Wolność – kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem – śpiewały Róże Europy, widać już wtedy byki tacy, co łapali się na lep europropagandy. I rzeczywiście, zdaje się, że nikt nie kocha wolności tak jak w Polsce, a już na pewno nikt wolności nie potrafi oddać i chciałby ją, że tak powiem, mieć tylko dla siebie.
Oto bowiem TVN odmawia reklamowania zapowiedzi filmu o generale Nilu Fieldorfie, bo sceny jej zdaniem są zbyt drastyczne. Czy rzeczywiście sceny, w których jest dużo krwi, są zbyt drastyczne? Trudno powiedzieć, ale chyba nie. Wszak w Polsce zbyt drastyczne, zwłaszcza dla dzieci, są sceny gdy dwóch gejów spaceruje na paradzie równości. A przecież film o generale, gejowską propagandą na pewno nie jest. Zresztą przed wojną gejów nie było. W każdym razie TVN reklamowania filmu odmówiła, co, rzecz jasna, jest sprzeczne z wolnością słowa, no i z misją mediów prywatnych. Misją mediów prywatnych jest bowiem zarabianie pieniędzy, a że, jak wynika z pobieżnych obserwacji, TVN oglądają głównie nauczyciele popierający PIS, toteż odmowa reklamy, może się spotkać z ich strony z bojkotem. A w konsekwencji z bankructwem. Wszyscy pamiętamy jak Walterowi pogonili kota wyborcy (i politycy) PiS, bojkotując tę stację podczas wakacyjnego urlopu. Nie ma więc rady, dla dobra samego Waltera, trzeba mu reklamę Nila nakazać. Tak jak nakazano emisję „Trzech kumpli”. Bo przecież Walter z układu, tak sam z siebie tego nie zrobił.
Trzeba więc znów Walterowi nakazać i Waltera przymusić, zwłaszcza, że o ile w reklamie jest trochę krwi, to nie ma tam np. prezerwatyw. Gdyby bowiem były tam i prezerwatywy, to odmowa takiej reklamy, dajmy na to przez Radio Maryja, byłaby jak najbardziej wskazana. I choć niestety wciąż istnieją wśród nas ludzie na tyle ciemni, że wierzą, iż prezerwatywa chroni przed HIV, a namawianie afrykańskich czarowników do promowania gumek może ratować tysiące ludzi, to jednak z roku na rok tych kondomiarzy powinno ubywać. Taka jest siła „słowa papieżego”. Póki co jednak, tacy ludzie nadal istnieją, gdyż na zabobony nie ma rady. Co jednak nie znaczy, że należy owe zabobony reklamować w telewizji. Słowem tak dla Nila, nie dla Unimila, bo wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem.
O ile więc z wolnością mediów trzeba ostrożnie, to już z wolnością mediów publicznych ostrożnie trzeba w szczególności. Zwłaszcza gdy idzie o to, kto tę wolność nam kocha, rozumie i wykonuje. I tak gdy prezes Wildstein zatrudnia przyjaciela z SKS i do umowy wpisuje wysokie klauzule odszkodowawcze - to jest to wolność wykonywania prawa właścicielskich. Gdy zaś prezes Farfał zatrudnia przyjaciela z Młodzieży Wszechpolskiej - to jest to nepotyzm, prywata, a nawet przestępstwo. Cóż, nikt nie obiecywał, że z tą wolnością może być łatwo i że łatwo ją będzie oddać. A już oddać komuś wolność słowa – to jest dopiero trudność. Świadczą o tym totalitarne praktyki rodem z minionej epoki (epoki Nila), gdy ja twierdzi red. Wildstein metodą sądowych procesów Adam Michnik usiłuje zamknąć usta swoim krytykom. Nie wie więc Michnik co to wolność krytyki i wolność słowa, ale wie za to prezes Wildstein, i stąd, w ramach dbałości o ową wolność, metodą sądowch procesów, a konkretnie metodą pozwu, żąda od Adma Michnika odszkodowania za naruszenie dóbr osobistych w publikacjach Gazety Wyborczej. Pozwu opiewającego na, bagatela, 100 tys. złotych na cel charytatywny (Fundacja Osób Represjonowanych w III RP?)
Trzeba przyznać, że nieźle wdepnął Pan Adam Michnik. Teraz mu pod domem Igor Janke, w obronie prawa do niebycia pozywanym, rozbije jakiś namiot albo zamknie się w klatce, Rzeczpospolita znów zacznie robić za listonosza, a Janek Pospieszalski zrobi o tym program. O ile mu prezes Farfał programu ze szczególnym okrucieństwem nie zgwałci. Wszak program prezesa Wildsteina prezes Farfał ponoć mordował. Nie wiadomo tylko czy będzie list do Ojca Świętego od Tomasza Sakiewicza - ostatniej ofiary stanu wojennego. Papież przecież zajęty, głosi jedność z Bogiem, walcząc z kondomiarzami. Z drugiej jednak strony, rzec można, że przecież obrońcom słowa idzie o artykuły i oceny publicystyczne, a nie o fałszywe informacyjne. Takową dialektyką rzucił dziś nawet red. Ziemkiewicz, o którym wiadomo, że akurat w sprawie wolności słowa niemałe ma doświadczenie. Co rusz słychać jak podpisuje ugody albo przeprasza, bo kogoś opluł. Abstrahując jednak od faktu, że pan redaktor pouczając prostymi słowami, nadal nie potrafi odróżnić zniesławienia (212 k.k.) od naruszenia dobrego imienia (23-24 k.c.), można by dojść do wniosku, że przyjęcie podziału na zaskarżalne informacje i niezaskarżalną „publicystykę interpretującą” oznaczałoby, iż oMichniku/Wildsteinie/Targalskim można by w felietonie, interpretująco napisać wszystko. Na przykład wyinterpretować, że ktoś jest złodziejem, albo interpretacyjnie nakłamać, że ktoś nigdy nie pisał o ofiarach stanu wojennego, tudzież ciągle argumentował, że był w więzieniu, więc ma rację. Można by napisać wszystko, a od tego czy ktoś by napisał Ziemkiewicz donosił czy Ziemkiewicz wiele razy mówił, że donosił uzależniać czy ktoś Ziemkiewicza zniesławił, naruszył jego dobre imię, tudzież po prostu na temat jego donoszenia skłamał.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka