sam Piotr Semka. Pal licho, że Pan Semka nazywa Pana Farfała z LPR brunatnym, choć przecież wszyscy pamiętamy czasy, gdy mówienie o brunatnej LPR, tudzież brunatnej koalicji z LRP było niemal taką myślozbrodnią. jak nazwanie jej koalicją moherową. Ale to se newrati jak śpiewała pewna dama. Ciekawszą psotą Pana Piotra jest stwierdzenie, że w ćwierćwiecze sławetnego roku 1984 Orwella: Platforma Obywatelska zaś zdaje się wcielać w życie coś, co przypomina ponurą wizję angielskiego pisarza.
Czy oznacza to, że Platforma będzie podpisywała Traktat Lizboński, a potem stwierdzała, że podpisała nie na serio, bez zamiaru ratyfikacji - nie wiem. Tak jak nie wiem czy będą Semkę wrzucali do celi ze szczurami albo Eriką Steinach. Wiem, że coś tam już Platforma orwellowsko wymyśla, głosując, tym razem już za wpisaniem Pileckiego do rezolucji ustanawiającej Międzynarodowy Dzień Bohaterów Walki z Totalitaryzmem. Ładnie by ten 25 maj nam mógłby wyglądać, obok Dnia Mleczarza, Dnia Stemplarza i Dnia Piwowara. Widać się europarlamentarzyści Platformy zlękli się Naszego Dziennika, tego, że wyborcy PiS na nich nie zagłosują, bo przecież patrząc choćby na salon24,pl, od razu widać, że niejeden Ścios by głosował na Janusza Lewandowskiego. Albo na Adama Gierka. Pamiętamy jak prezes PiS dziękował Adamowi Gierkowi za poparcie brata w wyborach, a tu taki numer mu Gierek wyciął. Ci wyborcy Kaczyńskiego to zawsze muszą być jacyś trefni.
Tak czy inaczej Platforma ma być partią z Orwella, a na poparcie tej tezy Piotr Semka niejeden dobitny podaje przykład. I tak skandowanie na wiecach PO: Wałęsa, Wałęsa ma być dowodem seansów nienawiści, ale tu akurat Pan Piotr się spóźnił. To już tak o tym skandowaniu kilkadziesiąt lat temu pisał sam Jerzy Urban. Oj nieładnie tak plagiatować. Obrażanie IPN, ma się równać „tym stali po stronie Zomo”, orwellowskie ma być obsadzanie rad nadzorczych, narzucanie własnej polityki historycznej, czy powoływanie komisji śledczych i wzywania na przesłuchania. Wszystko to są dowody zbrodni, ale co ciekawe wszystko to opisuje Semka posiłkując się przykładami niedawnych zarzutów w stosunku do PiS. Walka z inteligencją? – pyta Semka. A i owszem, ale nie – jak poprzednio – dworowanie z bliżej niezidentyfikowanych wykształciuchów, lecz z konkretnych ludzi, wymienionych z imienia i nazwiska.
Cóż wydaję się więc, że tak jak Pan Semka gorąco wierzy, iż tak jak obsadzanie przez Platformę rad nadzorczych, dworowanie sobie z ludzi, komisje śledcze i polityka historyczna to świat Orwella, tak światem Orwella musiało być dla niego tam gdzie stoi Zomo, Kaczyńskich nocny zamach na media czy komisja do sprawa prywatyzacji banków. Cieszmy się wiec z Panem Semką, że dostrzegając reżim Tuska, nareszcie wyzbył się ukąszenia Kaczyńskim, a w końcu również i PiS uznał za partię, która wcielała w życie coś, co przypomina ponurą wizję angielskiego pisarza.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka