Wybory, wybory i po wyborach, dobrze, że się skończyła cisza wyborcza, którą nota bene, tak sobie cienię, bo już salon24.pl całkowicie poległby we własnym sosie: kto, kiedy, któremu blogerowi co napisał i dlaczego. Choć i tak nie obyło się bez małej kopaniny, a to dziś Wojtek Sadurski, jednak w nie swoim stylu rozprawia się z Elim Barburem, a to Grzegorz Zalewski wyłania się z mroków dziejów, by prawie celnie trafić Warzechę za jakąś Dorotę Jarecką. A swoja drogą jak ktoś pisząc o sztuce wspomina o jakieś Dorocie Jareckiej, to chyba tak jakby pisał o polityce wspominał o jakimś Pawle Wrońskim – niby można, ale chyba o oblataniu w temacie polskiej sztuki/polityki współczesnej to raczej nie świadczy. Tyle o salonie, a teraz o wyborach.
No więc nic się od dwóch lat nie zmieniło bo raczej nie miało prawa się zmienić. No może tylko to, że Pan Prezes nakrzyczał na Pana Zbyszka, by się uczył języków, choć Pan Prezes z języków to chyba tylko rosyjski. Mam nadzieję, że, tak jak brat Terlikowski, widza ta z przedwojennych jest podręczników. Nic się zmienić nie mogło, bo po pierwsze status quo polskiej sceny politycznej wyznaczają tzw. standardy finansowania partii politycznych, zaś próba przełamania przez rzekomo zamożny Libertas, z góry była skazana w Polsce na porażkę, biorąc pod uwagę co to za towarzystwo uwiło sobie w Libertas gniazdko. Po drugie kształt owej politycznej sceny, wciąż wyznacza stosunek do PiS, które doszło do pewnej granicy, której przeskoczyć w normalnych warunkach się nie da. Raz, że problemem jest szefostwo partii, partie postsolidarnościowe z racji swej przeszłości, mają polityków z których każdy uważa, że nosi buławę w plecaku, stąd tylko silne, czasami brutalne przywództwo, chroni je przed rozdrobnieniem. Tyle tylko, że w przypadku PiS szefostwo oprócz licznych zalet, ma ewidentne braki (ogromny elektorat negatywny), więc o skok sondażowy w normalnych warunkach jest trudno. Piszę o warunkach normalnych, bo świetny wyborczy wynik PiS sprzed 4 laty, osiągnięty był w warunkach bezprecedensowego w swej sakli szoku po aferze Rywina. A sytuacje bezprecedensowe mają to do siebie, że są wyjątkowe, więc głosowało się na partię wyjątkowych rozwiązań. I taką partią była PO Rokity z szarpaniem cuglami i PiS - partia „podwyższonego alertu” z okrzykiem zagrożenia ze strony Niemiec, Rosji, Unii, WSI no i złych adwokatów, których teraz podobno z Brukseli ścigał będzie Pan Ziobro Zbigniew. Ale nadeszły czasy spokoju, czasy miłości PO od wojennej retoryki odszedł, a PiS ze swym językiem (setki racy o tym pisano) i przede wszystkim pomysłem na Polskę, pozostał. A w czasie pokoju „partia wojenna” większości nie zyska.
Biorąc bowiem pod uwagę przekaz polityczny PiS, warunkiem sine qua non poparcia dla naszych braci, jest albo myślenie pewnymi stereotypami (źli Niemcy, pedały i Ruscy i Unia) albo bardzo aktywny udział w polityce z pozycji widza. Weźmy przykład tzw. lemminga, zwanego również pogardliwie młodym, wykształconym z dużych miast. Nawet jeśli po dorabianiu na zmywaku dostrzega narodowe stereotypy, to po pierwsze akurat nie u tych, którzy nam zagrażają (bo tam raczej nie jeździ ani do pracy, ani na wypoczynek), po drugie nawet wbrew swej woli ulega europeizacji. Doskonałym tego przykładem były wybory na Wyspach w roku 2005. Po drugie owy lemming, jest, brzydko mówiąc, produktem obecnej cywilizacji, a więc hedonizmu, grupowego egoizmu, czy też paradoksu wyboru. Jako przedstawiciel pokolenia wychowanego w wolności, patriotyzm, polityka to tylko jedne z dóbr które może wybrać, i w przeciwieństwie do swoich rodziców, brak politycznego zapału nie jest świadomą decyzją wyborcy, tylko efektem zepchnięcia go w hierarchii swych celów. Kino, koncert, teatr, grill, 3 dni w Rzymie, czy polityczny panel dyskusyjny – oto co może sobie wybrać na weekend i zgadnijcie, co najczęściej wybiera. Do tego dochodzi praca, często na dwa etaty i już jesteśmy w domu - wiemy co chce wykształcony z wielkich miast. On chce przede wszystkim spokoju, luzu po pracy, śmiechu, zabaw, on jest młody. I nie chce tracić młodości na bieganie z plakatami dla Rysia Czarneckiego, zwłaszcza, że nie ukrywajmy, od polityka czuje się lepszy. Zresztą nie tylko do polityka. On nie ma czasu wnikać, czy media jakąś informację przekłamały, szukać drugiego dna, dochodzić tzw. prawdy. Rzuci okiem na pierwszą, drugą stronę,
a potem sięgnie po „Co jest grane”. O ile w ogóle kupi gazetę. PiS ze swoim antyhedonistycznym, alarmującym przekazem, powrotem do wiary ojców i lamentami nad upadłą cywilizacją jest dla owego lemminga – bądź, co bądź, produktu owej cywilizacji nie tylko nie do zaakceptowania, ale po prostu jest obciachowe. A jak silny potrafi być trend danej mody wystarczy spojrzeć po ubraniach, czy sposobie zachowania. Dziś wszyscy wyglądają podobnie- żalił się kiedyś Panasewicz. Fakt, wyglądają, bo nikt nie chce być obciachowy.
Dlatego PO ze swoją polityką miłości, którą lemming, jak słusznie zauważył bloger Futrzak, traktuje jako macie mój głos i się odpierzecie, byle by nie wróciły brzydkie kaczory, trafia w sedno. Pozwala nic nie robić, bo przecież perspektywa powrotu PiS, wystarczy. W dłuższej perspektywie alternatywą może być więc jedynie inna, lepsza Platforma – partia spokoju (to m.in. przewidywał projekt SLD-PD) albo kolejny, bezprecedensowy szok, tym razem być może gospodarczy.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka