Geje nie mogą adoptować dzieci, ze względu na ich dobro. Oczywiście dobro dzieci, nie gejów, których daj Panie Boże, że Sejm nie zakaże wyzywać. Co ciekawe często ci, co ze względu na dobro dzieci, gejowskich adopcji nie chcą, uważają, że Państwo powinno jedynie być nocnym stróżem, a nie dzienną babką, kuchtą, sprzątaczką czy nauczycielką. Tym samym ochrona socjalna jawi im się jako horrendum i grabież, co w konsekwencji oznaczać musi, że te same osoby co ze względów na dobro dziecka nie zezwalają na dziecka adopcję, jednocześnie są przeciwko tego dziecka utrzymywaniu z publicznych pieniędzy. Dziwna to rzecz, te dobro wspólne – do adopcji nie dam, ale nie dam też na utrzymanie „lumpenbiedocie”.
Ale dobro wspólne, które do tej pory było wyśmiewane jako kołchozowa myśl socjalistyczna, dziwny trafem znajduje posłuch przy tzw. ratowaniu stoczni. Zawsze uważałem, że przedsiębiorstwa państwowe, albo winny spełniać określone usługi dla społeczeństwa, przez co nie muszą być rentowne (muzea, PKP, MPK) albo po prostu powinny na siebie zarabiać. Tymczasem stocznie ani jednego ani drugiego nie potrafiły, zaś dziś okazują się dobrem wspólnym. Cóż, dobro wspólne - dziwne, prawicowe, to zwierzę…
Ale tzw. kierownicy kuli ziemskiej, jak zwą ich nasi kochani salonowi utopiści, już nie tylko wiedzą jak najlepiej ułożyć obcym dzieciom życie (no, może poza jadłospisem), nie tylko że trzeba ratować stocznie…no bo przemysł stoczniowy ważny jest, ale teraz wiedzą co dla mnie jako blogera powinno być ważne, a nawet co winno być bardzo ważne. Wiedza ta wywodzi się wprost z idei solidarności, konkretnie solidarności środowiskowej, która dziwnym trafem, dotychczas jawiła się jako doszczętnie skompromitowana. Solidarność lekarzy, solidarność kolejarzy, solidarność pielęgniarek no i last but not least solidarność tych przeklętych adwokatów, do których po porady przecież nie chodzimy, ale i tak wiemy, że są drodzy. Słowem nie ma nic gorszego niż obrona, tudzież chwalenie swoich, no chyba, że to jest akurat redakcja Rzepy. Tam bowiem, jak wiemy, są „różni autorzy i różne poglądy”. Tymczasem okazuje się, że blogerzy choć nie mogą zamknąć się w klatce (niby jak się ma chować anonim?), to też krzyczą o zbiorowej solidarności, widać niecne gry Naczelnej Rady Adwokackiej już nie są takie tfu, tfu, paskudne.
Oto kataryna, pisze Jeśli więc ktoś kibicuje Czumie to chyba tylko dlatego, że jest za głupi, żeby zrozumieć, że jeśli pozwolimy politykom ścigać internautów za to za co chce mnie ścigać Czuma to oznacza to koniec wolności wypowiedzi w internecie. I nie jest to żadna przesada. Nie do końca rozumiem, co oznacza słowo pozwolimy, bo raz w jaki sposób mamy nie pozwolić (wkleić baner? głodować i nie jeść wieczorem kisielu?), dwa że politycy mogą, jak najbardziej ścigać blogerów, póki co nigdzie w przepisach o wyłączeniu odpowiedzialności rycerzy prawdy jakoś wzmianki spotkać nie sposób. Zresztą pomysł, że minister Czuma, którego postrzeganie rzeczywistości coraz bardziej zgrywa się z tym jego zdziwionym wyrazem twarzy, cokolwiek zrobi to skończy z wolnością wypowiedzi w internecie jest przecenianiem i Czumy, i kataryny, o której Czuma senior pewnie do ostatniego weekendu nie miał pojęcia. Dopiero dzielny syn zaczął bronić owcę przed tą okropną „bandą anonimów”.
Najciekawsze, że dobro wspólne ma wykorzystywać Gazeta Wyborcza nagłaśniając całą sprawę i kompromitując Czumę, czego oczywiście najlepszym dowodem jest artykuł Pawła Wrońskiego, który Czumę … bierze w obronę. I rzecz jasna, jest to o wiele gorsze niż redakcja Rzepy, które o sprawie, zdaje się że na I stronie portalu nie informowała w ogóle, widać ministerialnych obrońców IPN się nie tyka, przydadzą się na cięższe czasy.
Uparty centrolewicowiec, niedogmatyczny liberał i gospodarczy i obyczajowy, skłaniający się raczej ku agnostycyzmowi, fan F.C. Barcelony choć nick upamiętnia Ferenca Puskasa gracza Realu Madryt email:
gamaj@onet.eu
About Ferenc Puskas: I was with (Bobby) Charlton, (Denis) Law and Puskás, we were coaching in a football academy in Australia. The youngsters we were coaching did not respect him including making fun of his weight and age...We decided to let the guys challenge a coach to hit the crossbar 10 times in a row, obviously they picked the old fat one. Law asked the kids how many they thought the old fat coach would get out of ten. Most said less than five. Best said ten. The old fat coach stepped up and hit nine in a row. For the tenth shot he scooped the ball in the air, bounced it off both shoulders and his head, then flicked it over with his heel and cannoned the ball off the crossbar on the volley. They all stood in silence then one kid asked who he was, I replied, "To you, his name is Mr. Puskás". George Best
His chosen comrades thought at school He must grow a famous man; He thought the same and lived by rule, All his twenties crammed with toil; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' Everything he wrote was read, After certain years he won Sufficient money for his need, Friends that have been friends indeed; 'What then?' sang Plato's ghost. 'What then?' All his happier dreams came true - A small old house, wife, daughter, son, Grounds where plum and cabbage grew, poets and Wits about him drew; 'What then.?' sang Plato's ghost. 'What then?' The work is done,' grown old he thought, 'According to my boyish plan; Let the fools rage, I swerved in naught, Something to perfection brought'; But louder sang that ghost, 'What then?' “What then”” William Butler Yeats
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka