galopujący major galopujący major
373
BLOG

Dzień czegoś tam czegoś

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 1

Zadziwiająca jest inwencja i pomysłowość polskich patriotów, których rażą flagi w psich kupach, ale już nie same kupki. Wszak, tak jak trudno jest spotkać właściciela czworonoga, który by sprzątnął po swoim ulubieńcu, tak łatwo jest spotkać patriotę, gdyż właściwie w Polsce patriotą jest każdy. A więc również i właściciele piesków oraz wydalanych psich kupek. 

Tym razem polscy patrioci, a właściwie polska patriotka Hanna Foltyn Kubicka wpadła na pomysł by Parlament Europejski ustanowił dzień śmierci rotmistrza Pileckiego (25 maja) Międzynarodowym Dniem  Bohaterów Walki z Totalitaryzmem. Byłby to kolejny szczególny 25 maja, gdyż tego samego dnia ustanowiono już Dzień Stemplarza, Dzień  Piwowara, Dzień Mleka, Międzynarodowy Dzień Dzieci Zaginionych, Dzień działaczy Kultury i Drukarza oraz Dzień Afryki (całe kalendarium tutaj) 

Jak do tej pory wynalazki typu Dzień bez papierosa (31 maj) Dzień Leworęcznych (13 sierpnia), Dzień Dziennikarza Sportowego (2 lipiec) czy Dzień Łącznościowca (18 październik) ustanawiane były przez ludzi, którzy bodajże codziennie obchodzą dzień, eufemistycznie zwany, dniem bez zdrowego rozsądku. Pomysł, że ktoś zacznie dbać o ekologię z powodu Dnia bez samochodu, tudzież uzna fachowość Dariusza Szpakowskiego, jest z rodzaju tych, co to mają wywoływać w Polsce trzydniową żałobę, bo tak zarządził Pan Prezydent. Jak do tej pory wszelkie tego typu dnie były powodem rechotu, przynajmniej prawicowo-patriotycznej części publiki, która w dzień bez samochodu specjalnie wsiadła do tych swoich golfów i favoritek, a w dzień bez futra kazał żonom nie strzyc się pod prysznicem. 

Gdy jednak przyszło co do czego to urzędowy fetysz musiał zwyciężyć, i aby o kimś pamiętać trzeba dać paneuropejski stempel. Zresztą podobnie było przy publicznych listach, których nie trzeba podpisywać, bo to hucpa, a każdy reżim ma to gdzieś oraz przy oddawaniu/nieprzyjmowaniu orderów. Tak jak  nagle sensowny okazał się międzynarodowy  dzień walki z czymś tam, tak sensowne okazały się listy protestacyjne w Rzepie i odmowy przyjęcia orderu, bo Polska miała podpisać Traktat Lizboński.    

Co prawda sam rotmistrz Pilecki nie do końca na bohatera się nadaje, raz, że nie szedł razem z Hitlerem na Moskwę, tylko z tym naszym potencjalnym sojusznikiem, po prostu walczył, a dwa, że pomagał Żydom, co przecież nie każdemu się dziś musi podobać. Ale jeżeli nie Pilecki to kto? Ogień pomnik już ma, a Baczyński się nie za bardzo nadaje, gdyż jak trafnie ostatnio przypomniał Orliński, Baczyński to był kawał lewaka (i się kolegował z rzekomym homoseksualistą, czyli na pewno pedofilem, bibliofilem i jeszcze jakimś tam filem).  

Nie ma więc rechotu z powodu kolejnego międzynarodowego dnia czegoś tam czegoś, tak jak nie ma do dziś filmu o rotmistrze Pileckim. Nie ma pomników, nie ma reprezentacyjnej ulicy, ta na Ursynowie reprezentacyjna bynajmniej nie jest, nie ma zatrzęsienia książek (Pilecki kwitów nie podpisywał, toteż historycznie na nim nie pozyzakują). Nie ma nic o Pileckim, nie ma nic o Gajcym, Baczyńskim. Jest o AK mnóstwo ulic i skwerów w Warszawie i to wszystko, bo tak najłatwiej. Tak jak łatwo jest ustanowić dzień czegoś tam, czegoś. Nic nie ma i nic nie będzie, co najwyżej jakieś straszydło udające teatr telewizji. Są za to psie kupy, dziurawe drogi i Wałęsa szczający do kazalnicy. Patrioci, którzy mając większość w parlamencie, nie bardzo potrafili uczcić rotmistrza w kraju, ale chcą edukować Europę. Rodacy chcą  mieć silną Polskę, ale nie chcą płacić podatków, chcą mieć czyste ulice, a ich psy srają po kątach, najłatwiej zadawać szyku, drzeć mordę w Europie i wzruszać się na defiladach. Ale gdy przyjdzie do codziennych zajęć i dbania żeby ten kawałek ziemi nad Wisłą zaczął być tym, o co owi bohaterowi walczyli, to każdy tylko wzrusza ramionami, przełącza kanał w telewizorze i wyzywa na polityków. 

Co najciekawsze ruszył się Michnik, który broni Wajdę przed zarzutem antysemityzmu w Le Monde, o czym dziwnie cicho w salonie i co Michnik już robił nie raz. Tyle tylko, że przecież dyżurnym atymichnikowcom do głowy nie wpadnie, żeby oprócz kwerendy w IPNie korzystać np. ze starych sprawdzonych książkowych bibliografii. 

 

 

 

 

 

PS Klimatolog Warzecha kolejny raz, tym razem na redakcja.pl mówi kto ma co podpisywać, kto nie podpisywać, kto ma milczeć, a kto może coś mówić. Tym razem nasz zwolennik oblewania kobiet olejem silnikowym, oburzył się na bandycki język Owsiaka, któremu radzi by  w innych sprawach trzyma język za zębami. Zwłaszcza w tych, o których nie ma bladego pojęcia.

Pytanie w jakich sprawach, poza Bachem i klimatem, rzecz jasna, ma Pan Warzecha nie blade pojęcie  i czemu Owsiak ma posłuchać, akurat gościa, który nie tylko na WOSP nie daje, ale popiera rąbanie kasy z podatków na jakieś muzea, a nie popiera dobrowolnej akcji na rzecz nowotworów u dzieci.  

 

 

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka