galopujący major galopujący major
47
BLOG

Finał marzeń

galopujący major galopujący major Polityka Obserwuj notkę 25

Na dobrą sprawę Manchester Fergusona wygrał dwa finały Ligi Mistrzów całkowicie przypadkiem. Raz pewien Norweg dostawił nogę w 95 minucie, a raz Terry się poślizgnął. Na dobrą sprawę Ferguson miał kupę szczęścia, i na dobrą sprawę jego drużyna gra w finałach przeciętnie. Więc jeśli do trzech razy sztuka, to albo Ferguson wreszcie będzie miał pecha albo w końcu wyjdzie mu finał życia. Czyli- jak zawsze- na dwoje babka wróżyła.
 

Nigdy nie rozumiałem fascynacji Manchesterem, zwłaszcza obecnym, Owszem pamiętam Beckhama, Giggsa w formie i strasznych bliźniaków, jak przez mgłę pamiętam też Cantonę udawającego intelektualistę. Ale dzisiejszy Manchester to drużyna jednego zawodnika. Reszta niezła, ale legła w ogromnym cieniu, bez niego są niemal bezbronni. Dla mnie dzisiejszy mecz to nie finał marzeń. Finał marzeń byłby z Liverpoolem. Dla mnie to okazja, by wreszcie przeciąć ten wrzód ochów i achów nad gigantami Fergusona. W tamtym sezonie, gdy Barca była w dołku, gdy nic nie wychodziła, Manchester wygrał jednym cudownym strzałem. Podobnie prześlizgnął się przez Porto. Arsenal to była formalnośc, zagrali jak dzieci. Barcelona, to bodajże pierwsza od pamiętnych 0:4 z The Reds, przeszkoda naprawdę poważna.


Patent na Barcę jest prosty, stałe fragmenty gry, gra głową, strzały z daleka i ciągły pressing. Być może murowanie bramki i skuteczna kontra. Patent na chłopców Fergusona jeszcze prostszy. Grac swoje, nie bawić się pod bramką, tylko strzelić coś szybko, raz, dwa, i dalej strzelać. Może na trzy, a potem może i cztery. Bo nawet trzybramkowa przewaga nie daje Barcie zwycięstwa. Manchester to tacy Niemcy, tylko że lepsi.


Gdyby to był mecz w grupie, gdyby Barca była w optymalnym składzie, to mecz bym oglądał w spokoju. No ale to finał, zobaczymy, oby się siebie nie przestraszyli, oby zagrali tak jak najlepiej umieli, oby Eto przypomniał sobie po co jest na boisku. I oby Mesii wkroczył na ścieżkę chwały Maradony.
 

        Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email: gamaj@onet.eu About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka