Sympatia dla Lecha, poza Wielkopolską rzecz jasna, opiera się na sentymencie do Poznania. A Poznań to wiadomo, prawie jak Zachód. I jeśli nawet owo „prawie” robi różnicę, to jednak zawsze to „prawie” jest. I to jest na tyle by uznać, że Lech ma potencjał większy, niż Wisła i Widzew, razem wzięte. Tak jak potencjał ma Legia, bo choć znienawidzona w większości miastach, to zawsze była popierana na wsi. Właśnie ze względu na ów sentyment, czy jak kto woli kompleks wielkiego miasta.
Ale żeby wykorzystać okazję, trzeba nie tylko wygrywać, trzeba jeszcze grać z jajem, trzeba grać ładnie dla oka. Czy Lech to potrafi, cóż, zobaczymy. Jeśli tak, to zyska nie tylko zwycięstwo, ale też nowych kibiców. A nowi kibice, to zawsze nowe pieniążki. Ponoć nie najważniejsze, ale spróbuj ich nie mieć.
Wyśmiewanie na forach onetu, kibice pikniki, kibice niedzielni, okazyjni, czy wreszcie kibice dopiero co zakochani, też mają portfele. I też są uwzględniani przy wynikach oglądalności. Każdy musiał się kiedyś zakochać i każdy musiał mieć kiedyś te kilkanaście lat. Ilu takich chłopców, po ostatnim sezonie, do końca życia będzie za Barcą, a ilu po poprzednim za Manchesterem? Wbrew pozorom zdrada występuję rzadko, bo to jak zaparcie się samego siebie. A który kilkunastolatek to potrafi?
Trzeba wygrywać, ale trzeba też wygrywać pięknie, bo to najlepszy kapitał na pozyskiwanie nowych zakochanych. A więc i konsumentów. Stąd Barca i Real w czubie popularności, stąd też mają pieniądze. Dlatego największym problemem Realu nie było II miejsce z wcale niezłym dorobkiem punktowym. Ale to jak Real grał, czy raczej jak nie grał. I tylko dziwić się można, jak mając tak uzdolnioną holenderską kolonię, można zdecydować się na grę defensywną. Ale z drugiej strony to jednak Real, niejeden już tam zmarnował karierę, chyba nie trzeba wymieniać nazwisk?
Wczoraj Barca przegrała mecz o Puchar Gampera. Na stronie polskich Fanów, pieją z zachwytów, że niby mecz towarzyski, że City nie ma honoru i muruje bramkę, a Barca miał słupek, poprzeczkę. Ale problem w tym, że teraz każdy będzie na Camp Nou murował bramkę, bo wie, że jak nie będzie, to podzieli los klocków z Monachium. I trzeba się nauczyć z tym żyć, trzeba znaleźć receptę. W koszykówce obronę strefową rozbija się rzutami za trzy. Być może potrzeba więc kogoś, kto potrafi huknąć z daleka, być może, mimo iż pomysł ściągnięcia Robbena, czy w następnym roku Fabregasa, porywa serca kibiców. Ale być może zbyt jest koronkowy i potrzeba jakiegoś Lamparda, który by groźbą strzału z daleka wywabiał obronę i wpuszczał Messiego w uliczkę.
Być może. A być może trzeba po prostu się nauczyć strzelać z daleka.
Komentarze
Pokaż komentarze (8)