Niesłychanie zbulwersował mnie dzisiejszy wpis w salonie. Chodzi, rzecz jasna, o Aarona Bucholtz alias L. Balcerowicza. Wątek podjął niezawodny michael abakus (dzięki, abakus). Oto Bucholtz, niby polski obywatel, zakłada sobie fundację, (patrz art. 1 ustawy o fundacjach), wybiera cele i zasady działania (patrz art. 4 ustawy)
i uwaga, uwaga postanawia współpracować z innymi fundacjami, w dodatku tymi z zagranicy. I to nie byle jakimi fundacjami z zagranicy, ale takimi, które od dawna mogą działać na terenie Polski (art. 19 ustawy).
Nie wiem jak Państwo, ale czuję się wręcz zniesmaczony. I nie chodzi tylko o to, że w zarządzie fundacji nie ma Kalksteina, tudzież Stolcmana, ale o to, że do czekaliśmy takich podłych czasów, że na mocy ustawy, ktoś może sobie w Polsce założyć fundację, i do tego za jej pośrednictwem realizować cele oświatowe i wychowawcze (art. 1 ustawy). Na przykład nakłaniać do pójścia na wybory alb do wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych. Ale mało, że te cele może realizować, to może jeszcze do realizowania tych celów nakłaniać innych, a nawet, o drogi Feliksie, nakłaniać do tego media. Albo współpracować z Fundacją Adenauera. Czyż nie powinna zająć się tym ABW, IPN, Sanepid albo chociaż Nadzwyczajna Komisja do Spraw Kontrrewolucji i Sabotażu? Przecie to czysta dywersja. A przestrzegał towarzysz Werblan przed nadmiarem wolności, ale nie chcieliśmy słuchać. No i mamy, co mamy. Powiem szczerze, przechodziłem w swym życiu okres nihilizmu narodowego, a nawet płciowego, ale w II RP tudzież carskiej Rosji, to takiego rozbisurmanienia na pewno nie było. Państwo mówiło kto do czego może nakłaniać, a jak nie może to już ochrana, Dwójka albo jakiś usłużny „oficer” dopomógł. Jak przy Nowaczyńskim na warszawskim Grochowie. Zresztą wystarczy przeczytać jak knują, ot choćby taki kawałek z raportu „Idź na wybory”:
Silne związki łączą także frekwencję wyborczą z udziałem w praktykach religijnych. Osoby praktykujące są z reguły bardziej skłonne do głosowania w wyborach. Zależność tę zwykło się tłumaczyć na dwa sposoby. Po pierwsze, osoby biorące udział w nabożeństwach i innego rodzaju praktykach religijnych są silniej zintegrowane ze swoimi wyznaniowymi wspólnotami. W ramach tych wspólnot obywatele mają większą możliwość „ćwiczenia się” w obywatelskich umiejętnościach i wyrabiania w sobie obywatelskich cnót…. itd.
Czyż nie przypomina to Państwu HaKaTy, raportów bezpieki, zwierzeń ojca Hejmo albo chociaż artykułów Gazety Polskiej? Czyż nie jest to jakaś forma jeśli nie zamachu, to chociaż ingerencji obcych mocarstw w wewnętrzne interesy Polski Ludowej, znaczy Rzeczpospolitej Polskiej? Miał Adenauer płaszcz krzyżacki, widać go do końca nie zrzucił. Trzeba przyznać rację Chamom, że wszędzie Żydy i Niemce. Dobrze, że chociaż Radio Wolna Europa zlikwidowali, bo to dopiero byłby skandal nadawać audycje z Monachium.
Ale to nie koniec mego zbulwersowania. Jako libertarianin z urodzenia, a właściwie poczęcia, zupełnie się dziwię, na jakiej w ogóle podstawie, ktoś chce mnie i moje dzieci nauczać. A już zwłaszcza jakiś Buholtz albo Kalkstein. Nawet jeśli te dzieci mają dziś po lat dwadzieścia i są na własnym utrzymaniu. Owszem, patrząc na to, jak media mogą dowolnie urabiać młodzież, trudno po libertariańsku nie stwierdzić, że inni ludzie, a konkretnie, te dwudziestoparolatki, umysłowo są dość ociężali, żeby nie powiedzieć tępi. Dają się wodzić za nos, i dla Bucholotzów łatwym są celem czy łupem. Ale zanim z powodu umysłowego matołectwa, zabronimy studentom nabywać towarów, świadczyć usług, tudzież w ogóle zawierać umów, bez zgody doświadczonych, i rzecz jasna, zlustrowanych rodziców, pora sobie postawić parę pytań. Przecież, skoro młodzież mamy taką debilną, a Bucholtz nimi manipuluje, to pytanie czy takich debilnych też mamy rodziców? Przecież ktoś tę młodzież wychował albo przeciwnie wychować nie raczył, choć ponoć powinien. Jako libertarianin się na to zgodzić nie mogę, wszak to właśnie rodzic wie co jest najlepsze dla dziecka, i na pewno źle dziecka nie wychowa. Urzędnikowi nic więc do tego. Bloger Hamilton spytał nawet, czy rodzic może nie sadzać dziecka w foteliku, jak to nakazuje urzędnik. Dziwne pytanie, przecież to urzędniczy totalitaryzm. Bez kozery powiem więc, że może, i pójdę nawet dalej. Ojciec może też zimą, nie zakładać dziecku czapki na głowę i to też być powinno legalne, a latem nie dawać mu wody. Bo nie można ingerować w władzę rodzicielską rodzica, wszak urzędnik nie wie co dla dziecka będzie dobre. A już na pewno nie wie tego żadna fundacja Bucholtza, ani, nie daj Boże, jakiś ustawodawca, choćby i polskojęzyczny. Stąd ojciec może z dzieckiem zrobić właściwie wszystko, co zechce, nawet je "wyabortować (to chyba raczej mamusia) czy też eutanazjować. Wszak, nie oszukujmy się, nikt z nas nie wie, kiedy powiedzieć rodzicom „stop” i kiedy władzę rodzicielską, wbrew woli rodzica p o w i n n o się ograniczyć. Bo przecież gdyby ktoś wiedział, to byłby kierownikiem kuli ziemskiej…a nikt kierownikiem kuli ziemskiej, czy innym Bucholtzem, być przecież nie potrafi.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka