galopujący major galopujący major
62
BLOG

Marek Henri Migalski

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 38

Zaledwie parę godzin minęło od tego jak kolega Consolamentum ostrzegał przed blogowym product placement, a już Igor Janke robi marketing klikany jakieś grupie prawaków, dla których, jak widać, goła baba za szybą w kiosku, stanowi na tyle życiowy problem, że gotowi są skupować akcje Ruchu by z bożymi darami owych bab walczyć. Choć prawdę mówiąc nie wiadomo czy to czasem nie lewacy, wszak mamy tu ewidentny nacisk na błogosławione prawo własności i robienie na złość posłowi Piłce tudzież Zawiszy, którzy pod pozorem walki z obrzydliwą pornografią, nosa do szyby darmo przyklejać już nie będą mogli. Tak czy inaczej Igor Janke stowarzyszenie „Twoja sprawa” zachwala, mimo iż,
o zgrozo, jakieś złe siły mu kiedyś to słowo obrzydzały (pewnie ten Michnik), podając w dodatku za przykład jak to kibice Lecha mieli bojkotem sponsora na siłę zatrzymać, choć jako żywo nie
o odchodzenie sponsora chodziło, ale o to by Lech-piwo więcej dawało na Lecha-klub niż na klub Wisła. Żeby chociaż Igor dał mały dopisek: produkt sponsorowany, tudzież reklama w dobrej wierze, ale tekst wisi (wisiał?) na szczycie strony głównej co najmniej, jakby do sklepu na dole przywieźli jabole (jak to śpiewali kiedyś romantyczni studenci). Ale z drugiej strony cóż robić, wystarczy poczytać w jakim tonie prawicowi publicyści, zwani też pisarzami, zachwalają sobie wzajemnie książki na tylnych okładkach, aby nie dziwić się, że dajmy na to, taki Ziemkiewicz na salon wchodzi tylko wówczas, gdy ma dać jakieś ogłoszenie. A nuż więcej kulturalnych i prawdziwie obytych czytelników prawicy przyjdzie i książczynę zakupi.

Dylematu takiego nie mają politycy, zwłaszcza ci z prawej strony, którzy bardziej lub mniej jawnie do czytelników w salonie się mizdrzą, wszak lekceważyć internetowy matecznik PiS przez żołnierzy Pana prezesa to co najmniej jak gdyby poseł SLD na Jaruzelskiego przestał nabożnie mówić: „Pan generał nas uratował”. I oto na nieboskłonie pojawiła się nowa gwiazda - niezależny ornitolog Migalski, który popełnił już trzy wpisy, i to nie byle jakie, bo w tak krótkim okresie, wejść w buty Ryszarda H. Czarneckiego, nie każdy potrafi, choć każdy się stara (pozdrowienia dla posła Girzyńskiego). Odpowiedni dystans do sprawy już jest, takowo i nomenklatura słowna („hańba” itp.), szacunek do oponenta, katastrofizm, kasandryczna wizja, a nawet ziarenka humoru – wszystko na swoim miejscu, teraz jeszcze tylko kilkaset wpisów (minie jak za obrożę ciągnął) i pora czekać na swego Leppera. Choć skończyć to „migalowanie” się może różnie, nasz Talleyrand z Katowic, już mówił prasie, że śmieje się z kolegów, co piszą o polityce, a w niej nie uczestniczą, on teraz wie, że to wygląda zupełnie inaczej – aż strach pomyśleć, co nasza gwiazda będzie wiedziała o świecie, gdy przetrwa niechby i nawet jedną pełną kadencję.

Ale uczciwie biorąc Pan Marek już dziś ma na koncie parę osiągnięć, z czego najciekawszym była zdziwiona mina prawicowych autorytetów publicystycznych (w skrócie pap-ów), których zdziwić już chyba tylko może deszcz podczas global warming. Tymczasem po tym jak hurmem ruszyli zapewniać, że politolog Migalski bynajmniej jest apolityczny i nikomu nie sprzyja, apolityczny politolog wywinął im małego psikusa i na listę PIS-u się nomen omen zaPISał (Skąd PIS wiedział, że akurat ich Pan Marek nie pogoni, skoro on taki apolityczny?). Rzecz jasna nic się nie stało, Igor Janke orgiastycznie fakt do wiadomości przyjął, takowo i red. Warzecha był usatysfakcjonowany, a studenci politologii mają wreszcie kolejne teksty źródłowe do pracy: „Szto diełat by przy Panu Prezesie karierę robić”. Wszak dotychczas na rynku dostępne były głównie dzieła Bronisława Wildsteina. Inną zasługą, był niedawny blitz intelektualny, gdzie w wywiadzie dla Konrada Piaseckiego, Pan Marek stwierdził, że Prezes to partia, dzięki czemu w dłuższej perspektywie los Ziobry jest już raczej przesądzony, wiemy co by się stało gdyby Jagoda się spotkał z Trockim, zwłaszcza w japońskiej knajpie.       

Migalski Marek więc nie próżnuje i posty wkleja, choć na pytania bllogerów początkowo nie odpowiadał, co jednak nie budziło ani wątpliwości, ani oburzenia, wszak Migalski to nie Olejniczak, żeby nań kalumnie rzucać. Pan Marek zaczął dość merytorycznie, a mianowicie uznał, że stanowisko szefa Parlamentu Europejskiego jest honorowe i reprezentacyjne, co może i jest nawet prawdą. Pytanie tylko, czy skoro szef Parlamentu jest tak mało ważny, to jak ważny jest tego Parlamentu zwyczajny, za przeproszeniem, członek? Czy gdy szef pełni jedynie honorową funkcję, to jaką  funkcję pełni zwykły poseł? A przecież to właśnie takim posłem został Pan Marek Miglaski. Na zdrowy rozum wydaje się, że skoro szef Parlamentu to tylko paprotka, to Parlamentu poseł się ledwo łapie do z owej paprotki doniczki, ale to chyba nie do końca jest prawdą. Wszak Pan Marek zapowiedział, że zamierza Tuskowi przeszkadzać, a nie śmiem twierdzić, że będzie działał w kraju zamiast w znoju i trudzie walczyć o naszą rację stanu w Brukseli. Tedy, może nie przed Buzkiem, ale właśnie przed ornitologiem Miglaskim kuluary będą otwarte, zwłaszcza że, jak tylko Jadwiga Kaczyńska go adoptuje, zostać przecież może kolejnym polskim prezydentem.

 

 

 

 

 

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (38)

Inne tematy w dziale Polityka