Pewnie bym się zgodził co najmniej z połową protestów przeciwko wyemitowaniu przez TVP taśm Gudzowatego, gdyby rzecz miała miejsce parę miesięcy temu. Teraz te protesty to tylko hipokryzja. Puszczało się nagrania z buduaru pani Beger, nagłaśniało nie tylko konwersacje o rządowych stołkach, ale i fragmenty o kurduplu, co sekretarkę zgwałcił, nazywało „wydarzenie” miary sławnej podpuchy z limuzyną dla księdza Rydzyka „taśmami prawdy” – to nie ma się teraz moralnego prawa protestować. „Wyborcza” starannie liczyła, ile razy użył słowa na „k” Mojzesowicz – to niech teraz policzy je u swego Oberautoryteta. Morozowski z Sekielskim za tabloidyzację dziennikarstwa telewizyjnego odbierają właśnie jakieś laury – nie słyszę protestów. Słyszę natomiast dziwaczne twierdzenie redaktorów Pacewicza i Najsztuba, z których wynika, że polityka wolno nagrywać, a dziennikarza nie. I protesty, że rozmowa Michnika z Gudzowatym miała charakter prywatny. Nie miała (w przeciwieństwie do tej o kurduplu). Ale to dobre pytanie, jaki ona właściwie miała charakter. W cywilizowanym kraju redaktor naczelny wpływowej gazety nie biesiaduje z biznesmenem inaczej, niż na oficjalnych przyjęciach, i nie wymienia z nim tego rodzaju uwag. Zresztą i z oficjalnymi przyjęciami lepiej ostrożnie. Ben Bradley, legenda amerykańskiego dziennikarstwa, chlubił się, że jako redaktor naczelny „Washington Post” nigdy nie przyjął zaproszenia do Białego Domu. Obojętne, czy zapraszał go tam prezydent Republikanin czy Demokrata. Bardzo mi się podoba takie poczucie odpowiedzialności za pełnioną rolę publiczną i nie mogę się doczekać go w Polsce. Rozumiem, skąd nawyk Adama Michnika do działań poprzez osobiste kontakty, jego wizja świata, w którym nie istnieją procedury, w którym wszystko co ważne załatwia między sobą kilkadziesiąt osób pociągających sznurki, i to najlepiej przy kielichu. Ale świat się – mam nadzieję – zmienił. A przynajmniej zaczyna się zmieniać. I pokazywanie Polakom, jak wyglądają i jak zachowują się poza światłem jupiterów elity, które rządziły z cienia III Rzeczpospolitą, jest zajęciem zbożnym. Co najmniej równie zbożnym, jak „wkręcanie” polityków po to, żeby pokazać wyborcom ich sposoby działania.
http://rafalziemkiewicz.salon24.pl/495,tasmy-zenady
Tak prawie dwa lata temu nasz kochany red. Ziemkiewicz pisał o rozmowach Michnika z Gudzowatym. Czy Ziemkiewicz jest elitą – cóż, można mieć wątpliwości czy pisarz i publicysta to już elita, choć są pewnie tacy, którzy za elitę go uważają. On sam chyba też, ale nawet jeśli nie, to z pewnością twierdzenie, że polityka można nagrywać a dziennikarza nie musi być dla niego dziwaczne. Jeśli zaś za elitę się uważa, to nie wierząc w hipokryzję Pana Rafała (no bo jak?), jestem przekonany, że on również uważa, iż pokazywanie Polakom, jak wyglądają i jak zachowują się poza światłem jupiterów elity, które pisały w III Rzeczpospolitej, jest zajęciem zbożnym.
Bogiem a prawdą, patrząc na to jak red. Ziemkiewicz pisał o Anecie K., o swoje żonie (też bym sobie zamoczył), tuszy posła Maksymiuka, jak, niczym kolega Michalski, wystawiał oceny blogerom (mendy internetowe) czy nawet mojemu skromnemu bytowi (g… major), raczej innego dowcipu bym się nie spodziewał. Choć towarzystwo w studiu wyraźnie było rozbawione. Widać żart był przedni, choć nie mówiono nic o Bachu. W samej tzw. kpinie oprócz wyrafinowania, polotu i głębi, podoba mi się szacunek dla osób starszych, zwłaszcza w ustach kogoś, kto obnosi się z tym jak to wychowany był na szacunku do pokolenia sprzed wojny. Bo w gruncie rzeczy mógł przecież dziadek zejść z tej anteny, aby Panom dziennikarzom nie przeszkadzać, zapewne niesłychanie ważkie intelektualnie sądy mieli do przekazania widzom.
PS Zapominałbym o przeprosinach Pana Rafała
W związku z niecenzuralnymi wyrazami, które padły w studio podczas mojego programu "Antysalon" i wskutek błędu technicznego rozległy się na antenie wyrażam głębokie ubolewanie i proszę o wyrozumiałość wszystkich, którzy mieli prawo poczuć się dotknięci, a zwłaszcza uczestników konferencji prasowej Państwowej Komisji Wyborczej. Słowa te nie były wyrazem chęci znieważenia kogokolwiek, a jedynie nerwowości, wynikającej z nagłego przerwania prowadzonego na żywo programu. Przepraszam."
To czy patrząc na zaśmiewającego się Ziemkiewicza, naprawdę można uwierzyć w nerwowość wynikającą z przerwania prowadzonego na żywo programu, pozostawiam w gestii miłośników prawdomówności Pana Rafała.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka